[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby mieć z tobą cokolwiek wspólnego - odpowiedziała podniesionym
głosem. - Jak śmiesz dzwonić do mnie i rzucać takie pomówienia! Nie chcę
cię więcej znać, rozumiesz?
- Mauro, nie musisz... - nie dokończył, bo rzuciła słuchawką.
Kiedy parę minut później Doug wrócił do domu, Maura siedziała przy
stole w kuchni, nadal nie mogąc się uspokoić.
- Dobrze się czujesz? - Dotknął ręką jej ramienia, z uwagą
przyglądając się twarzy.
- Nic mi nie jest. Scott dzwonił.
- Walker? Czego chciał? - zapytał, czując że zaczynają ponosić go
nerwy.
- Dowiedział się, że wzięliśmy ślub, i chciał nam pogratulować -
odpowiedziała cierpko.- I to wszystko? - bacznie wpatrywał się jej w oczy. -
To wszystko, co miał do powiedzenia?
Był zaskoczony. Maura zastanawiała się, czy powiedzieć mu o
szczegółach rozmowy.
- Jak się czułaś, znowu z nim rozmawiając? - zapytał po chwili
milczenia.
Wzruszyła ramionami. Chciała powiedzieć, że była wściekła, ale
musiałaby mu wtedy opowiedzieć wszystko do końca.
- Zaskoczył mnie tym telefonem.
Anula & pona
Doug skrzyżował ręce na piersiach. Jego poważna twarz wydawała się
nieprzenikniona.
- Powiedział coś, co cię zasmuciło?
Maura spojrzała na niego, ale zaraz odwróciła wzrok. Nie cierpiała
kłamstwa, ale prawdy też nie mogła mu powiedzieć.
- Niby co?
- No wiesz... że żałuje, że tak cię potraktował, albo że tęskni za tobą i
chce, żebyś wróciła - wyliczał rzeczowo, jak na przesłuchaniu.
Maura otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, wstała i nalała sobie
wody.
- Nie, nic takiego nie mówił.
Doug nie wyglądał na przekonanego. Patrzył na nią z dziwnym
wyrazem twarzy. Zastanowiła ją ta reakcja. Czym się tak martwił? Ktoś z
boku mógłby pomyśleć, że jest zazdrosny.
- Myślisz, że jeszcze zadzwoni? - zapytał.- Wykluczone. Powiedziałam
mu wyraźnie, że sobie tego nie życzę - odpowiedziała szczerze.
Doug milczał pogrążony w czarnych myślach.
Miała ochotę podejść, przytulić się, zapewnić, że jedyne, co czuje do
Scotta, to niechęć i pogarda. Pragnęła powiedzieć mu o swojej do niego
miłości. Wydawał się jednak tak daleki, że nie miała odwagi.
Okazało się też, że w grafiku Douga nastąpiły zmiany i że tej nocy ma
dyżur. Musiała więc zrezygnować ze swoich romantycznych zamiarów.
Zjedli szybko kolację, rozmawiając o mało ważnych sprawach. Atmosfera
pozostawała nadal napięta i nie naprawiły jej nawet komplementy Douga.
Anula & pona
Przez cały czas unosił się nad nimi cień Scotta Walkera.
- Kolacja była przepyszna, Mauro. Przepraszam, że nie mogę dłużej
zostać - powiedział Doug, zbierając się do wyjścia.
- W porządku. To zrozumiałe - odpowiedziała Maura, starając się nie
okazywać rozczarowania.
- Nie czekaj na mnie - dodał. - Mogę późno wrócić.
Skinęła tylko głową. Coś ściskało ją za gardło, nie pozwalając
wydobyć słowa. Nagle ogarnął ją niezrozumiały smutek, jakby coś się
między nimi zmieniło.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły, Maura pozostała sama ze swoimi
myślami. To dziwne. Tyle lat mieszkała sama i nigdy nie czuła się samotna,
a odkąd są razem, ilekroć zostaje sama w domu, snuje się od pokoju do
pokoju, jakby czegoś szukała.
Zdmuchnęła świece i przestawiła kwiaty. Te romantyczne rekwizyty
wydały jej się teraz niemądre. Podobnie jak misterne plany na ten wieczór.
Wykąpała się i wskoczyła do łóżka z jednym ze swoich poradników dla
przyszłych mam. Wkrótce potem zasnęła.
To był długi, męczący dzień. Narady, trudne decyzje, mnóstwo ludzi z
problemami do rozwiązania. Grant Connelly rozłożył plik dokumentów do
podpisania i zajął się przeglądaniem pierwszego z nich. Kiedy zadzwonił
telefon, odebrał automatycznie.
- Panie Connelly, ma pan gościa, panna Angie Donahue. - W
rzeczowym komunikacie sekretarki kryło się pytanie. Charlotte Masters
doskonale znała terminarz spotkań Granta i to, że wyjątkowo rzadko
Anula & pona
przyjmował nieoczekiwanych gości. Chyba że była to Emma albo któreś z
dzieci.
Grant zdjął okulary i rzucił je na biurko. Co ona tutaj robi? Może coś
się stało Sethowi? - zaniepokoił się. Ale dlaczego nie zadzwoniła?
Cóż, to była Angie. Zawsze uważała, że świat kręci się wokół niej.
Wcisnął przycisk na aparacie telefonicznym.- Proszę, niech wejdzie -
powiedział z ożywieniem. Musiał przyznać, że ciekawiło go, co też mu
powie po tylu latach. Przygładził włosy, wyprostował krawat i włożył
marynarkę. Zaraz potem rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.
Angie nieśmiało otworzyła drzwi i weszła do gabinetu. Grant podniósł
się i wyszedł zza biurka, żeby się z nią przywitać.
- Witaj, Grant. Ależ cię zaskoczyłam, co? - zaniosła się dziewczęcym
śmiechem, podając mu dłoń. - Ładnie z twojej strony, że mnie przyjąłeś.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]