[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po pewnym czasie powiedział:
- Wkrótce będę miał kłopot, co zrobić z Katy. Tracy teraz pomaga
mamie, ale ma swoje plany. Zamierza wyprowadzić się z Chivaree.
- O?
Kurt lekko się skrzywił.
- Znowu jest zakochana. Uważa, że spotkała wymarzonego mężczyznę -
rzekł sucho.
- Ma szczęście.
- Nie wiadomo. Jak często trafia się idealny kandydat na męża? Raz na
stu, raz na tysiąc mężczyzn. Dlatego według mnie to jeszcze nic pewnego. -
Uśmiechnął się smutno. - Tracy jest niepoprawną optymistką, nie traci nadziei,
a ma za sobą dwa rozwody. Widocznie wyznaje zasadę, że do trzech razy
sztuka.
- Czemu jesteś cyniczny?
- Ja cyniczny?
75
S
R
- A kto? Może ja?
Nie pojmowała, dlaczego stanęła w obronie Tracy, która dawniej okrutnie
jej dokuczała. Być może prawdziwa kobieta zawsze staje w obronie, gdy
przedstawicielka jej płci jest krytykowana.
- A jeśli faktycznie tym razem spotkała mężczyznę swego życia?
W oczach Kurta mignęły złośliwe błyski.
- Wedle zasady, że zepsuty zegar dwa razy na dobę podaje prawidłową
godzinę?
- Niezupełnie to miałam na myśli, ale ostatecznie mogę się zgodzić.
Kurt z powątpiewaniem pokręcił głową.
- Moja siostra miałaby większe szanse, gdyby szukała partnera w
miejscach, gdzie bywają mądrzy faceci. Ale ona znalazła rzekomy ideał tam,
gdzie są sami dziwacy.
- W jakimś salonie gry?
- Skądże. W zespole adwokackim.
- %7łarty sobie stroisz.
- Nie. Co rusz przyprowadza do domu innego faceta, a każdy proponuje
mi usługi doradcy finansowego. Podczas rozmowy zwykle okazuje się, że
kandydat ma głowę pełną pomysłów wartych opatentowania, ale w kieszeniach
pustki i dziury. Potrzebuje tylko drobnej pożyczki.
Jodie wybuchnęła zduszonym śmiechem.
- Biedni prawnicy?
- Przyszli milionerzy. Marzyciele i tacy sami optymiści jak moja Tracy.
Jodie bacznie mu się przyjrzała. Nierozsądna siostra bardzo go irytowała,
ale szczerze się o nią martwił.
- Dobrze jest mieć marzenia - szepnęła.
76
S
R
- Przyznaję. Ale pod warunkiem, że człowiek robi coś, żeby podeprzeć je
konkretem. Bez solidnego wkładu pracy marzenia są bezużytecznie.
Mówił dalej, lecz słuchała nieuważnie.
Gdy w nocy znajdowała się między jawą a snem, przypomniało jej się
coś bardzo ważnego. Ni stąd, ni zowąd wyraznie ujrzała scenę koło karuzeli.
Sympatyczny wyrostek, wtedy nie wiedziała, jak się nazywa, przyniósł dużą
porcję lodów, a ona rzuciła te lody na ziemię. Dopiero w nocy przypomniała
sobie, dlaczego zignorowała przyjazny gest chłopca.
Po długim wahaniu wzięła loda, trzymała go w ręce, przełykała cieknącą
ślinkę. W tamtych czasach Allmanowie klepali biedę i dzieci jedynie marzyły o
lodach. Jodie spojrzała na życzliwego chłopca i chciała mu podziękować. Lecz
za jego plecami ujrzała coś, co spowodowało zmianę decyzji.
Nieopodal stała Tracy z koleżankami. Dziewczynki śmiały się z niej,
wytykały ją palcami. Jodie okropnie to; zabolało. Zrozumiała, że w oczach
tamtych jest biedaczką, niemal żebraczką. Tracy z koleżankami naigrawały się
z niej, bo wiedziały, że nie zaproszono jej na przyjęcie. Jodie miała zaledwie
siedem lat, ale była dumną dziewczynką, jak wszyscy Allmanowie. Dlatego
rzuciła lody nas ziemię i uciekła. Rozpłakała się dopiero pózniej.
Tracy i jej koleżanki tego nie widziały.
Czy powiedzieć o tym Kurtowi?
Nie. Może kiedyś w przyszłości.
On jeden zachowywał się przyzwoicie, jakby był ulepiony z innej gliny.
Spojrzała na niego życzliwiej i niechętnie przyznała, że jest z gruntu dobrym
człowiekiem. To rzadkość wśród McLaughlinów.
Obecną sytuację niestety komplikowało to, że pracował w Allman
Industries...
77
S
R
Akurat w tym momencie przedstawił nowe dane, co podsunęło pretekst
do zadania dręczących ją pytań.
Pochyliła się do przodu i wbiła w szefa świdrujący wzrok.
- Czemu gromadzisz informacje o wszystkim, co jest związane z
interesami mojego ojca?
Kurt domyślał się, do czego ona zmierza, ale spokojnie patrzył jej w
oczy.
- Skoro jestem zatrudniony w Allman Industries, moje zainteresowanie
powinno być zrozumiałe.
Jodie najchętniej przebiłaby go wzrokiem na wylot, aby przekonać się, co
ukrywa.
- Moim zdaniem traktujesz swoją pracę inaczej niż pozostali. Za bardzo
interesuje cię to, co dzieje się na cudzych poletkach, za kulisami.
- Za kulisami - powtórzył Kurt z jawną ironią. - Bawisz się w detektywa,
usiłujesz wykryć spisek?
- Na razie wiem tylko jedno. - Wskazała go palcem. - Oto ktoś pasujący
do obrazu spiskowca obmyślającego sposoby, jak przejąć firmę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]