[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawodowych. Muszę bywać na przyjęciach, spotkaniach
towarzyskich, obiadach. Nie chciałbym, żeby teraz,
S
R
kiedy się ożeniłem, ludzie zaczęli podejrzewać, że coś
jest nie tak, bo moja żona nigdzie ze mną nie chodzi.
Powinnaś mi towarzyszyć. Oczywiście nie zawsze bę-
dziesz mogła zabierać ze sobą chłopców - dodał złośli-
wie. - Nie sądzisz chyba, że zaangażowałem cię do dzie-
ci?
Był tak wzburzony, że nie wiedziała, jak zareagować.
- Nie w dosłownym znaczeniu słowa - odparła z na-
mysłem - ale kiedy mi proponowałeś przyjazd tutaj, my-
ślałam, że potrzeby dzieci są najważniejsze.
Od tamtej pory minęły dwa miesiące, Cassie. Teraz
powinniśmy pomyśleć o naszych potrzebach.
Rozmowa przybierała niebezpieczny obrót. Posta-
nowiła ją przerwać.
- Twoja rodzina czeka na nas na dole - przypomniała.
- To nie jest odpowiednia pora na tego rodzaju dyskusje.
Spojrzał na nią w sposób, który zmieszał ją osta-
tecznie.
-Tym razem chyba masz rację - powiedział po chwili
- ale wrócimy do tego tematu po wyjściu gości. Na razie
byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś okazywała mi tro-
chę więcej sympatii. Chodzi o moją matkę. Nie czuje się
najlepiej.
- Co jej jest? - w głosie Cassie zabrzmiało prze-
rażenie.
- Niedawno miała zawał. Lekarz powiedział, że po-
winna bardzo na siebie uważać. %7ładnych wzruszeń, żad-
nych przykrych niespodzianek. Nasze małżeństwo spra-
wiło jej wielką radość. Matka sądzi, że w życiu najważ-
niejszy jest dobrany związek. Mój rozwód był dla niej
S
R
wstrząsem. Teraz pragnie tylko jednego: zobaczyć przed
śmiercią, że mam prawdziwą rodzinę.
Chyba nie wiedział, jak bardzo ją rani. Czy właśnie
dlatego się z nią ożenił? %7łeby zrobić przyjemność mat-
ce? Czy dlatego był taki miły tam, na dole? Udawał, bo
chciał, żeby matka myślała, że spełnił jej marzenie?
Przełknęła ślinę.
- Zrobię wszystko, żeby tylko nie sprawić jej przy-
krości.
Cierpliwość Trace'a była na wyczerpaniu. Zacisnął
pięści.
-Proszę cię tylko o to, żebyś się zachowywała natu-
ralnie, nawet podczas nieobecności dzieci - westchnął. -
Zupełnie cię nie rozumiem, Cassie. Albo stale jeszcze
kochasz swojego byłego narzeczonego, albo zrobił coś
takiego, że obrzydził ci raz na zawsze wszystkich męż-
czyzn.
S
R
ROZDZIAA PITY
Nie czekając na odpowiedz, wziął ją za rękę i wy-
prowadził na korytarz. Nie próbowała się opierać. Przez
resztę rodzinnego wieczoru pozwalała mu się obejmo-
wać bez protestu. Nie chciała ryzykować, że przytrzy-
mają siłą.
Tuż przed zakończeniem przyjęcia, kiedy goście szy-
kowali się do wyjścia, pochylił się do jej ucha. Poczuła
ciepły oddech na policzku. Jej ciało przebiegł dreszcz..
- Jest strasznie gorąco - szepnął. - Kiedy wyjdą,
pójdziemy na basen. Będziemy mogli dokończyć to,
co zaczęliśmy na górze.
Perspektywa zostania z nim sam na sam wprawiła ją
w popłoch. Odkąd tuż po ślubie pocałował ją po raz
pierwszy, czuła do niego coś, czego nigdy nie zaznała z
Rolfe'em. Coś, co dotąd znała tylko z opowiadań siostry:
- Nie mogę ani na chwilę się z nim rozstać.
Pocałunki już nie wystarczają. Kiedy mnie dotyka,
coś się ze mną dzieje. Wszystko w nim mnie fascynuje,
nawet sposób, w jaki je. Dłużej tego nie wytrzymam,
musimy natychmiast się pobrać -mówiła.
Cassie spróbowała się opanować.
S
R
- Najpierw muszę pomóc Nattie sprzątnąć.
- Nattie się nie przemęczy. Musi po prostu przypil-
nować kelnerów, żeby wszystko zebrali, a Mike ma do
pomocy przy porządkowaniu ogrodu oddział ogrodni-
ków. Jeśli nie masz innych wymówek, mogę uznać, że
jesteśmy umówieni: Dziś wieczór chciałbym być ze
swoją żoną. Popływać razem o północy, trochę poroz-
mawiać. Chyba nie wymagam za dużo?
Pożegnawszy gości, pobiegła na górę do sypialni. W
uszach stale brzmiało jej pytanie Trace'a, serce waliło
jak młotem, policzki płonęły. Nagle spostrzegła, że na
łóżku leży jakaś starannie opakowana paczka.
Odkąd przyjechała do Phoenix, otrzymała już tyle
prezentów, że nie spodziewała się niczego więcej. Za-
ciekawiona podeszła do łóżka. Kto to mógł być? Może
Lena kupiła jej jakiś drobiazg. Zerwała wstążkę, rozer-
wała bibułkę. Zobaczyła liścik i kolorowy kawałek ma-
teriału.
Przyszło mi do głowy, że choroba Justina nie była
może jedynym powodem tego, że nie chciałaś iść ze mną
na basen wtedy w hotelu. Pomyślałem, że może nie
masz kostiumu kąpielowego, a ponieważ pewnie brak ci
czasu, żeby go kupić, pozwoliłem sobie zrobić to za cie-
bie. Zielony jak twoje oczy. Nie mogłem się powstrzy-
mać. Trace".
Rozwinęła materiał. Było to najmniejsze bikini, jakie
kiedykolwiek widziała. Cassie nie miała dotychczas
dwuczęściowego kostiumu. Matka nigdy by na. to nie
pozwoliła.
Miała ze sobą swój jednoczęściowy kostium, ale był
tak stary i spłowiały, że nadawał się tylko do wyrzuce
S
R
nia. Trudno było w czymś takim wystąpić przed Trace'-
em.
Wszystko wskazywało na to, że przejrzał ją na wylot,
odgadując słusznie, że będzie się starała skorzystać z
pierwszego lepszego pretekstu, żeby do niego nie zejść.
Rozmyślania przerwało jej stukanie do drzwi.
- Cassie, daję ci pięć minut. Jeśli natychmiast nie zej-
dziesz, wrócę i wyważę drzwi. Jestem gotów podrzeć
twoją śliczną sukienkę i siłą włożyć ci ten kostium.
Jego pogróżki odniosły spodziewany skutek. Cassie
błyskawicznie zrzuciła sukienkę i wciągnęła na siebie
dwa skrawki materiału. Potem szczelnie otuliwszy się
szlafrokiem, zeszła na dół.
Wynajęta służba spisała się doskonale. Wszystko
uprzątnięto w rekordowym tempie. Patio było puste, pa-
liły się tylko lampy oświetlające basen. Ciepły wieczór,
chłodny dotyk posadzki, srebrzysta tafla wody - nigdy
dotąd nie widziała równie romantycznego miejsca.
Kiedy były dziewczynkami, często bawiły się z Su-
san w dom. Wyobrażały sobie, że wraz z mężami i
dziećmi mieszkają gdzieś w obcych krajach. Nigdy jed-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]