[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wieści kaprys zniszczył owoce, mej pracy, choćby tą kapryśnicą
była moja ukochana siostrzenica!
Wzruszyły ją te słowa.
- Wybacz, wuju, że zdenerwowałam cię, spróbuj jednak
zrozumieć. Sir Myles zachowuje się jak pan i władca. Wyobraża
sobie, że wystarczy, by kiwnął palcem, a padnę mu do nóg.
Głupi szczeniak! - pomyślał z niesmakiem sir Wilfrid. Nie-
RS
trudno przecież było zauważyć, że Giselle jest typem kobiety
spragnionej umizgów, podczas gdy sir Myles podszedł do niej
z butną i arogancką miną.
Przekonany, że trafił na trop prawdy, sir Wilfrid złagodniał.
- Jest pewny siebie, bo kontrakt jest już gotowy i brakuje
pod nim jedynie podpisów.
- Mniejsza o powody. Jego zachowanie wobec mnie jest po
prostu niegrzeczne.
- Czy to cała jego wina?
- I jeszcze te jego prezenty. Nie kupił ich z myślą o mnie,
tylko żeby pochwalić się swoim majątkiem! - Giselle ze wsty�
dem uświadomiła sobie, że żali się jak mała dziewczynka.
- Nie kupił ich. On zdobył je dla ciebie.
- Zdobył je?
- Tak, w turniejach rycerskich. Za każdym razem żądał od
pokonanego przeciwnika jakiegoś drogocennego przedmiotu,
który sprawiłby radość jego narzeczonej.
- Ale miał o mnie zupełnie błędne pojęcie - broniła się słabo.
- Do dnia, w którym tu przyjechał, nie widział mnie na oczy.
- Do licha, dziewczyno! - wybuchnął wuj. - Czego ty żą�
dasz od mężczyzny? Aby czołgał się przed tobą i błagał o twoją
rękę? Nie powinienem był zawierać z tobą tej umowy. Ty już z
góry wrogo się do niego nastawiłaś, a potem tylko utwierdziłaś
się w swym uprzedzeniu.
Giselle naprawdę zależało na tym, by wuja nie ogarnął jeden
z tych sławnych ataków wściekłości.
- To nie tak, wuju. Wydaje mi się tylko próżny i zarozumia�
ły. Pragnę też zasmakować wolności, zanim wyjdę za mąż.
- Zaczynam zastanawiać się, czy nie powinienem zerwać
naszej umowy. Postępujesz nieuczciwie.
- Ależ wuju! O co mnie oskarżasz?
- %7łe nie dajesz temu biedakowi najmniejszej szansy. Kiedy
RS
tańczyłaś z nim, wyglądałaś, jakbyś właśnie zapadła na dżumę,
a miałaś za partnera bodajże najlepszego tancerza w hrabstwie.
Wręczył ci prezent i co uzyskał w zamian? Ofuknięcie...
- Powiedział ci to?
Wuj zmierzył ją srogim spojrzeniem. Zaczerwieniła się. Nie
powinna była mu przerywać.
- Nie, nie powiedział. Nie musiał. Nie założyłaś rzeczy, któ�
re ci podarował. Nie pochwaliłaś się nimi przed naszymi gość�
mi. To przecież o czymś świadczy.
Co mogła na to powiedzieć? Miał całkowitą rację.
Sir Wilfrid sapnął.
- Wysłuchaj mnie w skupieniu, Giselle. Jeśli sir Myles po�
czyna sobie arogancko i dość zuchwale, to dzieje się tak dlatego,
że od młodych ludzi w podobnych sytuacjach oczekuje się ta�
kich właśnie zachowań. Jest to zgodne, by tak rzec, z przyjętym
obyczajem. Skoro chcesz, żeby się zmienił, zdobądz się na wy�
siłek spojrzenia nań z szacunkiem i życzliwością, przy czym
najważniejsza jest tu życzliwość.
Znów musiała przyznać wujowi rację.
- Kto go nauczył, że należy przybierać takie właśnie pozy?
Sir Wilfrid uśmiechnął się pod wąsem.
- Zaczynasz wreszcie zadawać jakieś konkretne pytania.
Któż by inny, jak nie jego ojciec oraz starsi bracia. Jeśli widzisz
w sir Mylesie zadufane w sobie książątko, to ciekaw jestem, co
byś pomyślała, poznawszy jego ojca i braci.
- To żadne wytłumaczenie. - Czuła już wyrzuty sumienia,
ale jeszcze nie chciała otwarcie przyznać się do błędu.
- Być może. Im więcej się o nim dowiesz, tym łatwiej go
zrozumiesz. Jego ojciec z jakichś tam względów nigdy nie oka�
zał mu miłości, rezerwując ją dla starszych synów. Myles za�
wsze był traktowany niczym przybłęda, bez względu na to, co
zrobił i jak dobrze to zrobił.
RS
- I naprawdę nie domyślasz się, wuju, przyczyn takiego trakto�
wania? - spytała Giselle, do głębi wstrząśnięta tym faktem.
- Przypuszczam, że to z powodu tego, że Myles wrodził się
w matkę i zawsze stawał w jej obronie, podczas gdy sir Charles,
jego ojciec, szczerze nienawidził żony.
- Nienawidził? - Giselle aż zadrżała na myśl o tego rodzaju
piekle małżeńskim. Właśnie czegoś takiego chciała za wszelką
cenę uniknąć.
- Nienawiść była wzajemna - odparł wuj - choć żadnej ze
stron nie narzucono tego małżeństwa.
- Sami wybrali taki los?
Sir Wilfrid ciężko westchnął.
- Niewiasta, z którą sir Charles się zaręczył i którą, jak mó�
wią, szczerze kochał, zmarła przed ślubem na jakąś chorobę.
Myślę, że po tym ciosie nie liczył już na szczęście w życiu i oże�
nił się z pierwszą panną, którą mu podsunięto. Co się zaś tyczy
Edith, to nie była ona wtedy już pierwszej młodości i wybiera�
jąc pomiędzy Charlesem a zakonem, zdecydowała się na mał�
żeństwo.
- Ja nie znajduję się, wuju, w przymusowej sytuacji - nie
omieszkała przypomnieć Giselle.
- Ani też Myles. - Sir Wilfrid wstał, podszedł do niej i zamknął
w ojcowskim uścisku. - To dobry człowiek, moja droga. Zasługu�
jesz na najlepszego męża, Giselle, i wierz mi lub nie, ale takiego
właśnie dla ciebie wybrałem.
- Czegoś tu nie rozumiem. Skoro jego rodzice nie znalezli
szczęścia w małżeństwie, dlaczego on tak bardzo chce ożenić
się ze mną, wiedząc, że go nie chcę?
Sir Wilfrid pokręcił głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl