[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życia; żałował tylko tego, że nie będzie spotykał się z wiernym druhem, starym Peckhumem.
W zamian za to czekała go o wiele lepsza przyszłość. Dopiero zaczynał pojmować, na czym
polega potęga rycerza Jedi, a już dokonał kilku rzeczy, o których nigdy przedtem mu się
nawet nie śniło.
Nie przestając spoglądać na szalejącą wokół szczątków słońc ognistą burzę, Brakiss
wyciągnął przed siebie ręce i rozcapierzył palce. Srebrzysto-czarna peleryna otaczała jego
ciało, jakby utkana z jedwabnych nitek pajęczyny. Mistrz Ciemnych Jedi wpatrzył się w
wirujące płomienie pozostałości po Denarii Nowej.
- Obserwuj, Zekku, i ucz się - powiedział.
Zamknąwszy oczy, naczelnik Akademii Ciemnej Strony zaczął lekko poruszać
rękami. Zekk spoglądał przez iluminator, a jego oczy rozszerzały się ze zdumienia.
Ocean rozrzedzonych fosforyzujących gazów, zajmujący całą przestrzeń pomiędzy
gasnącymi słońcami, zaczął z wolna wirować niczym ogniste koło... wił się, zmieniał kształty
i tańczył, posłuszny każdemu gestowi Brakissa. Mistrz Ciemnych Jedi, jego nauczyciel,
potrafił manipulować nawet gwiezdnym ogniem!
Nie otwierając oczu, aby spojrzeć na skutek swojej pracy, Brakiss odwrócił się w
stronę Zekka.
- Moc przenika wszystko we wszechświecie - szepnął. - Jest obecna we wszystkim, od
najmniejszego kamyka do największej gwiazdy. Patrzysz tylko na cień tego, co przed
pięcioma tysiącleciami uczynił Naga Sadów, kiedy sięgnął myślami do gwiazd, aby zadać im
śmiertelną ranę.
- Czy ty także potrafiłbyś sprawić, żeby eksplodowało jakieś słońce? - zapytał
zdumiony chłopak.
Brakiss otworzył oczy i spojrzał na młodego podopiecznego. Na idealnie gładkim
czole naczelnika Akademii Ciemnej Strony pojawiła się niewielka zmarszczka.
- Nie wiem - odparł po chwili. - I nie sądzę, żebym kiedykolwiek zechciał spróbować.
Zekk przypomniał sobie, w jaki sposób Brakiss po raz pierwszy zachęcił go do
wypróbowania wrodzonych zdolności Jedi. Wręczył mu wówczas świecący pręt, pokazawszy
uprzednio, jak łatwo kształtować płomień, jeżeli umie się użyć Mocy. Tu, w pobliżu Denarii
Nowej, Brakiss uczynił właściwie to samo... tylko na skalę gwiezdnego systemu.
- Czyja także mógłbym spróbować? - zapytał niecierpliwie Zekk, pochylając się ku
iluminatorowi. Dotknął czubkami palców powierzchni filtrującej płyty i popatrzył na
podwójną gwiazdę, otoczoną aureolą płonących gazów, drżących i falujących niczym w
piekielnym tańcu.
Brakiss znów lekko się uśmiechnął.
- Jesteś ambitny jak zawsze, młody Zekku - powiedział, kładąc dłoń na ramieniu
ulubionego ucznia. - Nie bądz jednak niecierpliwy. Musisz jeszcze wiele się nauczyć. Jesteś
nienasycony, jeżeli chodzi o poznawanie nowych rzeczy, co przekracza moje najśmielsze
oczekiwania, związane z wykorzystaniem twoich wrodzonych umiejętności. Z łatwością
wykonujesz wszystkie ćwiczenia, jakie dla ciebie przygotowuję... ale dla każdego rycerza
nadchodzi zawsze czas, kiedy musi zostać poddany ostatecznej próbie. - Brakiss uniósł brwi. -
Tamith Kai nie przestaje chełpić się swoim najlepszym uczniem, Vilasem, którego kształci tu
od ponad roku. Ty jednak uczysz się o wiele szybciej niż on. Wydaje mi się, że nadeszła
odpowiednia chwila, młody Zekku.
Wsunął dłoń pomiędzy fałdy srebrzystego stroju i uchwycił coś, ale wahał się przez
chwilę, nie spuszczając spojrzenia z młodzieńca.
- Wiem, że jesteś już gotów - powiedział. - Nie spraw mi zawodu.
- Co to jest, mistrzu Brakissie? - zapytał niecierpliwie Zekk. Mistrz Jedi wyciągnął
spomiędzy fałd płaszcza ciemny ozdobny cylinder.
- Nadszedł czas, żebyś stał się właścicielem własnego świetlnego miecza.
Zekk ujął rękojeść starożytnej broni i przez kilka chwil spoglądał na nią, zdumiony.
Miał wrażenie, że broń nawet wyłączona, promieniuje energią w jego dłoni. Zacisnął palce i
na próbę machnął cylindrem w lewo i w prawo, wyobrażając sobie, że widzi i słyszy buczące
świetliste ostrze. Czuł się dobrze. Bardzo dobrze.
- W normalnych warunkach zaproponowałbym ci, żebyś skonstruował własny
świetlny miecz - ciągnął mistrz Brakiss. - Czynność ta zabiera jednak sporo czasu i wymaga
dużego skupienia, koniecznego do złożenia wszystkich podzespołów i zrozumienia zasady
funkcjonowania. Niestety, nie mamy czasu. Dzięki ciemnej stronie wiele rzeczy jest
łatwiejszych i skuteczniejszych. Wez ten miecz jako prezent ode mnie i władaj nim, kiedy
będziesz pełnił służbę ku chwale Drugiego Imperium.
- Czy mogę włączyć zasilanie? - zapytał Zekk, wciąż jeszcze przejęty grozą.
- Oczywiście.
Brakiss cofnął się o krok, a Zekk wcisnął guzik uruchamiający świetliste ostrze. Z
obudowy wysunęła się szkarłatna smuga, płonąca niczym rozpalona lawa.
- To broń wykonana po mistrzowsku - oznajmił mistrz Ciemnych Jedi. - Została
przystosowana do tego, aby posługiwał się nią ktoś władający ciemną stroną.
Zekk wykonał ruch nadgarstkiem i wsłuchując się w buczenie energetycznej klingi,
przemieścił świetliste ostrze w lewo i w prawo.
- Jeżeli chcesz wiedzieć, ten miecz świetlny jest niezwykle podobny do broni, którą
posługiwał się kiedyś Darth Vader - zauważył Brakiss.
Zekk ponownie przeciął powietrze świetlistym ostrzem.
- Kiedy będę mógł zacząć ćwiczenia? - zapytał. - W jaki sposób będę się uczył?
Brakiss wyprowadził gorliwego młodzieńca z tarasu wieży obserwacyjnej.
- Dysponujemy hologramami symulującymi różnych przeciwników i salami
treningowymi - odparł. - Kiedyś spędziłem w nich trochę czasu, usiłując nauczyć czegoś
twoich przyjaciół, Jacena i Jainę. Przeżyłem jednak rozczarowanie. Co prawda, nauczyli się
władać świetlnymi mieczami, ale podczas każdego ćwiczenia przeciwstawiali się mojej woli.
Spodziewam się, że w przeciwieństwie do nich ty wykonasz każde ćwiczenie
doskonale. Ty, młody Zekku, bardzo szybko przewyższysz swoich przyjaciół we wszystkim,
czego kiedykolwiek dokonali. Dobrze znam mistrza Skywalkera i wiem, czego się obawia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]