[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niewidocznych z początku, wkrótce bowiem zacząłem dostrzegać stworzenia, którym (ku
mojemu zaskoczeniu) zdolny byłem przypisać właściwe nazwy. Były to żuki, komary, ważki,
moskity, muchy końskie, osy i pszczoły. Z liścia na liść przefruwały pazie królowej. Ryjówki,
myszy polne i krety przemykały w poszyciu, a wokół skakało pełno szarych wiewiórek.
Siedzący na gałęzi dzięcioł przyjrzał mi się z zaciekawieniem, ignorując moje serdeczne
przywitanie. Przestraszona sarna wyskoczyła ze swojego ukrycia, gdy prawie w nie wlazłem.
Niezliczone tysiące mszyc (tych samych co na burakach cukrowych) wysysały soki z liści i
łodyg, wydzielając rosę miodową, zbieraną przez pszczoły i mrówki. Ptaki drozdziki,
zięby i sójki, i mnóstwo innych przelatywały z gałęzi na gałąz i nurkowały w poszycie w
poszukiwaniu pożywienia. Dżdżownice wynurzały się i zakopywały w ziemię pod moimi
łapami. Byłem zdumiony bogactwem życia tętniącego w lesie, nawet nieco oszołomiony,
nigdy bowiem nie zdawałem sobie sprawy, że jest tu taki ruch. Intensywność barw
przyprawiała mnie prawie o ból oczu. Nieustający hałaśliwy gwar wibrował mi we łbie.
Wprawiające w zachwyt doznania sprawiły, że wydawało mi się, iż wreszcie zacząłem żyć
pełnią życia.
Cały dzień spędziłem na radosnych poszukiwaniach i badaniach lasu. Wszystko postrzegałem
nowymi oczyma i z całkowicie nowym nastawieniem, ponieważ nie byłem już wyłącznie
obserwatorem, ale także mieszkańcem tego świata. Tu i ówdzie zawierałem przyjaznie,
aczkolwiek zaprzątnięte własnymi sprawami zwierzęta przeważnie mnie ignorowały
zarówno owady, jak i ptaki oraz gady. Zupełnie nie można było przewidzieć ich nastawienia
w stosunku do mnie, na przykład raz uciąłem sobie bardzo przyjemną pogawędkę z jadowitą
żmiją, podczas gdy innym razem elegancka ruda wiewiórka, na którą się natknąłem, okazała
się wyjątkową impertynentką. Wygląd zwierząt nie miał nic wspólnego z ich naturą.
Rozmowa ze żmiją była oczywiście osobliwa, ponieważ żmije mają tylko ucho wewnętrzne,
odbierające wibracje za pośrednictwem czaszki. Powtórnie uświadomiłem sobie, że
komunikujemy się za pomocą myśli. Stwierdziłem, że niesprawiedliwie oczernia się żmije, ta
bowiem, którą spotkałem, okazała się dobroduszna podobnie zresztą jak prawie wszystkie,
które napotkałem pózniej.
Zapomniałem na jakiś czas o głodzie i bez przeszkód rozkoszowałem się otoczeniem,
wąchając ślady przejścia i zaznaczone uryną i wydzieliną gruczołów zapachowych granice
terytoriów rozmaitych zwierząt. Od czasu do czasu też znaczyłem swoją drogę, raczej jako
pamiątkę mojego pobytu Fuks tu był niżby to miało pomóc w odnalezieniu drogi
powrotnej. Nie zamierzałem nigdzie wracać.
Przedrzemałem na słońcu całe popołudnie i gdy się przebudziłem, poszedłem nad strumyk
napić się wody. Siedziała tam żaba, pożerająca długiego różowego robaka. Oskrobywała go
lepkimi palcami z błota. %7łaba samiec przerwała na chwilę posiłek i wybałuszonymi
ślepiami przyjrzała mi się z zaciekawieniem. W tym czasie biedne robaczysko rozpaczliwie
próbowało się wyswobodzić. %7łaba mrugnęła dwukrotnie i wróciła do jedzenia. Robak zniknął
jak żywe spaghetti. Na pożegnanie machnął jeszcze ogonkiem (łebkiem?) przed
opuszczeniem tego świata, przy czym żaba wybałuszyła ślepia jeszcze bardziej niż przedtem.
Aadna pogoda , powiedziałem uprzejmie.
%7łaba mrugnęła raz jeszcze i rzekła:
Rzeczywiście, dość ładna.
Zastanowiłem się przez chwilę, jak by smakowała, ale oceniłem, że nie jest wystarczająco
apetyczna. Przypomniałem sobie, że jej udka mogłyby być dość dobre.
Chyba się jeszcze nie spotkaliśmy , stwierdziła żaba.
Tylko tędy przechodzę , odrzekłem.
Przechodzę? Co masz na myśli?
Noo... jestem w podróży.
Dokąd?
Do miasta.
Co to jest miasto?
Po prostu miasto. Miejsce, gdzie żyją ludzie.
Ludzie?
Wielkie stworzenia, na dwóch nogach.
Nigdy nie słyszałem , zdziwiła się żaba.
Ludzie nigdy tędy nie przechodzili?
Nigdy ich nie widziałem powtórzyła. Miasta też. Tu nie ma miast.
Miasto jest niedaleko stąd.
Niemożliwe. Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
Nie, nie w lesie, ale dalej.
Nie ma żadnego dalej.
Oczywiście, że jest! Zwiat jest o wiele większy niż ten las.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]