[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czy Cymeryjczyk jest bezpieczny i domagali się, by pozwolił im wejść na górę.
Odkrzyknął im, by zaczekali, po czym uwolnił dziewczynę i okrył ją zdartym z otomany
fragmentem jedwabnej narzuty. Rzuciła mu się na szyję z płaczem.
 Conanie! Wiedziałam, że przyjdziesz. Mówili, że nie żyjesz, ale ja wiedziałam, że to
nieprawda!
 Zostaw to na potem  burknął.
Z mieczami Kuszytów wrócił na balkon i przekazał Nanaja w ręce Zuagirów, a potem sam
zwinnie zeskoczył do ogrodu
 I co teraz, panie?  spytali Zuagirowie, paląc się do walki.
 Wracamy tą samą drogą: przez sekretne drzwi, a potem do wąwozu, przez wrota
Piekieł.
Ruszyli pędem przez ogród. Conan ciągnął Nanaję za rękę. Nie przebiegli nawet tuzina
kroków, gdy z oddali przed nimi i z pałacu za ich plecami dobiegł głośny szczęk stali.
Złowieszcze przekleństwa zmieszały się z brzękiem oręża. Rozległ się głośny trzask
zamykanych drzwi, a w chwilę potem jakaś postać wybiegła im na spotkanie spośród
gęstwiny krzewów. Był to Zuagir, którego zostawili na straży przy złoconych drzwiach. Klął
na czym świat stoi i zaciskał dłoń na zranionym, ociekającym krwią przedramieniu.
 Hyrkańskie psy u drzwi!  wykrzyknął.  Ktoś zobaczył, jak zabijaliśmy Kuszytów i
powiadomił Zahaka. Dzgnąłem jednego w brzuch i zamknąłem drzwi, ale nie wytrzymają
zbyt długo.
 Antarze, czy jest jakieś wyjście z tego ogrodu, które nie prowadzi przez pałac? 
zapytał Conan.
 Tędy!  Zuagir popędził w stronę północnej ściany, ukrytej pośród gęstego listowia. Z
oddali dobiegł ich trzask pękających złoconych drzwi, wyważanych przez nomadów. Antar
przy pomocy miecza torował im drogę poprzez chaszcze, dopóki oczom wszystkich nie
ukazały się sprytnie zamaskowane drzwi w ścianie. Conan włożył rękojeść noża w łańcuch
przytrzymujący starą kłódkę i przekręcił ciężką broń, trzymając za ostrze. Jego mięśnie
napięły się jak postronki. Zuagirowie przyglądali się, jak dysząc ciężko mocował się z
łańcuchem, podczas gdy w dali za ich plecami narastała wrzawa. W końcu, po którymś
gwałtownym szarpnięciu łańcuch pękł z trzaskiem. Wbiegli do drugiego, mniejszego ogrodu,
oświetlonego wiszącymi lampami. W tej samej chwili złocone drzwi puściły i strumień
uzbrojonych postaci wdarł się do Rajskiego Ogrodu. Pośrodku ogrodu, w którym znalezli się
uciekinierzy, znajdowała się wysoka, smukła wieża, którą Conan zauważył, kiedy po raz
pierwszy znalazł się w pałacu. Na wysokości drugiego piętra wieża ozdobiona była
okratowanymi balkonami. Ponad linią balkonów znacznie się zwężała i biła w niebo na
wysokość trzydziestu metrów. Na szczycie wieży znajdowała się płaska platforma
obserwacyjna.
 Czy jest stąd jakieś wyjście?  spytał Conan.
 Te drzwi prowadzą do pałacu, niedaleko schodów wiodących do lochów  rzekł Antar
wskazując na ciemny prostokąt w murze.
 No to ruszamy!  rzucił Conan zamykając za sobą drzwi i blokując je sztyletem.  To
powinno ich zatrzymać chociaż na parę sekund.
Przebiegli przez ogród do wskazanych przez Antara drzwi, ale okazało się, że były one
zamknięte na głucho. Conan próbował wyważyć je ramieniem, lecz jego wysiłki okazały się
bezskuteczne, bo drzwi nawet nie drgnęły.
Kiedy wrota zablokowane przez Conana zaczęły ustępować, z ust dziesiątków pustynnych
koczowników dobył się radosny okrzyk. Płonęli żądzą zemsty. Przy wtórze złowróżbnych
ryków ludzie Zahaka, nomadowie o dzikich, wykrzywionych potwornymi grymasami
twarzach, wymachując szaleńczo bronią naparli na ogrodowe wrota.
 Do wieży!  rozkazał Conan.  Jeżeli się tam dostaniemy&
 Magus często uprawiał czary w komnacie na górze  rzucił zdyszany Zuagir biegnąc
w ślad za Conanem.  Nie wpuszczał tam nikogo prócz Tygrysa, ale ludzie mówią, że było
tam sporo broni. Strażnicy śpią na dole&
 Dalej!  ryknął Conan i wysforował się na czoło, ciągnąc za sobą Nanaję. Dziewczyna
zdawała się unosić w powietrzu jak piórko. Drzwi w ścianie w końcu puściły i zgraja
Hyrkańczyków, przewracając się i potykając, wdarła się do ogrodu. Z odgłosów, jakie
dochodziły ze wszystkich stron, można się było domyślić, że ich pojawienie się w Ogrodzie
Wieży jest tylko kwestią minut.
Gdy Conan zbliżył się do wieży, drzwi u jej podstawy otwarły się i z wnętrza wypadło
pięciu rozsierdzonych strażników. Z ich ust dobył się okrzyk zdziwienia, kiedy w blasku lamp
zobaczyli nacierającą na nich, rozszalałą grupę Zuagirów z Conanem na czele. Nim zdążyli
sięgnąć po broń, Cymeryjczyk był już wśród nich. Dwóch padło od ciosów jego miecza,
podczas gdy Zuagirowie rozprawili się z trzema pozostałymi tnąc, krojąc i dzgając, dopóki w
ciałach wrogów tliła się jeszcze choć odrobina życia.
Hyrkańczycy z Rajskiego Ogrodu byli już tuż tuż. Pędzili co sił w nogach w stronę wieży,
odziani w błyszczące zbroje, z obnażoną stalą w dłoniach.
Zuagirowie wdarli się do wnętrza wieży. Conan zatrzasnął ciężkie wrota z brązu i zasunął
zasuwę, która z powodzeniem wytrzymałaby atak słonia, na moment przed atakiem
Hyrkańczyków na drzwi. Conan i jego ludzie z błyszczącymi oczyma i zaciśniętymi zębami
wbiegli po schodach na górę. Dotarli na miejsce w komplecie, nie licząc jednego z Zuagirów,
który w połowie drogi stracił przytomność z upływu krwi. Conan zarzucił go sobie na plecy i
zaniósł na górę, gdzie, położywszy go na podłodze, polecił Nanai, aby się nim zajęła. Potem
dokonał krótkiego przeglądu sprzętów znajdujących się w pomieszczeniu. Zatrzymali się w
górnej komnacie wieży, z niewielkimi oknami i drzwiami prowadzącymi na okratowane
balkoniki. Zwiatło z latarń w ogrodzie przechodziło przez kraty i okna i obsypywało swym
blaskiem kolekcję broni zawieszonej na ścianach. Były tu hełmy, pancerze, tarcze, włócznie,
miecze, topory, maczugi, łuki i kołczany pełne strzał. Broni wystarczało, by obdzielić nią cały
oddział i nie ulegało wątpliwości, że w komnatach na wyższych piętrach jest jej o wiele
więcej. Virata uczynił z tej wieży arsenał, pomijając fakt, że odprawiał w niej swoje magiczne
obrzędy.
Zuagirowie zdejmując łuki i kołczany ze ścian zaintonowali radosną pieśń, a potem zajęli
stanowiska na balkonach. Choć kilku z nich było lekko rannych, wszyscy razno zaczęli słać
strzałę za strzałą w wyjący wściekle tłum żołnierzy kłębiący się w dole. Napastnicy
odpowiedzieli gradem strzał, które zadudniły o kraty balkonu, a kilka z nich wpadło do
wnętrza wieży. Wojownicy z dołu strzelali na oślep, bo nie byli w stanie dostrzec ukrytych w
cieniu Zuagirów. Tłum napastników zmierzał w kierunku wieży ze wszystkich stron. Zahaka
nie było widać, ale pod wieżą tłoczyła się co najmniej setka Hyrkańczyków i tuziny
wojowników innych ras. Przemykali przez ogród wyjąc jak opętani. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl