[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wstrzymać falę gniewu, która znowu zaczęła się rozlewać po jej wnętrzu niczym lawa.
Położyła dłonie na ramionach Coral. - Nie powiedziałam ci o tym, bo nie chciałam ci
zrobić przykrości. Gdybym jednak wiedziała, że Nico zwali winę na mnie, wymyślając tę
żałosną bajeczkę... Nigdy nie zrobiłabym ci takiego świństwa, Coral. Jesteś moją przyja-
ciółką. Ufamy sobie nawzajem. A raczej, ufałyśmy - zakończyła ponurym tonem.
Coral z całych sił objęła Emily i uściskała ją mocno.
R
L
T
- Och, Emily! - wyszeptała gorączkowo. - Przepraszam... wybacz mi! Nie mam
pojęcia, jak mogłam mu uwierzyć. I przepraszam, że tamtego dnia rzuciłam się na
Giovanniego... Chciałam się tylko odegrać. Byłam taka wściekła i zrozpaczona. Musisz
jednak wiedzieć, że już sekundę pózniej czułam się ohydnie. Brzydziłam się sobą.
- Chcesz powiedzieć, że Giovanni...
- Gio nic nie zrobił! - załkała Coral. - To moja wina. Wypiłam za dużo. Coś mi od-
biło. Kiedy wyszłaś, usiadłam obok niego i nagle... przyssałam się do niego. Ani drgnął.
Widocznie był zbyt zaszokowany albo uprzejmy, żeby mnie odepchnąć. I nagle ty wró-
ciłaś... - Wydmuchała nos w chustkę. - Czy wybaczysz mi?
Emily również objęła przyjaciółkę i otarła łzy z jej twarzy. Poczuła, jak trucizna,
która krążyła w jej żyłach, nagle znika, a serce znowu jest lekkie, przepełnione niewy-
słowioną ulgą.
- Oczywiście, że ci wybaczam - wyszeptała. - Znowu jesteśmy przyjaciółkami. Na
zawsze...
Ilekroć zadzwonił telefon komórkowy, Emily miała nadzieję, że dzwoni Giovanni,
by przekazać dobre wieści o stanie zdrowia Ruperta. Wielokrotnie sama łapała za telefon
i wybierała jego numer, lecz w ostatniej chwili rozmyślała się. Co prawda nigdy nie spo-
tkała Ruperta, lecz do głębi przejęła się jego historią. Przecież to się może przytrafić
każdemu. W każdej chwili wszystko może się zawalić - nagle w człowieku gasną światła,
i... koniec. Z całych sił chciała wierzyć, że życie nie może być aż tak okrutne. Chciała
usłyszeć, że Rupert się obudził.
Dopiero w czwartek po południu odebrała telefon, na który tak długo czekała.
- Giovanni! Jak się czuje Rupert?
- Wyliże się z tego - oświadczył cichym, lekko drżącym głosem. - Ubiegłej nocy
odzyskał pełną przytomność.
- To cudownie! - zawołała rozradowana. - Opowiedz mi o wszystkim. Dlaczego
tamtego dnia zemdlał i zapadł w śpiączkę? Czy lekarze wykryli u niego... - Nie chciała
wypowiadać na głos słowa, którego tak bardzo się bała.
W słuchawce zaległa dłuższa cisza.
R
L
T
- Nie chcę mówić o tym przez telefon. Nadal jestem w szpitalu. Bardzo chciałbym
się z tobą zobaczyć, Emily. Możesz się ze mną spotkać dziś wieczorem? Gdziekolwiek -
dodał niemal błagalnym tonem.
- Oczywiście. - Nie chciała go zapraszać do domu. Wpadła na inny pomysł. - Spo-
tkajmy się nad Tamizą, przy London Eye, o ósmej. Pójdziemy na drinka albo na kawę.
- Dobrze. Dziękuję, Emily.
Po pracy pobiegła prosto do domu. Miała mało czasu. Przebrała się szybko w
śliczną różową sukienkę na ramiączkach, odświeżyła się, poprawiła makijaż, rozczesała
włosy i związała je w dziewczęcy kucyk. Pomimo pośpiechu i tak spózniła się dwadzie-
ścia minut. Już z daleka dostrzegła Giovanniego - jego wysoka, potężna i mroczna postać
wyróżniała się w kolorowym, lecz nijakim tłumie. Emily podbiegła do niego, niemal po-
tykając się na schodach.
- Tak się cieszę, że cię znowu widzę - powitał ją z uśmiechem. - Zarezerwowałem
dla nas krótki rejs łodzią po Tamizie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Nie, brzmi ciekawie - odparła.
Wziął ją za rękę, zaprowadził do przystani i pomógł wejść do czekającej już na
nich łódki. Na pokładzie znajdowała się zaledwie garstka ludzi. Giovanni wskazał ręką
wolne miejsce z tyłu łodzi, z dala od reszty pasażerów. Usiedli obok siebie. Emily
pierwszy raz od wielu dni znowu mogła spojrzeć w te ciemne, hipnotyczne oczy. Szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl