[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mózgu psa. Proszę się przygotować, zaboli.
Co powiedziawszy, wbił mi grubą igłę w ramię w pobliżu ugryzienia, a potem
drugi raz, powyżej. Bolało bardziej niż ugryzienie.
Nawet ja wiedziałam, że próbki mózgu nie da się pobrać od żyjącego psa.
Doskonale, pomyślałam w pierwszej chwili. Głupi sukinsyn na to zasłużył. Lecz potem
przypomniałam sobie stare niemądre psisko, mojego kumpla, najlepszego towarzysza,
i to, jak niezmordowanie starał się mnie uwieść, nawet gdy wyjaśniłam, że jestem
mężatką. Nie mogłam zrobić mu krzywdy. Zatem trzeciego, siódmego, czternastego i
dwudziestego ósmego dnia po tym, jak zostałam ugryziona, zameldowałam się znów
w gabinecie, by otrzymać dalsze bolesne zastrzyki. Pies tymczasem zniknął i nigdy
więcej go nie widziałam.
*
* *
Kiedy wróciłam o jedenastej do domu, Ed już tam był, zdenerwowany i
wściekły, że pozwoliłam mu się martwić. Gdy wyjaśniłam, gdzie się podziewałam, i
pokazałam paskudne czerwone ślady na ręce, odpuścił i okazał stosowne współczucie.
- Choć prawdę mówiąc - powiedział, ucałowawszy moją dłoń - powinnaś była
zadzwonić.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie na sofie, a on podtrzymywał delikatnie moją
zranioną rękę. Przez chwilę znowu byliśmy parą zakochanych. Przyjaciółmi. A teraz
to. On chce, bym go przeprosiła, zdumiałam się.
- Próbowałam - powiedziałam. - Dwa razy.
- Mimo to się martwiłem.
Gdzie on był? Pomyślałam.
- Próbowałam - powtórzyłam. - A tak nawiasem mówiąc, gdzie byłeś?
Ed skrzywił się.
- Co masz na myśli? Jak to: gdzie byłem? Przecież wiesz, że pracowałem.
- Tak tylko zapytałam. Powinieneś sprawić sobie komórkę. Na wypadek nagłej
konieczności. Ostatnio często nie ma cię w biurze.
Ed przewrócił oczami.
- Zawsze przebywałem dużo poza biurem, Amando, taką mam pracę. Przecież o
tym wiesz.
Więc dlaczego nie kupisz sobie telefonu?
- Więc dlaczego nie kupisz sobie telefonu?
- Po co, żebyś mogła mnie pilnować?
- Nie, nie po to, bym mogła cię pilnować. Już prędzej po to, byś jeśli twoją żonę
ugryzie wściekły pies, mógł odwiezć ją na pogotowie.
Ed puścił moją rękę.
- Zamierzasz robić to częściej? Drażnić się z bezpańskimi psami i zarażać
wścieklizną? Bo jeśli tak, może powinnaś dać się zaszczepić albo coś w tym rodzaju.
Siedzieliśmy teraz sztywno jedno obok drugiego.
- Tak, Ed - powiedziałam. - Zamierzam robić to częściej.
Kiedy po siedmiu dniach poszłam do doktor Flynn, aby otrzymać kolejny
zastrzyk, wspomniałam mimochodem o omdleniu, jakie przydarzyło mi się przed
kilkoma tygodniami. Doktor Flynn była blondynką, mniej więcej w moim wieku. Od
lat opiekowała się Edem i kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, a było to w dzień po
wizycie na pogotowiu, natychmiast poczułam się zazdrosna. Nie była osobą, którą
wybrałabym, aby badała mego nagiego męża. Jednakże mój lekarz, doktor Jeff
Winston, zmarł dwa miesiące wcześniej na zawał, a Ed wprost rozpływał się nad
doktor Flynn.
Zbadała mnie starannie, pobrała krew, a potem wypytywała przez niemal pół
godziny o dzień, kiedy zemdlałam. Co jadłam? I kiedy? Czy miewam dziwne
zachcianki, jeśli chodzi o jedzenie? Dziwaczne sny? Nierozsądne myśli? Czy bywam
wystawiana na działanie toksycznych substancji? I tak bez końca.
Wreszcie po całym tym wypytywaniu, testach, kłuciu i pobieraniu próbek
powiedziała, że mam niskie ciśnienie i powinnam jeść więcej soli. Spodobała mi się ta
diagnoza. Wszystko dawało się wyjaśnić, nie było czym się przejmować.
Potrzebowałam tylko większej dawki soli.
Uznałam, że skoro napar siostry Marii nie wywarł odczuwalnych skutków,
widać nie był mi potrzebny. Oczywiście stosowałam go i tak, ale wyłącznie dla zabawy.
Z ciekawości. Lecz sny, w których pojawiała się karmazynowa plaża i niezwykła
kobieta, nie znikały. Nadal kłóciłam się z Edem, zdarzało mi się też złapać na ulicy
taksówkę i pojechać do baru, gdzie wypiłam kiedyś morze tequili. Nad miasto
nadciągnęła fala upałów i wszyscy stali się niezwykle drażliwi. Ed wracał wieczorami
do domu, skarżąc się na upał, a ja miałam ochotę go udusić. Wiedziałam, że jest
gorąco. Nie musiałam jeszcze o tym rozmawiać.
Od czasu do czasu przemykało mi przez myśl, że bardzo się zmieniłam. Cofałam
się wówczas pamięcią, przyglądałam sobie i byłam przerażona. Dawna Amanda, ta,
którą od lat doskonaliłam, najchętniej uniosłaby głowę i wrzasnęła głośno ze strachu.
Lecz właśnie w chwili kiedy już miałam dostrzec prawdę, kiedy fragmenty
układanki już zaczynały wskakiwać na swoje miejsce i niemal widziałam, że sytuacja
staje się przerażająco, drastycznie zła, demon wtrącał swoje trzy grosze zapewniając,
że nic podobnego, jestem tą samą Amandą, którą byłam zawsze. Tylko lepszą.
A potem odbyło się przyjęcie w  Earmark", śródmiejskim hotelu dla
podróżującej samolotami socjety. Fields&Carmine zaprojektowali od nowa wystrój
holu, restauracji i baru i zostali zaproszeni na inauguracyjne party. Ed, jakże by
inaczej, musiał pracować tego dnia do pózna, zabrałam się więc taksówką z innymi
samotnymi osobami z biura.
Zamierzałam zostać na kilka drinków, wypełnić zobowiązania wobec firmy i się
zmyć. Jednakże przyjęcie nabrało tempa i szybko stało się jasne, że niełatwo będzie
wyjść niezauważonym. Ludzie, z którymi przyjechałam, gdzieś znikli. Wdałam się w
pogawędkę z braćmi Tomem i Billem Earmarkami, właścicielami hotelu. Ledwie ich
znałam - rozmawialiśmy przez krótką chwilę w biurze, uczestniczyłam też w kilku
naradach. Nie minęło wiele czasu, a Tom zaprowadził mnie za bar, by poczęstować
martini, które sam przyrządził, aby ominąć kolejkę, a potem zaproponował, że mnie
oprowadzi. Gdy tylko dotknął mego ramienia, poczułam przebłysk intuicji - podobasz
mu się, i to od dawna, od pierwszej chwili, kiedy zobaczył, jak wchodzisz do biura ze
świeżą opalenizną na nosie i rozpuszczonymi włosami.
Pózniej obraz zaczął się zacierać. Rozmawiałam z Tomem. Jego oczy, ładne,
duże, czyste i niebiesko-szare, z każdą chwilą bardziej mi się podobały. Piliśmy
martini, ale alkohol wcale na mnie nie działał. Było mnie tam coraz mniej.
Wyślizgiwałam się. Rozmawiałam z Tomem, choć nie miałam pojęcia o czym, jego
oczy z każdą chwilą wydawały mi się ładniejsze, podobnie jak kości policzkowe -
doprawdy nieodparte - więc rozmawiałam, nie, nie tylko rozmawiałam, flirtowałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl