[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkich sił powstrzymać burczenie w brzuchu, gdyż zasiedli w końcu do stołu
dopiero przed dziewiątą. Popatrywała z niepokojem na Jacka, czy nie zemdleje z
głodu  w domu jedli zwykle kolację o szóstej.
Wcześniejsza rozmowa w salonie też niezbyt się kleiła. Najgorszy moment
nastąpił, kiedy Archie spytał, gdzie Jack pracował przed przejściem na rentę.
 W prasie  powiedział Jack.
 Rozumiem...  kiwnął głową Archie, myśląc, że był dziennikarzem.  Bardzo
ciekawa praca. Całe szczęście, że złamano ten absurdalny strajk drukarzy.
Nastąpiła martwa cisza, podczas której Lucy miała ochotę zsunąć się z krzesła i
schować pod dywan.
 Byłem kierownikiem drukarni  powiedział Jack sztywno. Archie zatopił
wzrok w swoim dżinie z tonikiem.
 Ach, tak...
 Z milczenia, które zapadło, uratował ich dopiero powrót Peggy i Caroline z
obchodu domu.
Tej nocy Caroline długo nie mogła zasnąć. Dałaby wszystko, żeby mieć
pewność, że Lucy będzie szczęśliwa.
Rozdział 14
Rob poprosił ją o rękę na swój własny, wysoce oryginalny sposób. Ten wieczór
nie zaczął się jakoś szczególnie romantycznie, ale ich wieczory rzadko bywały
romantyczne.
 Jeśli jeszcze raz mnie opieprzy, to popamięta!
Rob krążył ze złością po saloniku, upiększonym kwiecistymi zasłonami, które
Caroline kupiła Lucy wraz z dwiema poduszkami o tym samym wzorze.
 To tylko takie drobiazgi  powiedziała, krzątając się po ich domu, który
wydawał się dla niej za mały  ale jednak robią różnicę.
Lucy leżała wyciągnięta na sofie, wyczerpana po całym dniu znoszenia
kaprysów prezenterki-primadonny, z którą współpracowała jako osoba
przygotowująca materiał do wywiadów. Miał to być tłusty kąsek zlecony jej przez
dyrektora rozgłośni, któremu wyraznie się podobała i który zawsze przysuwał do
niej krzesło odrobinę za blisko. Przypominał jej wielkiego, tłustego borsuka, ale go
tolerowała, bo lubiła swoją pracę  przynajmniej wtedy, gdy nie musiała
współpracować z tą koszmarną babą, przy której Joan Collins była wcieleniem
słodyczy. Filigranowa prezenterka przypominała jej złośliwą karlicę, wiecznie
wypatrującą ofiary, żeby się na niej wyżyć.
Shirley Cross  z programu Shirley Cross przedstawia! (oklaski)  zjadała
swoje współpracownice na śniadanie. Już po tygodniu każda z nich biegła z
płaczem do biura dyrekcji, błagając o przeniesienie do innej audycji, innej stacji,
gdziekolwiek. W latach siedemdziesiątych miała swój własny program w rozgłośni
ogólnokrajowej i nieuchronnie spadała coraz niżej w dziennikarskim rankingu. Z
jaśniejącej gwiazdy stała się dogasającą iskierką. Jednak czepiała się pazurami
przebrzmiałej sławy, niepomna tego, że dla wszystkich innych w radiostacji jest
upiornym przeżytkiem.
Niebywale leniwa, wpływała do studia na pół godziny przed programem,
oczekując, że wszystko dostanie podane na tacy. Lucy pracowicie wystukiwała
przesłodzone życiorysy i pytania do jej gości, ale te ostatnie były rzadko
wykorzystywane, jako że jedyne, o czym Shirley chciała rozmawiać, to wspominki
z szalonych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Bill, który razem z nią zbierał
materiały, doczekując w lokalnej rozgłośni należnej mu z BBC emerytury, mówił:
 Jeśli jeszcze raz wspomni o Hollies, pójdę i osobiście ją uduszę.
Podczas przerwy muzycznej Shirley patrzyła na nich jastrzębim wzrokiem
przez okno reżyserki i jeśli tylko zauważyła jakąś wymianę zdań, syczała przez
intercom:
 Kawy. Bezkofeinowej. Natychmiast.
Albo:
 Muszę zjeść coś słodkiego. Czuję, jak spada mi poziom cukru we krwi.
Kiedy wiedziała, że przebrała miarę  co zdarzało się często  przyzywała na
ratunek cały swój syntetyczny wdzięk, oblepiając ofiarę górą cukrowej waty.
Podlizywała się bezwstydnie swoim.. sławnym gościom  i zwykle udawało
jej się namówić gwiazdy pantomimy z Opera House w Manchesterze na
półgodzinną przejażdżkę do ich radia, pod warunkiem że wysłano po nie
samochód. Lucy nieraz siedziała z głową opartą na rękach o ósmej rano, starając
się wymyślić interesujące pytania do kogoś, kto pięć lat temu występował w serialu
Sąsiedzi  w dwóch epizodach.
 O co chodzi tym razem?  spytała Roba, nie otwierając oczu.
Rob podniósł jej nogi i usiadł obok na sofie.
 Pomyliłem podpis pod zdjęciem  powiedział. Ramiona mu zadrżały. 
Wykryli to dopiero w korekcie.
Lucy otworzyła oczy i zganiła go wzrokiem.
 Co znowu nabroiłeś?
 Trochę mi się pomieszało. Mieliśmy ten groteskowy policyjny rysunek faceta
z maską małpy, który obrabował jubilera na głównej ulicy, i podpis powinien
brzmieć:.. Czy ktoś widział tego człowieka? , co już samo w sobie było dość
śmieszne. Ale potem dostałem też artykuł ze zdjęciem nowej przewodniczącej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl