[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pewnie jacyś bliżsi lub dalsi krewni się nad nią zlitowali i pozwolili jej
tam zamieszkać. Zapomnijmy już o niej, Ingebjorg. Ciesz się lepiej tym, że
wkrótce spotkasz dobrych przyjaciół!
Przyznała mu rację.
Przywiązali konie do słupa przed klasztorną furtą, a furtianin, który od
razu rozpoznał Ingebjorg, ku jej zdziwieniu natychmiast wpuścił ich do
środka. Wcześniej nie wolno było wprowadzać nikogo bez pozwolenia matki
przełożonej bądz przeoryszy.
Ledwie zdążyli wejść, a otworzyły się drzwi rozmównicy i wyszła im na
spotkanie siostra Sigrid.
- Siostro Ingebjorg! - powitała ich rozradowana. - Tak bardzo pragnęłam,
żebyś nas odwiedziła! Modliłam się do Boga, by cię tu do nas przysłał.
Ingebjorg ze wzruszenia poczuła gulę w gardle i chlipnęła:
- Siostro Sigrid.
Padły sobie w ramiona, nie zważając na klasztorne reguły, które tego
zakazywały.
- Co u ciebie słychać, moje dziecko? Wyglądasz dużo lepiej. Widzę, że
powoli dochodzisz do siebie.
- Staramy się, jak możemy - wtrącił wesoło Bergtor.
Siostra Sigrid wypuściła Ingebjorg z ramion i usprawiedliwiła się
pośpiesznie:
- Przepraszam, panie Masson za moje maniery. Ale tak się ucieszyłam na
widok tego dziewczęcia, że całkiem się zapomniałam!
- Rozumiem - roześmiał się Bergtor i przywitał się uprzejmie z zakonnicą.
- Chodzcie do rozmównicy, ciekawa jestem usłyszeć nowiny.
- Muszę omówić pewną sprawę z klasztornym doradcą - wyjaśnił Bergtor.
- Zajrzę może do niego, a wy sobie w tym czasie spokojnie porozmawiacie.
Siostra Sigrid ociągała się przez chwilę.
- Nie wolno nam wpuszczać świeckich mężczyzn do klauzury, ale jeśli
przejdzie pan przez furtę do drugiego wejścia, znajdzie pan sirę Gunnara w
jego izbie na terenie posiadłości przyklasztornej.
- A jak on się czuje? - zapytała Ingebjorg z napięciem w głosie.
- Doszedł do siebie. To niemal cud.
- Wiem, dzięki czyjej pomocy wydarzył się ten cud - uśmiechnęła się
Ingebjorg.
Bergtor zniknął za bramą, a ona za siostrą Sigrid weszła do rozmównicy,
która budziła w niej jak najgorsze wspomnienia. Nie miała jednak wyboru,
gdyż przeorysza wskazała jej miejsce, więc zapytała:
- A co słychać u ciebie, siostro Sigrid?
- Zostałam wybrana na matkę przełożoną - odparła rozpromieniona
zakonnica. - Prawie jednogłośnie. Tylko dwie siostry głosowały przeciw.
- Nie musi mi siostra mówić, które - zaśmiała się Ingebjorg, ale zaraz
spoważniała. - A co z nimi? Też zostały ukarane?
- Nie wiem. Biskup ma się niebawem wypowiedzieć w tej sprawie. Mnie
jest ich naprawdę żal. Myślę, że nie chciały nikomu zaszkodzić. Po prostu
ślepo słuchały pani Thory, bo zbyt poważnie potraktowały ślub posłu-
szeństwa. Jedna z reguł benedyktyńskich brzmi przecież:  Gdy przełożona
wyda ci polecenie, bez zwłoki należy je wykonać, tak jakbyś otrzymała
rozkaz od samego Boga".
Ingebjorg pogłaskała dłoń zakonnicy i odrzekła:
- Ty, siostro Sigrid, zawsze myślisz jak najlepiej o swoich współsiostrach.
Jako matka przełożona sprawisz, że Nonneseter na powrót stanie się
klasztorem takim jak kiedyś. Wszelki strach, intrygi i obmowy ustąpią
miejsca miłości i wzajemnej trosce. Jestem tego pewna.
- Dziękuję, siostro Ingebjorg - odparła zakonnica wzruszona. - Opowiedz
teraz, jak ci się wiedzie i co wiesz na temat swojej przyszłości.
- Wiem tylko tyle, że mogę na razie mieszkać u Bergtora Massona i jego
żony, póki moi krewni ze Szwecji nie powiadomią mnie, co postanowili w
mojej sprawie. Bergtor Masson jest właścicielem dworu Belgen, położonego
na rogu ulicy Zachodniej i placu przed kościołem Zwiętego Klemensa.
Bardzo mi tam dobrze.
Siostra Sigrid posłała jej zdumione spojrzenie.
- Mówisz o tym dużym dworze z okazałym budynkiem mieszkalnym?
Ingebjorg przytaknęła.
- Użyczono mi tkalni, dużego pomieszczenia, gdzie mam ustawiony pulpit,
który Bergtor sprowadził od braci bosych. Nikt mi tam nie przeszkadza w
pisaniu.
- A więc nasz Pan jednak roztoczył nad tobą swą opiekuńczą dłoń, moja
droga siostro.
- Są jakieś nowiny w sprawie siostry Isabelle? - wypytywała Ingebjorg.
- Jeszcze nie. Możesz się z nią zobaczyć. Powiesz jej, gdzie się
zatrzymałaś.
- Dziękuję. A siostra Potentia, sira Jacob i inne siostry? Wszystko u nich
dobrze?
- Owszem, ale to całe zamieszanie odbiło się na naszych siostrach. Dla
niektórych to, co się stało, było całkowitym zaskoczeniem, inne domyślały
się, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. Wszystkie jednak przyjęły
usunięcie matki przełożonej z wielką ulgą. Także i te, które nie były
obiektem... jak to powiedzieć...
- Szykan - podpowiedziała jej Ingebjorg i dodała pośpiesznie: - Siostro
Sigrid, mogłabym odwiedzić cmentarz, skoro już tu jestem?
Ku jej zdumieniu, siostra umknęła spojrzeniem i rzekła z ociąganiem:
- Wydaje mi się... że raczej nie powinnaś, siostro Ingebjorg. To będzie dla
ciebie zbyt bolesne. Gdyby to był zwykły grób, byłoby inaczej - dodała
pośpiesznie.
Ingebjorg usiłowała uchwycić jej wzrok.
- Ale chyba nie chcesz mi, siostro, tego zabronić?
- Nie, tego nie mogę zrobić - pokręciła głową zrezygnowana nowa matka
przełożona.
- O co chodzi, siostro Sigrid? Poznaję po tobie, że czegoś mi nie chcesz
powiedzieć.
Siostra Sigrid zawahała się, a w końcu wyjaśniła:
- Nie wiem dokładnie, siostro Ingebjorg. Mam niejasne przeczucie, że nie
wszystko jest tak, jak być powinno.
- Dlaczego? - wyszeptała Ingebjorg, czując przenikający ją lodowaty
strach.
- Ja... - wyjąkała zakonnica - ...widziałam któregoś dnia, jak grabarz
wykrzykiwał coś zdenerwowany do pani Thory. Nie wiem jednak, czy to
miało jakiś związek z grobem twojego synka.
Ingebjorg podniosła się z ławki i oznajmiła:
- Muszę się dowiedzieć prawdy.
Siostra Sigrid westchnęła roztrzęsiona i także wstała, mówiąc:
- No cóż, skoro musisz, pójdę z tobą.
Przeszły przez klasztorny ogród. Po gwałtownej ulewie, jaka przeszła nad
miastem poprzedniego dnia, trawa, drzewa i krzewy nie zdążyły jeszcze
obeschnąć, i krople deszczu w popołudniowym słońcu rozbłyskiwały niczym
klejnoty. Niemal wszystkie zakonnice wyległy na dwór, jedne pieliły rabatki
z kwiatami, inne siedziały pogrążone w lekturze, a jeszcze inne zajmowały
się przepisywaniem. Zerkały z zaciekawieniem na Ingebjorg, ale nie
wszystkie ją rozpoznały. Ingebjorg kłaniała się z uśmiechem, odczuwając
ulgę i wdzięczność, że już nie jest jedną z nich.
- Siostra Ingebjorg - rozległ się nagle radosny głos zza listowia.
Ingebjorg odwróciła się, a ujrzawszy Isabelle z łopatką w jednej i
zielskiem w drugiej dłoni, podbiegła do niej, wołając radośnie:
- Isabelle, miałam nadzieję, że cię tu zobaczę.
- Jak się masz? - wyszeptała Isabelle, zerkając niespokojnie na siostrę
Sigrid. Obawiała się, czy nie nakaże jej zamilknąć.
Siostra Sigrid odwróciła się do nich plecami, udając, że jest zajęta różaną
rabatką po drugiej stronie ogrodowej ścieżki.
- Mieszkam u Bergtora Massona i jego żony. Dobrze mi u nich. Są
właścicielami dworu Belgen, położonego pomiędzy placem przed kościołem
Zwiętego Klemensa a ulicą Zachodnią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl