[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Angel?  Z lasu wybiegł Dan z bronią w ręku i niepokojem malującym się na
twarzy. Zatrzymał się na skraju zródełka, zaledwie kilka kroków od niej, gotowy do
walki.  Co się, u diabła, stało? Nic ci nie jest?
 %7łaba  zdołała wydusić z siebie.
 Co?
 %7łaba... wskoczyła mi... na biust.
Opuścił wzrok.
 Angel?
 SÅ‚ucham?
 Czy wiesz, że masz na sobie jedynie kilka kropli wody?
Płomień, który zagościł w jego ciemnych oczach, zaczął ją rozpalać, aż dotarto do
niej, co miał na myśli.
Spojrzała na swoje nagie ciało i momentalnie zanurzyła się w wodzie.
ROZDZIAA SIÓDMY
Czyżby umarł i poszedł do nieba?
A może to było piekło?
Dan wetknął broń za pasek dżinsów. Gdy się odwrócił, Angel była kilka metrów
od niego. Oparła się o kamienną ścianę i trwała tak, z mokrymi włosami, szeroko
otwartymi, błyszczącymi oczami. Jej piersi unosiły się rytmicznie.
Ale nie miało znaczenia, że skryła się bezpiecznie pod wodą ani że noc
nadchodziła coraz szybciej. Obraz jej ciała, gładkiej skóry, długich nóg, małych, ale
pięknych piersi, wąskiej talii i zaokrąglonych bioder sprawiał, że Dan pragnął wziąć
jÄ… w ramiona.
 Nic nie powiesz, Dan?
 Zastanawiam siÄ™...
 Myślę, że się wstydzę  mruknęła.
 Jak to: myślisz?
 Powiedzmy, że mam przeczucie, iż jeszcze nigdy nie stałam naga przed
mężczyzną.
Jak to możliwe? Przecież musi mieć około dwudziestu pięciu lat. Jeżeli żaden
mężczyzna nie widział jej nagiej, dlaczego on musiał być tym pierwszym?
 Nie masz żadnego powodu do wstydu, Angel wydusił przez zaciśnięte zęby.
Spojrzała z nadzieją.
 Było zbyt ciemno, żebyś cokolwiek zobaczył?
Potrząsnął głową. Wspomnienie tego, co zobaczył, znów rozpalało mu umysł.
 Nie, widziałem cię.
 Zwietnie.
 W świetle księżyca wyglądałaś cudownie. O to mi chodzi.  Stawał się
romantyczny i to go zdenerwowało.
Tracił nad sobą kontrolę. Jak niedoświadczony nastolatek powiedział niemal
wprost, jak bardzo jej pragnie.
Ale nie mógł już tego cofnąć, nie mógł też pozbyć się z myśli obrazu jej ciała.
Uniosła się lekko na rękach, tak że piersi wynurzyły się nad wodę.
 W świetle księżyca, powiadasz?
 Chyba cię zaintrygowałem.
Uśmiechnęła się do niego.
 Raczej trochę mi pochlebiłeś.
 Tylko trochÄ™?
 Bardzo.
Ta gra doprowadzała go do szaleństwa. Ona doprowadzała go do szaleństwa. Siła,
którą ta kobieta emanowała za każdym razem, gdy na nią patrzył, zagrażała
wszystkiemu, co zdołał wybudować przez ostatnie cztery lata. Nie mógł pozwolić, by
mur ochronny runÄ…Å‚.
 Może nie powinienem był tego robić.
 Czemu?
 Mężczyzna może stać się niebezpieczny w takich okolicznościach.
Niepewnie podpłynęła do niego, zatrzymała się przy samych stopach i spojrzała w
górę.
 Mogłam się trochę zawstydzić, że zobaczyłeś mnie nagą, ale nigdy nie będę się
ciebie bała, Dan.
 Powinnaś.  Zwłaszcza gdy zamierzała zostać w tym miejscu.
Odchyliła się, marszcząc czoło.
 Dlaczego mówisz takie rzeczy? Przecież mnie chronisz, prawda?
Oczywiście, że ją chronił. Gdy usłyszał jej krzyk, przybiegł tu natychmiast.
 Chronię cię, Angel. Ale nie tylko przed nimi.  Uniósł wymownie brew.
 Przed sobą samym też?
 Tak.
 A jeśli coś między nami zajdzie? Potrząsając głową, powiedział gwałtownie:
 Nic takiego siÄ™ nie zdarzy.
Czekał na kolejne pytanie: dlaczego?  ale się nie doczekał.
 Ze mną czy w ogóle?  zapytała niespodziewanie.
Próbował odpowiedzieć jej bez słów. Nie żeby bał się, iż reakcja będzie
gwałtowna, ale żadne dzwięki nie chciały przejść przez ściśnięte gardło.
 Czego siÄ™ boisz, Dan?
Był przyzwyczajony do tego pytania, padającego z ust przestępców i
narkomanów. Próbowali rozrabiać, starając się pozbawić go czujności, prowadzącej
do popełnienia błędu.
Nigdy nie skutkowało, W każdym razie w przeszłości.
Ale Angel zdołała tego dokonać.
Potrząsnął głową.
 Tu nie chodzi o strach.
 Więc o co?
 Chcemy się przecież dowiedzieć, kim jesteś, skąd pochodzisz, żebyś mogła
wrócić do swego życia i...
 Zniknąć z twojego  dokończyła za niego.
Milczał.
 Rozumiem.  Skinęła wolno głową.
Była dobrą dziewczyną, otwartą i szczerą, nie bała się mówić, co myśli, prosić o
to, czego chce. Ale to, że pragnęła właśnie jego, było głupie. Miał ją ochraniać. To
wszystko. W jego świecie nie było miejsca na żadną kobietę, a w szczególności taką
jak ona.
Gdyby poczekała, aż odzyska pamięć... Wtedy pojawiłby się pałający do niej
uczuciami mężczyzna, może lekarz... Nie jakiś szalony były szeryf z wielkim
odłamkiem w ramieniu.
 Jedzenie gotowe.  Odepchnął się od kamiennej ściany.  Powinnaś się wytrzeć,
ubrać i wrócić do obozowiska.
Gdy się oddalał, słyszał, jak ona wychodzi z wody. Przed oczami przesuwał mu
się obraz jej różowej, miękkiej i mokrej skóry.
Zaklął i kopnął leżący na drodze kamień.
Angel leżała na plecach, przykryta śpiworem, i czuła, jak uda Dana naciskają na
jej ciało. Jego zapach opętał jej zmysły.
Tej nocy nie zamierzała być sama.
Po kolacji powiedziała mu, że nie chce spać sama, że boi się ścigających ją
mężczyzn. Był to wystarczający powód, by spali pod jednym śpiworem.
Rzeczywiście się bała. Ale znacznie ważniejszą przyczyną była chęć poczucia ciepła
jego ciała.
A gdyby się zdarzyło, że znów przytuli ją i pocałuje, dotknie tych miejsc, które
rozpalił, z pewnością nie będzie narzekała.
Angel w głębi serca wiedziała, że jego opór nie miał wiele wspólnego z tym, że
straciła pamięć i nie wiedziała nic na temat swojej przeszłości.
Coś innego powstrzymywało go i to nie tylko przed skorzystaniem z jej
propozycji, ale z propozycji przynoszonych przez życie. Strach, a może wydarzenia z
przeszłości.
Dan wiercił się na posłaniu, przypadkowo dotykając jej piersi.
 Przepraszam  wyszeptał.
 Nic się nie stało.
 Najadłaś się dziś wieczorem?
Mimo nie najlepszego nastroju wciąż okazywał troskę o jej wygodę.
 Tak. Dziękuję za przygotowanie kolacji.
 To tylko spaghetti z puszki. Nic wielkiego.
 Szef kuchni Buoyancy? Roześmiał się.
 Szef kuchni Boyardee.
 Racja.  Przekręciła się na bok.  Przecież nie zabraliśmy ze sobą żadnych
puszek.
Wpatrywał się w dobrze znane sobie gwiazdy.
 Zgadza siÄ™.
 Kupiłeś je rano w sklepie?
 Na to wyglÄ…da.
Uśmiechnęła się czule.
 Dobrze to sobie wymyśliłeś.
 Praktycznie, Angel.
 Co masz na myśli?
 Trudno jest spalić makaron z puszki.  Spojrzał na nią przepełnionymi radością
oczami.
Jej delikatny uśmiech przerodził się w śmiech. Szturchnęła go w ramię.
 Tylko poczekaj. Zamierzam opanować sztukę gotowania. Wtedy będziesz mnie
błagał, żebym coś dla ciebie przyrządziła.
 O nic nie błagam.
Nie wiedziała, skąd ten pomysł, ale nagle wyciągnęła rękę i uszczypnęła jego
naprężony brzuch. Podskoczył i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
 Nawet o tym nie myśl.
Jej twarz wciąż jaśniała.
 Musiałam być niezłym łobuzem w moim poprzednim życiu, bo nim pomyślę,
już coś robię.  Kończąc zdanie, rzuciła się na niego i zaczęła go łaskotać.
Chciał jej umknąć, ale nagle wybuchnął śmiechem. Zawołała wesoło:  Nie
wierzę, że ten duży, zły glina ma łaskotki!
Dan złapał ją za nadgarstek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl