[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Było wiadomo, że twój towarzysz nazywa cię zawsze  sidi i tym słowem właśnie
udało mi się rozproszyć twoją początkową podejrzliwość. Allah pozbawił cię
czujności wzroku i słuchu, inaczej musiałbyś zauważyć, że kto inny cię wołał.
- Gdzie jestem teraz? - zapytałem.
Nie spodziewałem się, oczywiście, prawdy; ale wdając się z nim w rozmowę miałem
możnoś~ wysnucia z jego słów czegoś, czego powie-dzieć nie był powinien, lub nie
chciał.
- Chciałbyś wiedzieć? - roześmiał się. - Chcę ci okazać dobroć mego serca i dam ci żądaną
informację: znajdujesz się w przedpokoju piekła, gdzie czeka na ciebie diabeł wraz ze swymi
podwładnymi, czeka po to aby im pokazać, jak chrześcijańskiego psa obdziera się ze skóry. No,
jak ci się to podoba?
- Bardzo mi się podoba!
- Nie udawaj! Widzę przecież strach, który szarpie twoje wnętrz-ności. Nie potrzebuję cię
uprzedzać, sam wiesz, że szejtan wynajdzie dla ciebie najlepsze, co piekło dostarczyć może.
Miał widocznie zamiar opisać mi malowniczo to  najlepsze , gdy oto przerwał mu hałas
kroków, powoli wstępujących po schodach; po chwili wynurzyli się trzej ludzie, z których
znałem tylko jednego: był to Sefir. Rzucił na mnie krótkie przenikliwe spojrzenie i rzekł do
mego dozorcy:
- Widzę, że łotr jest przytomny. Mówiłeś z nim?
- Tak - brzmiała odpowiedz.
- Co powiedział?
- %7łe mu się podoba!
- To mówił nie on, mówiła jego rozpacz. Powinien się domyślać, co go czeka. Tutaj są inni
sędziowie, niż w Hilleh i nie ma tutaj murów, przez które można uciekać. Niestety, nie mamy
teraz czasu do zajmo-wania się nim, ale z tym większą przyjemnością rozprawimy się z nim
252 pózniej. Przenieście go na dół! Będzie razem z Piszkhidmet baszim, nie mamy
innego miejsca. Nie wolno nam lokować go razem z jego szejkiem Haddedihnów, bo
we dwójkę mogą coś uknuć, a tego musi-my się strzec. ~ .
- Czy mam zaehować to ubranie? - zapytał stróż. - Nie chcę ani chwili dłużej nosić odzieży tego
przeklętego sunnity! ... Wszystko, czego dotyka taki potępieniec, jest zakażone!
- Odbierzesz swe ubranie, kiedy będziemy na dole! Teraz prze-wiążcie temu niewiernemu oczy, nie
powinien nic widzieć. I rozwią,ż-cie mu na parę chwil nogi, żebyście nie potrzebowali go
przenosić, sam pójdzie!
Wykonano te rozkazy, gdy wstałem, poprowadzono mnie do otwo-ru. Schodząc,
naliczyłem osiemnaście stopni, co zgadzało się z relacją majora. Na dole
zmiarkowałem, powodując się echem głosów, że znajdujemy się w dość dużej izbie.
Był to, w każdym razie, numer pierwszy z pięciu czworoboków, które nam oznaczył
na swoim planie binbasi.
Poprowadzono mnie dalej. Kotara, którą potrąciłem, zdradziła mi, że wkraczamy do
numeru trzeciego. Tu odezwał się mój dozorca:
- Teraz zamienię się ubraniem z Haddedihnem.
Słyszałem jak poszedł na prawo, z czego wywnioskowałem, że Halefa ulokowano w
izbie numer czwarty. Sefir sprzeciwił się temu, rozkazawszy:
- Poczekaj, aż się załatwimy z tym chrześcijaninem. Jeżeli już raz się splugawiłeś, jedna minuta
więcej nic nie stanowi! Po chwili usłyszałem, jak odsuwano rygiel oraz szczęk żelaznej sztaby.
Otwarto kratę z mocnych plecionych drutów, którą znałem w relacji binbasiego i wepchnięto
mnie do izby numer pięE. Ledwie wtargnęliśmy, rozległ się głos:
- Nareszcie, nareszcie przybywacie mnie uwolnić. Nie mogę już dłużej wytrzymać w tych więzach
i w tej ciemności!
- Wytrzymasz dłużej - odparł, śmiejąc się Sefir. - Tak miłych 253 gości nie puszcza się tak prędko!
-Ależ zrobiłem wszystko, czego żądaliście! Dotrzymajcie słowa i puśćcie mnie na wolńość!
- Uspokój się, kochanku ... jeszcześmy z tobą nie gotowi!
- Czego jeszcze chcecie?
- Dałeś nam tylko jeden okup. %7łądamy więcej!
- Tylko jeden? Przecież tyle żądaliście; to bardzo dużo! Suma, jaką wam podpisałem stanowi
prawie cały mój majątek!
- Właśnie dlatego nie jesteśmy z tobą rozliczeni. Chcemy twój całkowity majątek, a nie prawie
cały!
-Allah kerihm , zmiłuj się Boże! Co wam zrobiłem, że chcecie ze mnie zrobić żebraka? Pomyślcie
jednak, że przebywam w zaszczytnej bliskości wszechwładcy, który odda mi do dyspozycji całą
swą potęgę, aby się na was zemścić.
Na to wybuchnęli wszyscy głośnym śmiechem, a Sefir odrzekł:
- Jesteś albo szalony, albo niesłychanie głupi. Przecież od nas tylko zależy, czy będziesz miał
okazję do zemsty, czy nie! Wystarczy moja chęć, a nie ujrzysz więcej swego zaszczytnego
wszechwładcy. Potrzebuję tylko przyłożyć lufę tego pistoletu do twojej skroni, nacis-nąć spust i
koniec z tobą i twoją zemstą!
Zdawało się, że doprawdy dotknął go pistoletem, bo ochmistrz wrzasnął
przerażonym głosem:
- Stój! Nie strzelaj, nie strzelaj! Zrobię wszystko, czego zarzą-dasz!
- Dobrze! Na razie żądam od ciebie, abyś milczał, póki znajduje-my się tutaj. Nie możemy znieść
twych lamentów. Przyszliśmy, aby ci okazać naszą życzliwość. Skarżysz się, że czas ci się
dłuży, zaraz stanie się krótszy. Sprowadzamy ci kolegę, z którym będziesz mógł gawędzić. Jest
przeznaczony na śmierć i umrze tutaj, w tej norze przed twoimi oczyma, w sposób, który ci
dostarczy wspanialej rozrywki. Spójrz na niego! Jest to wprawdzie tylko nieczysty, odrażający
c~rześcijanin, ale ...
254
- Toż to Kara Ben Nemzi effendi! - przerwał mu głosem prze-rażonym ochmistrz.
Sefir, chcąc mu pokazać moją twarz, zdjął mi opaskę z oczu i nachylił do mnie
lampę.
- Czy znasz go? - zapytał znagła.
- Tak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl