[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobiety w Anglii nie są traktowane sprawiedliwie.
Pan Carver uśmiechnął się, a Hester zaskoczyło promieniujące z tego uśmiechu ciepło.
- Przypuszczam, że to prawda. Powinienem dziękować za tę wiedzę mojej matce, która święcie wierzyła w
równouprawnienie obu płci. Obserwując ją w działaniu, często miałem wrażenie, że gdyby urodziła się mężczyzną
byłaby świetnym generałem.
Hester roześmiała się.
- Niewątpliwie to samo można powiedzieć o wielu innych kobietach.
Po kilku chwilach rozmowy pan Carver przeprosił ją i odszedł w inną stronę sali. Hester, zawahawszy się przez
chwilę, odwróciła się do lady Barbary, która stała w milczeniu przez całą czas, gdy rozmawiali.
44
- Zna pani pana Carvera? - zapytała.
Barbara drgnęła.
- Tak. Jego brat, hrabia Wickham, i mój brat są w wielkiej przyjazni. Znam go z pewnymi przerwami niemal od
kołyski. Sporo... widywaliśmy się pewnego Bożego Narodzenia kilka lat temu, gdy spędzał dłuższy czas w
Whitebrothers Abbey - mej rodzinnej posiadłości. - Zaśmiała się krótkim, nerwowym śmiechem. - Sądziłam, że
mogę go uważać także za swego przyjaciela, jednak rozwój wypadków pokazał, że jest zupełnie inaczej. -
Podniosła dłoń w rękawiczce w gwałtownym geście. - Proszę spojrzeć, przyszła Sylvia Moreland. Musi ją pani
koniecznie poznać.
Chwyciła dłoń Hester i pociągnęła ją przez gęstniejącą ciżbę.
Zanim zaproszono wszystkich do stołu, Hester poznała panią Moreland i wiele innych osób, między innymi
księcia Yorku, który okazał się tak łaskawy i dobroduszny, jak opisała go Gussie. Wiedząc, że na pewno nie
spamięta co najmniej połowy usłyszanych dziś nazwisk, poczuła ogromną wdzięczność, że przy stole przypadło jej
miejsce obok pana Carvera. Thorne siedział trochę dalej, obok lady Barbary.
Patrząc na ciemną głowę Thorne a pochylającą się nad złotymi lokami misternie ułożonej fryzury lady Barbary,
Hester musiała przyznać, że razem tworzą przepiękną parę. Dlaczego, zastanawiała się, nie pobrali się już dawno
temu? Z tego, co mówiła Gussie, Hester wywnioskowała, że związkowi takiemu opierał się Thorne. Gussie
twierdziła także, że Barbara byłaby gotowa w każdej chwili przyjąć oświadczyny, gdyby tylko hrabia zdecydował
się poprosić ją o rękę.
Gdy przyglądała się, jak ciepło śmiał się do niej i spoglądał jej w oczy, trudno było uwierzyć, że mógłby myśleć z
niechęcią o ożenku z tą kobietą. Była idealną kandydatką na żonę - szlachetnie urodzona i piękna - doskonale
wiedziała, czego oczekiwałby od małżonki mężczyzna, który nie zamierzał porzucać swego trybu życia w imię tak
mało istotnego wydarzenia jak ślub.
Dlaczego jednak, pomyślała Hester, Barbara pokornie czekała, aż Thorne dojrzeje w końcu do oświadczyn?
Przecież mogła zdobyć każdego mężczyznę w całym królestwie. Czyżby tak bardzo kochała Thorne a, że była
gotowa niezłomnie czekać, aż hrabia zdecyduje się wreszcie poświęcić? A może po prostu kiedyś postanowiła, że
chce wyjść tylko za Thorne a i nie potrafiła przyznać się do porażki?
Wzdrygnęła się, dziękując bogom opiekującym się losem niezamężnych kobiet, że dane jej było umknąć przed
jarzmem niewoli małżeńskiej.
Zwróciła się do siedzącego po jej prawej ręce Roberta Carvera, który znów mówił o jej związkach z feminizmem.
- Ostatnimi czasy - rzekł - urządzam w swym domu spotkania dla niewielkiej grupy pokrewnych dusz. Wahałbym
się nazwać ich intelektualistami, uważam, że byłoby to nieco pretensjonalne, ale cieszą nas dobre książki i ciekawe
rozmowy. Może mogłaby nas pani odwiedzić pewnego wieczoru? Jeśli, oczywiście, lord Bythorne nie będzie miał
nic przeciwko temu.
- Brzmi to zachęcająco. Dziękuję, bardzo chętnie przyjdę na takie spotkanie. Jestem pewna, że Thorne nie będzie
się temu sprzeciwiał, ale w takich sprawach jego zdanie niewiele znaczy.
- Ach, ale na pewno nie patrzy zbyt przychylnie na pani działania i nie ma zbyt pochlebnego zdania na temat pani
poglądów.
- Ma pan zupełną rację, panie Carver - odrzekła trochę szorstko. - Lord Bythorne nie potrafi po prostu zrozumieć,
że kobieta umie sama pokierować swym życiem. Na szczęście nie muszę przed nim odpowiadać za moje
postępowanie.
- Zdaje się - zauważył pan Carver - ze udało się pani nie ulec legendarnemu urokowi hrabiego. To bardzo rzadkie
wśród kobiet.
Rzucił kpiące spojrzenie w stronę Thorne a i Barbary, która właśnie opowiadała hrabiemu jakąś historię,
niesłychanie zabawną, sądząc z jego wyrazu twarzy. Zauważywszy pewną surowość na twarzy Carvera, Hester
powiedziała ostrożnie:
- Lady Barbara mówiła, że jesteście przyjaciółmi od paru lat.
- Tak mówiła? - odparł od niechcenia. - Przyjaciółmi to za dużo powiedziane. Po prostu jesteśmy znajomymi, i to
dość dalekimi.
Pomimo jego obojętnego tonu Hester zdumiał ironiczny błysk jaki pojawił się w oczach dżentelmena.
11
Hester nie miała okazji, by przemyśleć ukryte w słowach pana Carvera znaczenie, ponieważ przez resztę
wieczoru nie miała ani chwili wytchnienia. Po kolacji całe towarzystwo udało się do jednej z pięknych, rzęsiście
oświetlonych posesji przy Upper Brook Street, gdzie przedstawiono Hester jeszcze większej liczbie osobistości z
wyższych sfer. Ku swemu zdziwieniu była jedną z najbardziej rozchwytywanych tancerek tego wieczoru -
niewątpliwie zawdzięczała to wysiłkom lady Bracken.
Zapomniała już dawno, jak radosny może być taniec, lecz po kilku tańcach ludowych i dwóch czy trzech walcach
poczuła się, jakby urosły jej skrzydła. Zadyszana i zaróżowiona rozmawiała z jakąś grupą pań i panów, którzy
dzień wcześniej byli jej zupełnie obcy. Spodziewała się, że z powodu radykalizmu jej poglądów ludzie z beau
monde będą od niej raczej stronić, ale nie spotkała się z żadną otwartą reakcją na dzwięk swego nazwiska.
45
Owszem, panowie pozdrawiali ją przeważnie uśmiechami, wyrażającymi tolerancyjną pobłażliwość, panie
natomiast obdarzały ją pełnymi zaciekawienia spojrzeniami, którym towarzyszyła przyciszona wymiana uwag, lecz
Hester była już przyzwyczajona, że jest traktowana jak dziwo natury. Ogólnie mówiąc jednak, wydawało się, że
większość gości nigdy nie słyszała o Hester Blayne i jej skandalicznych teoriach.
Chociaż z drugiej strony, pomyślała ze smutkiem, może większości osób po prostu nic nie obchodziła jej
działalność. Przecież całe towarzystwo z wyższych sfer z uporem ignorowało wojnę z Napoleonem, dopóki nie
zbliżyła się na zbyt niebezpieczną odległość do wybrzeży kraju. Nic więc dziwnego, że mogli nie. zwracać uwagi
na obecność między nimi czołowej bojowniczki feminizmu. Mimo to wszystkie jej wysiłki, by wmieszać się
pomiędzy szacowne damy siedzące pod ścianami sali balowej Debenhama, spełzły na niczym i szczerze
powiedziawszy, Hester bawiła się znakomicie. Właśnie obdarzyła promiennym uśmiechem dżentelmena, który
prosił ją do kolejnego tańca.
- Cudownie, lordzie Mumblethorpe...
- Zapomniałaś, moja droga, że następny taniec obiecałaś mnie - usłyszała za sobą głęboki i rozbawiony głos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl