[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szybko sobie z ni poradzi mrukn Tourmast.
Po prostu j przekona em. Mój plan jest najlepszy.
Naprawd ?
Rand i zmarszczy brwi i spojrza na przyjaciela.
Nie wierzysz mi?
Tourmast u miechn si lekko.
Mam pewne w tpliwo ci. Zerkn na Winuna.? Ale wierz ci. Wierzy em ci ju na
Koba. I na Eirrosad. I nie zawiod em si .
Rand i poczu si nieswojo. Musi uwa . Je li zw tpi w niego cho na chwil , to bez
wahania zamelduj komu trzeba o wszystkich poczynaniach przyjaciela.
Oczywi cie, gdyby do tego dosz o, oznacza oby to kres wszelkiej nadziei. Jego los by by
przes dzony. Wiedzia te , e Tourmast nie da by sob pomiata jak ta nieszcz sna pani
oficer. By Kossutczykiem i wy mia by nawet dowódc . Teraz Rand i nie mo e si potkn .
Nie b dzie czasu na wyja nienia, nie b dzie szansy naprawienia najmniejszego nawet b du.
Jednak Tourmast mia racj . Dowodz ca podda a si dziwnie szybko. Ale trudno, potem
dzie si tym martwi .
Saguio pokiwa mu dyskretnie, gdy ca a trójka wsiad a na pok ad desantowca. Ciekawe,
jak b dzie wygl da jego brat bez tych kostnych naro li, z normalnymi oczami, nosem,
uszami, palcami. Mo e ju nied ugo si przekona.
Poczekamy na pomoc miejscowego czasu stwierdzi beznami tnie.
W stosownej porze zebra wko o siebie przyjació i jeszcze paru nierzy. Komunikatory
przekazywa y jego s owa pozosta ym.
Winien wam jestem krótk odpraw . Zatem tak. Dwa niniejsze lizgacze pierwsze
przemkn pod barier . Je li im si uda, to znaczy nikt nie odniesie obra i pozostaniemy nie
zauwa eni, desantowiec ruszy ich ladem. Skoro ekran nie przerobi nas na frytki, ruszymy
kana em a pod same budynki. Tam wysi dziemy i spróbujemy wedrze si do rodka.
Poszczególne budowle wewn trz strefy chronionej mog w ogóle nie by strze one. Je li to
si uda, podzielimy si na paruosobowe dru yny. Du a grupa nazbyt przyci ga uwag .
Jaki nierz podniós r .
Przepraszam, ale opuszczaj c pojazdy, pozbawimy si wsparcia ci szej broni.
Owszem, ale nie zapominaj, e mamy przej instalacje nietkni te. Ponadto bez
pojazdów wzbudzimy mniej podejrze . Zreszt , skoro b dziemy ju w rodku, to i lizgacze
niewiele zmieni . Gdyby zrobi o si gor co, wycofamy si do kana u i ustawimy szyk
obronny.
Przesun oczami po zebranych.
Pami tajcie: na ile to b dzie mo liwe, musimy unika walki. Ten i ów zaszemra
zdumiony. Nie strzela , nie zabija , chyba e w samoobronie. Po cichu atwiej b dzie nam
przenikn do kluczowych punktów obiektu.
Na Eirrosad by o inaczej rzuci kto obok.
Rand i nawet nie spróbowa ustali , kto.
To nie jest Eirrosad przypomnia cicho. To w pe ni cywilizowany wiat, który
chcemy opanowa przy minimum zniszcze . Ka dy idiota potrafi strzela do ruchomych
celów. Prawdziwy nierz wie, kiedy nie poci ga za spust.
Ale tak si nie walczy stwierdzi kto inny, wa c si na ironi .
Wiecie co? powiedzia Rand i Zaczynacie gada jak banda Ziemian. Nikt nie
zareagowa na obelg .
A co b dzie, gdy wejdziemy do rodka? spyta Winun w zapad ej nagle ciszy. Tam
dzie jasno. Poznaj , kim jeste my.
Owszem, ró nimy si oporz dzeniem i tak dalej przyzna Rand i. Ale z daleka
ujdzie. Wystarczy, eby si zawahali. A taka chwila wahania zwykle drogo kosztuje.
Teraz ty mówisz jak cz owiek mrukn Tourmast.
Mniejsza, kto to wymy li , wa ne, eby skutkowa o powiedzia Rand i i spojrza na
przyjaciela. Czy Tourmast po yje dostatecznie d ugo, aby dowiedzie si , kim jest naprawd ?
To czyste wariactwo orzek nagle Winun. Ale dok adnie czego takiego mo na si
by o po tobie spodziewa , Rand i-aar. To si mo e uda .
Je li tak dorzuci Tourmast to staniesz si równie s awny jak Sivuon-ouw z Hantarit.
Nie pragn zosta bohaterem. Zamierzam jedynie osi gn jak najwi cej przy
minimalnych stratach i ryzyku. O ile nasze dane s aktualne, to spotkamy personel sk adaj cy
si g ównie z Hivistahmów. Plus troch O o yanów i Massudów. Obro cy to Massudzi. Jak
zwykle. No i garstka Ziemian.
I co z tego? spyta kto z ty u. Z Ziemianami te sobie poradzimy!
Nawet nie masz poj cia, dzieciaku, e gra idzie o stawk znacznie wy sz ni twoje
bezpiecze stwo, pomy la Rand i i zerkn na zegarek.
Dobra. Mamy jeszcze chwil . Przygotowa si , sprawdzi sprz t. Dy urni przy
czujnikach i ekranach niech maj oczy otwarte. Wystarczy, by kto tam na górze raz zerkn
do kana u, a wszystko si wyda.
Gdy w ko cu ruszyli, noc zapad a nieprzenikniona, dymy jeszcze zg stnia y, a eksplozje
przybra y na sile. Promienie b yska y raz po raz spopielaj c okolice w nadziei trafienia na
stanowiska przeciwnika. Szale stwo zniszczenia si ga o apogeum, i dobrze, bo system
obronny odbiera zbyt wiele sygna ów. Ma a grupa szturmowa mog a wtopi si w zgie k
bitwy.
Na dodatek ze wschodu nadci ga a burza. Wiatr poruszy k by dymu, deszcz spowi
pogorzeliska k bami pary. Grzmoty i b yskawice do czy y do wysi ków artylerii. Spore
utrudnienie dla obu walcz cych stron. Rand i wiedzia , e nie mo e zwleka ; jeszcze troch a
kana zamieni si w rw rzek . aden z pojazdów nie zosta zaprojektowany do poruszania
si pod wod .
nierze wstrzymali oddech, gdy pierwszy lizgacz przesun si pod barier . Ekrany
czujników pokazywa y wyra nie, jak blisko jest mierciono ne pole. Ulewa nie t umi a
obrazu.
Chwile pó niej przejecha drugi lizgacz. Brzuchem szorowa po b ocie. Po drugiej
stronie uniós si nieco na znak, e wszystko posz o dobrze.
Znacznie wi kszy i mniej zwrotny desantowiec pope leniwie na najni szej mocy
nap du. Rand i przenosi spojrzenie z jednego ekranu na drugi. Czujniki nie podnosi y jednak
alarmu, co znaczy o, e ekran nie styka si z kad ubem. Tylne kamery pokazywa y wci
pusty kana , jednak w ka dej chwili mog a pojawi si ciana wody.
Byli w rodku. Rand i kaza zmieni szyk na taki, który zmniejsza ryzyko wykrycia
przez wszelkie mo liwe detektory obronne. Wy czono nawet komunikatory i Winun musia
ka dorazowo wychyla si na deszcz, aby gromkim krzykiem przekazywa rozkazy pilotom
pozosta ych lizgaczy. I to by by o na tyle, je li chodzi o zaawansowane technologie,
pomy la Rand i, wiedz c wietnie, e nie ma ekranu, który w stu procentach wyt umi by
promieniowanie emitowane przez najprostsze nawet urz dzenie elektroniczne. Wystarczy
jeden dobrze dostrojony czujnik i ju . Zwyk e wrzaski by y trudniejsze do wykrycia.
Wci przy ograniczonej mocy dotarli kana em do rodka kompleksu. Wszyscy
wstrzymali oddech, gdy w górze przemkn z oskotem ci ki transportowiec. Szcz liwie,
cywilny pojazd nie mia bojowych detektorów, za oga my la a tylko o dostarczeniu adunku i
nie rozgl da a si . Nikt nie spojrza w dó .
Wysiedli na b otnistej asze powsta ej w zakolu ostro skr caj cego na zachód kana u.
Tourmast ponarzeka troch , e nie mog zabra adnej broni ci szej ponad osobist .
Zasilanie pojazdów zosta o wy czone i pieszo ruszyli przez warstw mu u.
Pami tajcie przypomnia raz jeszcze Rand i, podnosz c na chwil wizjer he mu. Od
tej chwili macie zachowywa si jak Ziemianie, wygl da jak Ziemianie, chodzi jak
Ziemianie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]