[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie nadmiarem wrażeń.
Biorę paracetamol, ale wiem, że to nie pomoże.
- Dobrze się czujesz?- pyta Cal.
- Tak.
Zdaje sobie z tego sprawę, że kłamię. Objadł się do granic możliwości i siedzi jak
król, choć w jego oczach dostrzegam strach.
- Chcę wracać do domu.
Muszę się zgodzić. Oboje udajemy, że to nie z mojego powodu trzeba zakończyć tę
szaloną eskapadę.
Stoję na chodniku i patrzę, jak mój brat zatrzymuje taksówkę. Trzymam się ściany,
żeby nie stracić równowagi. Nie pozwolę, żeby ten dzień zakończył się transfuzją krwi. Nie
dam się kłuć obrzydliwymi igłami.
Dłoń Cala jest mała i przyjazna, idealnie mieści się w mojej. Usiłuję cieszyć się tą
chwilą. Nieczęsto zdarza mu się dobrowolnie trzymać mnie za rękę.
- Będziemy mieli kłopoty?- pyta.
- A co mogą nam zrobić?
Zmieje się.
- Powtórzymy kiedyś ten dzień?
- Pewnie.
- Pójdziemy na łyżwy?
- Tak.
Cal paple o raftingu, jezdzie konnej i skokach na bungee. Wyglądam przez okno
taksówki. Ból pulsuje mi w głowie. Zwiatła mijanych samochodów odbijają się od ścian i
obcych twarzy, oślepiając mnie. Czuję się tak, jakby płonęło sto ogni.
Rozdział 12
Domyślam się, że jestem w szpitalu, kiedy tylko otwieram oczy. W każdym pachnie
tak samo, a gumka przymocowana do mojego ramienia sprawia znajomy ból. Próbuję usiąść
na łóżku, ale głowa mi pęka i wszystko podchodzi do gardła.
Pielęgniarka biegnie z miską, lecz nie zdąża. Wymiotuję na koszulę i pościel.
- Nie szkodzi- pociesza.- Zaraz to posprzątamy.
Otwiera mi usta, pomaga przewrócić się na bok i rozwiązuje troczki koszuli.
- Zaraz przyjdzie lekarz.
Pielęgniarki nigdy nie mówią tego, co wiedzą. Płacą im za wesołość i gęste włosy.
Muszą wyglądać zdrowo i energicznie, żeby robić dobre wrażenie na pacjentach.
Gawędzi ze mną, pomagając mi włożyć świeżą koszulę. Opowiada, że mieszkała
kiedyś w Afryce Południowej, nad oceanem.
- Słońce znajduje się tam bliżej ziemi i zawsze jest gorąco.
Wyciąga spode mnie pościel i rozściela nową.
- W Anglii ciągle marzną mi stopy- narzeka. - Teraz możesz się położyć. Gotowa? W
porządku, już po wszystkim. W samą porę, pan doktor przyszedł.
Lekarz ma łysinę, którą okalają siwe włosy. Jest w średnim wieku. Wita się ze mną
grzecznie i przysuwa krzesło stojące pod oknem, żeby siedzieć blisko łóżka. Nie tracę
nadziei, że kiedyś, w jakimś szpitalu, trafię na idealnego lekarza, który mnie wyleczy, ale do
tej pory mi się nie udało. Wolałabym spotkać czarodzieja w pelerynie z magiczną różdżką
albo nieustraszonego rycerza z mieczem w dłoni. Ten jest wyblakły i uprzejmy jak
sprzedawca.
- Tesso- mówi.- Czy wiesz co to hiperkalcemia?
- Jeśli zaprzeczę, mogę prosić o coś innego?
Jest zażenowany. Kłopot z takimi jak on polega na tym, że nie chwytają dowcipu.
Szkoda, że nie ma asystenta żartownisia, który łaskotałby go piórkiem podczas wygłaszania
diagnozy.
Wpatruje się w kartę choroby, którą trzyma na kolanach.
- Hiperkalcemia wiąże się z podwyższonym poziomem wapnia we krwi. Podajemy ci
bisfosfonaty, które go obniżą. Już teraz powinnaś poczuć się lepiej, wróci zdolność
koncentracji. Mdłości też wkrótce ustąpią.
- Już zawsze jestem zdekoncentrowana.
- Czy masz jeszcze jakieś pytania?
Patrzy na mnie wyczekująco. Nie chcę go rozczarować, ale o co mogłabym zapytać
tego przeciętnego człowieczka?
W końcu mówi, że pielęgniarka poda mi coś na sen. Wstaje i kiwa głową na
pożegnanie. W tym momencie żartowniś powinien podłożyć mu skórkę od banana, a potem
podejść i usiąść koło mnie na łóżku. Pośmialibyśmy się z tego pana doktora za jego plecami.
Jest ciemno, kiedy się budzę. Nic nie pamiętam. Czuję strach. Usiłuję zebrać myśli
przez dziesięć sekund i wierzgam nogami, żeby wydostać się spod prześcieradeł. Przez chwilę
mam wrażenie, że zostałam porwana albo że przydarzyło mi się coś jeszcze gorszego.
Tata podbiega i głaszcze mnie po głowie, szeptem powtarza moje imię, niczym
zaklęcie.
I nagle sobie przypominam. Wskoczyłam do rzeki, namówiłam Cala na szalone
zakupy i wylądowałam w szpitalu. Chwilowy zanik pamięci napełnia mnie przerażeniem.
Serce wali mi jak królikowi. Na moment zapomniałam, kim jestem. Byłam nikim i wiem, że
to się powtórzy.
Tata uśmiecha się do mnie:
- Chcesz wody?- pyta. - Napijesz się?
Nalewa mi wodę z dzbanka, ale kręcę odmownie głową, więc odstawia szklankę na
stolik.
- Czy Zoey wie, że tu jestem?
Grzebie w kieszeni i wyjmuje paczkę papierosów. Podchodzi do okna i otwiera je.
Czuję napływ zimnego powietrza.
- Tu nie wolno palić, tato.
Zamyka okno i wkłada papierosy do kieszeni.
- Rzeczywiście- mówi.- Masz rację.
Siada z powrotem i bierze mnie za rękę. Zastanawiam się, czy on też zapomniał na
chwilę, kim jest.
- Wydałam mnóstwo pieniędzy, tato.
- Wiem. To nie ma znaczenia.
- Nie sądziłam, że mam ich aż tyle na koncie. W każdym sklepie spodziewałam się, że
nie będę miała czym zapłacić, ale tak się nie stało. Zachowałam paragony, więc możemy
zwrócić te rzeczy.
Tata kręci przecząco głową.
- Spokojnie. Nic się nie stało.
- Z Calem wszystko w porządku? Przestraszyłam go?
- Nic mu nie będzie. Chcesz go zobaczyć? Czeka z mamą na korytarzu.
Jeszcze nigdy w ciągu czterech lat choroby nie odwiedzili mnie wszyscy troje
jednocześnie. Czuję nagły przypływ lęku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl