[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ich związek, to tylko kolejny etap ich życia. Zawsze rodziły się w niej wątpliwości i nigdy
nie potrafiła się ich wyzbyć. Teraz, gdy Michael znalazł szczęście w ramionach innej
kobiety, próbowała znalezć w tym jakieś przeznaczenie. Wmawiała sobie, że nie byliby
razem szczęśliwi, wmawiała, że tak będzie dla niego lepiej, a jej duszę rozdzierał ból
wywołany świadomością, że to już koniec ich wspólnej drogi. Minęło wiele dni, a ona
nadal miała nadzieję, że Michael znów pojawi się przed drzwiami jej domu i wtuli ją w
siebie, jak dawniej. Dlatego właśnie, kiedy pewnego dnia usłyszała dzwonek do drzwi
ruszyła w ich kierunku jak szalona, z wielką wiarą
w to, że za chwilę Michael znów uśmiechnie się do niej w ten charakterystyczny dla niego
sposób. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło.
Stał przed nią Robert z ogromnym bukietem jej ulubionych herbacianych róż.
- To dla ciebie - powiedział, wręczając jej kwiaty. Minę miał skruszoną, a na twarzy
malowało się coś, co Claudia w pierwszej chwili zinterpretowała jako wstyd, potem
jednak, kiedy popatrzyła w jego oczy, zauważyła w nich prośbę.
- Robercie, pamiętałeś jakie lubię kwiaty? To miłe - stwierdziła z wyraznie wyczuwalnym
sentymentem w glosie. - Co cię do mnie sprowadza?
- Ja właściwie przyszedłem, bo...
- Po co przyszedłeś?
- Przyszedłem, żeby cię prosić, żebyś nie podejmowała pochopnych decyzji.
- Co masz na myśli, mówiąc  pochopne decyzje". Chyba nie nasze rozstanie?
- Tak, Claudio. Właśnie nasze rozstanie. To przecież nie musi tak wyglądać. Wiele lat
byliśmy razem i przecież było nam dobrze, prawda?
Claudia patrzyła na niego z niedowierzaniem. To, co teraz ją spotkało, przerosło nawet jej
intuicję. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej umierała ze strachu, że będzie musiała wrócić do
Roberta i przyznać, że jej odejście było złym pomysłem, a życie bez niego, niestety,
wykracza poza jej możliwości i siłę wewnętrzną. Teraz to on stał w drzwiach jej
mieszkania i prosił o wybaczenie, którego już nie mogła mu dać.
- Robercie, nie wierzę własnym uszom. Co z Twoim ślubem, z waszym dzieckiem?
- Claudio nie rozmawiajmy o tym. Mówmy
0 tym, co nas dotyczy.
Claudia nie mogła w tej sytuacji powstrzymać się od śmiechu, w którym wyczuwalna była
lekka nutka kpiny. - Zostawiła cię, prawda? - zapytała odważnie.
- Tak, Claudio. Powiedziała, że to nie jest moje dziecko i odeszła. Tak mi wstyd, że
zniszczyłem to, co było między nami. Claudio zrobię wszystko czego tylko zapragniesz,
tylko proszę cię, daj nam jeszcze jedną szansę.
Claudia nie potrafiła już wrócić do przeszłości. Była dumna z tego co miała, dumna z tego,
co udało jej się osiągnąć. Miała wspaniałą pracę a niebawem miała wprowadzić się do
swojego własnego domu. Czuła, że to jest jej miejsce na ziemi i nie zamieni go na nic za
żadne skarby.
- To była już twoja druga szansa Robercie
1 więcej się nie powtórzy - stwierdziła z przerażającym chłodem w głosie.
- Ależ Claudio, nie możesz...
- Z tego, co pamiętam już kiedyś słyszałam, że nie mogę czegoś zrobić. Przez chwilę nawet
wierzyłam w twoje słowa, ale jak widać Robercie, mogę zrobić wiele i teraz, kiedy już
wiem doskonale na co mnie stać, nie zawaham się przed niczym, co mogłoby mnie
przybliżyć do szczęścia. Robercie, zrozum, nas już nie ma i nigdy nie będzie. Nie proś
mnie o szansę, bo ja wielokrot-
nie już przekonałam się, że nie potrafisz jej wykorzystać.
Robert milczał. W głębi serca doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego prośba jest
niemożliwa do spełnienia. Musiał być w prawdziwej desperacji, żeby kajać się przed żoną,
której tyle razy z premedytacją pokazywał, że jej obecność w jego życiu nie ma dla niego
najmniejszego znaczenia. Claudia czuła, że nie znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły,
by nadal stać z Robertem na schodach i licytować się o życie, które i tak już częściowo jej
zepsuł. Bez namysłu zamknęła więc drzwi, żegnając go chłodnym. - Do widzenia Ro-
bercie.
Kilka chwil pózniej okazało się, że ten spokój, który wykazała w rozmowie z mężem, był
jedynie próbą zamaskowania rozpaczy, jaka nadal jej dokuczała. Claudia nie była
wyrachowaną kobietą, nie umiała chłodno patrzeć na świat i nic nie wskazywało na to, że
kiedykolwiek będzie w stanie się tego nauczyć. Zgodnie z przysłowiem, rozstanie z
Robertem rzeczywiście ją wzmocniło i dało siłę do walki o własne życie już bez niego.
Nadal jednak nie umiała spokojnie spojrzeć w przeszłość. Chociaż wiedziała, że rozstanie
to właściwy krok, że szanse na szczęście w małżeństwie już dawno zniknęły, nadal w jej
sercu pozostawał sentyment do czasu, który spędzili razem. Przecież nie zawsze było zle, a
Robert nie zawsze ją ignorował. Pamiętała lata ich narzeczeństwa, kiedy oboje nie widzieli
poza sobą świata. Pamiętała wspól-
ne chwile, wspólne szaleństwa i spacery przy blasku gwiazd. Byli wspaniałą parą, ale z
czasem ich miłość wygasła a żar namiętności, który kiedyś wybuchał prawdziwym
ogniem, przestał się już nawet tlić. Nadszedł czas, by jasno i wyraznie powiedzieć sobie
nawzajem, że to koniec i to właśnie Claudia próbowała zrobić. Musiała tylko nauczyć się
żyć ze wspomnieniami, co wcale nie było takie proste. Zwłaszcza teraz, kiedy Michaela
nie było już przy niej. Wiedziała jednak, że musi znalezć w sobie wystarczająco dużo siły
by przezwyciężyć te najgorsze dni jej życia i uwierzyć, że teraz może być już tylko lepiej.
Miała wiele powodów do radości, wiele rzeczy, które w tej ciężkiej sytuacji mogły
stanowić jej podporę. Miała wspaniałą pracę i życzliwych ludzi wokół siebie.
Najważniejsze jednak było to, że jej córka była szczęśliwa. Teraz Claudia czuła, że
nadszedł czas, by zatroszczyć się o własne życie.
Mijały tygodnie. Coraz łatwiej znosiła samotność. Zaczęła znowu się uśmiechać, a myśli o
Mi-chaelu nie były już tak natarczywe. Pogodziła się ze swoją samotnością, nie na tyle, by
jej pragnąć, ale w wystarczającym stopniu by nauczyć się patrzeć każdego ranka w lustro z
uśmiechem. Kiedy wreszcie udało jej się spojrzeć na związek z Mi-chaelem z perspektywy
czasu, zdała sobie sprawę z tego, że pomimo tragedii jaką przeżyła po rozstaniu, ta
znajomość pozwoliła jej odnalezć w sobie zdolność do akceptowania samej siebie, którą
za-
gubiła wiele lat wcześniej. Sposób, w jaki na nią patrzył i w jaki ją dotykał, przywrócił jej
na nowo wiarę w kobiece piękno, które w niej istniało. I chociaż ich związek nie przetrwał,
a Michaela nie było już w jej życiu, to poczucie własnej atrakcyjności w niej pozostało i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl