[ Pobierz całość w formacie PDF ]
radzie nadzorczej, opanowanego przez Stolicę Apostolską Banco Unione (w
radzie zasiadała również prokomunistyczna rodzina, klan wydawców Feltrinelli).
Sindona odkupił od Watykanu bank i uwolnił go tym samym od przykrości. Pod
jego kierownictwem bank wszedł na do tej pory nie wykorzystany rynek:
robotnicy z oszczędnościami poniżej 500 dolarów. %7łeby ich przyciągnąć, Sindona
zaoferował im wyższe oprocentowanie wkładów niż wszystkie inne banki.
W ten sposób wkłady wzrosły z 70 min. do 165 min. dolarów, podczas gdy
ilość kont powiększyła się praktycznie w ciągu jednej nocy z 5210 do 8562.
Najwyrazniej zachwycone tym mistrzowskim posunięciem i pod wrażeniem
osobistej rekomendacji ze strony Dvida Kennedy'ego, byłego prezesa Continental
Illinois National Bank and Trust Company of Chicago, a od 1969 roku ministra
finansów w gabinecie prezydenta Richarda M. Nixona, kompetentne osobistości
Watykanu zleciły Sin-donie sprzedaż największej włoskiej firmy budowlanej i
obrotu nieruchomościami Societe Generale Immobiliare (SGI), wartość której
oceniono na kwotę 175 min. dolarów. Tej samej firmy, która za kwotę 70 min.
dolarów, pochodzących z pieniędzy watykańskich, wybudowała ogromny
kompleks mieszkalno-biurowy Watergate w Waszyngtonie i wykonała tuziny
innych projektów budowlanych, jak na przykład elegancki Cava-lieri Hilton Hotel
w Rzymie. Sindona nabył znajdującą się w posiadaniu Watykanu większość akcji
SGI, 16% akcji sprzedał firmie Gulf and Western Industries, 40% zachował dla
siebie i zarządzał 5%, które jeszcze należały do Watykanu. Pomimo że Sindona po
upadku Franklin Bank utracił swoje udziały w SGI, Watykanowi udało się przy
pomocy dwóch fikcyjnych firm zachować Watergate, którego zarząd oddał w ręce
wiceprezesa Watergate Improvements, Giuseppe Cecchiego. Cecchi pozostał na
scenie, żeby kontrolować wszystkie sprawy, dopóki Watykan nie sprzedał
kompleksu Watergate.
Takie transakcje, w typowy sposób zawoalowane, spowodowały, że Sindona
cieszył się najwyższymi łaskami Watykanu, tym bardziej, że wszyscy jego
przyjaciele i poplecznicy zajmowali tutaj wysokie stanowiska.
Za każdym razem, kiedy doprowadzał do skutku jedną ze swoich słynnych
transakcji, nigdy nie było wiadomo, czy była to transakcja w interesie Watykanu,
Sindony czy też obu partnerów. Ilekroć papież chciał pozbyć się niewygodnych już
dla niego nieruchomości, najwyżsi funkcjonariusze Watykanu konsultowali
sprawę z Sindoną. Ponieważ często okazywało się, że kupcem był sam Sindona,
włoski świat biznesu nie bez racji stawał się nieufny. Sindona najwyrazniej był
przykrywką dla papieskich interesów.
Kiedy Sindona przeprowadzał transakcje wymagające udziału dużego
kapitału, nawet przedstawiciele Watykanu nie byli pewni, czy zaangażował w to
swoje, czy też watykańskie pieniądze, ponieważ on sam na sposób sycylijski
milczał, szczególnie wtedy gdy chodziło o jego klientów dotyczyło to głównie
Watykanu pragnącego pozostać w cieniu. Z pomocą czy bez pomocy Watykanu,
imperium Sindony znajdowało się pod koniec lat 60-tych w stanie pełnego
rozkwitu, przy czym jego powiązania z Watykanem, o których nigdy nie mówił,
przynosiły mu zawsze korzyści. Przez ciągły transfer kapitału z jednego
przedsiębiorstwa do drugiego udawało mu się stale powiększać swoje udziały.
Ale w 1971 roku podjął złą, brzemienną w skutki decyzję. Spróbował przejąć
duże mediolańskie towarzystwo holdingowe o nazwie Bastogi, przedstawiając mu
swoją ofertę zakupu akcji, jednak potężny biznes mediolański sprzymierzył się z
państwowymi placówkami w Rzymie, chcąc w ten sposób przeszkodzić Sindonie
w przejęciu przedsiębiorstwa. Zrobili to nie tylko dlatego, że uważali Sindonę za
cuchnącego cebulą odszczepieńca z Sycylii", ale również cattiveria" z czystej
nikczemno-ści. Także uprzedzenia etniczne odegrały tu swoją rolę: północne
Włochy nie mają zbyt wysokiego mniemania o Sycylijczykach.
Najwyrazniej Guido Carli ówczesny prezes banku włoskiego podzielał te
uprzedzenia, ponieważ było ogólnie wiadomo, że nie tolerował Sindony. Kiedy
pewnego razu obu mężczyznom przyszło siedzieć obok siebie, w pierwszej klasie
samolotu lecącego z Nowego Jorku do Rzymu, Sindona próbował nawiązać
rozmowę z Carlim. Carli uciął ją, przykrywając twarz ciemną chustką i przez
siedem godzin udawał, że śpi, udaremniając tym samym wszystkie próby
zbliżenia się Sindony do niego.
Kiedy więc bank włoski wyraził swoje niezadowolenie z zamiaru połknięcia"
przez Sycylijczyka firmy Bastogi, było to dla Sindony równoznaczne z
pocałunkiem ojca chrzestnego", a Hambros Bank, który nabył 25% udziałów w
banku Privato Finanziara Sindony, pozbył się wszystkich powiązań z nim. Z
przekonaniem, że stał się obiektem dyskryminacji północy i persona non grata we
własnym kraju, zawiedziony bankier postanowił opuścić Włochy. Wyraził swoją
gotowość rozpoznania amerykańskiego rynku w imieniu interesów papieskich,
jednak pod warunkiem, że nikt tak długo , jak to tylko będzie możliwe, nie dowie
się o jego powiązaniach z papieżem. Sindona posiadał już w Ameryce trzy
przedsiębiorstwa: Oxfort Electric, Interphoto i Angus Inc. Stanowiły one dobrą
przykrywkę dla jego działalności.
Po przyspieszonym kursie języka angielskiego w Londynie przeniósł się do
Nowego Jorku i wykorzystując swoją znajomość angielskiego rzucił się w lipcu
1972 roku w wir interesów: nabył 52% udziałów w firmie Talcott National,
przedsiębiorstwa finansowego o 115 letniej tradycji oraz prawie 22% udziałów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]