[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiem - gdyby mieli kiedyÅ› dziecko.
- Jeśli wejdę z tobą w spółkę, to ile będzie mnie
to kosztowało? - spytał, biorąc do ust kęs pieczeni.
Harv wymienił sumę i szybko dodał:
- Z takim wkÅ‚adem byÅ‚byÅ› równorzÄ™dnym partne­
rem. - Uśmiechnął się. - A jak przejdę na emeryturę,
będziesz miał prawo pierwokupu mojego udziału
i staniesz się jedynym właścicielem  Salonu Wędkar-
sko-Aowieckiego" w Piney Knob.
- A twoi synowie? Nie sÄ… zainteresowani przejÄ™­
ciem interesu?
- Nie bardzo. Obaj przenieśli się do Knoxville
wiele lat temu. %7ładen nie chce tu wrócić i mieszkać
w Dixie Ridge.
- Chcę mieć umowę na piśmie.
- Znam notariusza w Gatlinburgu, który zrobi to
piorunem.
- Daj mi znać, jak będzie miał gotowe wszystkie
papiery. - Jeremy poczuł się bardzo zadowolony ze
swojej decyzji. - Pojedziemy razem do jego biura
i załatwimy sprawę od ręki.
- ZabiorÄ™ siÄ™ do tego jeszcze dzisiaj. - Harv odsu­
nÄ…Å‚ siÄ™ z krzesÅ‚em od stolika. - Za kilka dni powinni­
Å›my przypieczÄ™tować sprawÄ™. - Z radosnym bÅ‚y­
skiem w oczach rzucił na stół kilka dolarów. - Do
zobaczenia, wspólniku.
Jeremy omal nie parsknÄ…Å‚ Å›miechem, widzÄ…c, z ja­
kÄ… szybkoÅ›ciÄ… stary Harv wyszedÅ‚ z baru. Ale natych­
miast zrzedÅ‚a mu mina, gdy zobaczyÅ‚, że Katie, sku­
lona, osuwa się na krzesło, jakby miała zemdleć. Jeśli
to w ogóle było możliwe, wyglądała jeszcze bardziej
blado niż kilka minut temu.
ZerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi, przemknÄ…Å‚ miÄ™dzy sto­
likami przez bar i ukląkł przed nią.
- Skarbie, znów cię boli, prawda?
Patrzyła na niego przez moment, w końcu skinęła
głową.
- Po pracy idÄ™ do doktora. Mam zamówionÄ… wi­
zytÄ™.
- Nie, kochanie. - Jeremy spojrzał na zegarek. -
ZaprowadzÄ™ ciÄ™ do niego teraz.
- Nie mogę teraz wyjść. Helen...
- Poradzi sobie sama - powiedział, obejmując ją
w talii i podnoszÄ…c z krzesÅ‚a. - NajwiÄ™kszy ruch ma­
cie za sobą, poza tym twoje zdrowie jest ważniejsze
niż ten cholerny bar. - PomógÅ‚ Katie oprzeć siÄ™ o bu­
fet i zajrzaÅ‚ przez okienko do kuchni. - Helen, bÄ™­
dziesz musiała przez resztę dnia radzić sobie sama.
Zabieram Katie do przychodni. Nie czuje siÄ™ dobrze.
Kucharka wypadła z kuchni, nim Jeremy zdążył
odwiesić Katie fartuch.
- Katie, co siÄ™ dzieje?
- Nie wiem... Po prostu czujÄ™ siÄ™ podle.
- Daj mi potem znać, co z niÄ… - powiedziaÅ‚a He­
len, przytrzymujÄ…c im drzwi.
Szczęśliwie przychodnia znajdowała się po drugiej
stronie ulicy. Jeremy posadził Katie na niewygodnym
krześle w poczekalni, a sam poszedł porozmawiać
z pielęgniarką, która miała na imię Martha.
- Czy jest jakaś szansa, żeby doktor Braden przy-
jÄ…Å‚ Katie teraz? Wiem, że jest umówiona na popoÅ‚u­
dnie, ale ona bardzo zle siÄ™ czuje.
Martha wyszła zza biurka recepcji, żeby obejrzeć
Katie.
- Kiepsko wyglÄ…dasz, Katie.
- Bo kiepsko siÄ™ czujÄ™.
Martha ujęła Katie za nadgarstek i przez kilka se­
kund patrzyła na zegarek.
- Tętno masz dobre. Ale zgadzam się, że powinien
cię obejrzeć doktor. Zawołam cię do gabinetu, jak
tylko to będzie możliwe.
- Dziękuję, Martho.
- To pewnie jakiÅ› wirus - powiedziaÅ‚ Jeremy, sia­
dajÄ…c na sÄ…siednim krzeÅ›le. WziÄ…Å‚ Katie za rÄ™kÄ™ i za­
mknął ją w swoich dłoniach. - Jestem pewien, że
wszystko będzie dobrze.
Katie odwróciła głowę i uśmiechnęła się blado do
Lydii Morgan, jedynej poza nimi osoby w poczekalni.
LubiÅ‚a LydiÄ™, ale nie byÅ‚a w nastroju, żeby z kimkol­
wiek rozmawiać. Na szczęście kobieta była zajęta
trójkÄ… swoich dzieci i ograniczyÅ‚a siÄ™ do odwzajem­
nienia uśmiechu.
Katie spojrzała na swoje dłonie, wracając myślami
do tego, co w głębi serca od dawna przeczuwała. Zbyt
długo zwlekała z decyzją o dziecku. Spodziewała się,
że doktor jej powie, że nie będzie żadnego dziecka
ani teraz, ani w przyszłości.
W ostatni weekend miała dużo czasu na rozmyśla-
nie i przypomniała sobie, jak to było, gdy jej matka
zaczęła wchodzić w przełomowy okres życia. Mary
Ann Andrews miała gwałtowne huśtawki nastrojów,
skÄ…pe miesiÄ…czki, a czasami bóle w dole brzucha, po­
dobne do tych, jakie zapowiadajÄ… poczÄ…tek cyklu mie­
siączkowego. Identyczne objawy miała teraz Katie.
Starając się opanować drżenie warg, zerknęła na
Jeremy'ego. Zdawała sobie sprawę, że kiedy wyjdzie
na jaw, że ona nie ma szansy urodzić dziecka, zniknie
powód, dla którego się spotykają. Umowa dotyczyła
jej zajścia w ciążę - nie zakładała, że może się w Je-
remym zakochać.
MyÅ›l, że spÄ™dzi resztÄ™ życia bez niego, przejmo­
wała ją tysiąc razy gorszym bólem niż sporadyczne
skurcze w dole brzucha. Tak bardzo siÄ™ staraÅ‚a zacho­
wywać emocjonalny dystans. Ale Jeremy robiÅ‚ wszy­
stko, żeby jej na to nie pozwolić. Sprawił, że po raz
pierwszy w życiu czuła się piękna i pożądana. Kiedy
się kochali, był delikatny, czuły i wyrozumiały -
i choć próbował temu zaprzeczać, troszczył się o nią
i martwił.
Ale nie była aż na tyle naiwna, aby wierzyć, że
Jeremy ją kocha. I wiedziała, że im dłużej będą to
ciągnęli, tym bardziej będzie cierpiała, patrząc po raz
ostatni, jak on odjeżdża na swoim harleyu.
Kiedy Martha wezwała do gabinetu Lydię, Katie
nabrała głęboko powietrza, przełykając łzy. Choć była
to ostatnia rzecz, jaką chciała zrobić, musiała wziąć
na siebie zerwanie ich niekonwencjonalnego zwiÄ…z­
ku. Od tego zależało jej życie.
- Jeremy?
- Tak, skarbie? - spytaÅ‚, Å›ciskajÄ…c jej dÅ‚oÅ„. - Go­
rzej siÄ™ czujesz?
- Nie. Ja... zmieniłam zdanie. Nie chcę mieć
dziecka.
- SÅ‚ucham...?
- Słyszałeś - próbowała z całej siły zapanować nad
głosem. - Zmieniłam zdanie. Doszłam do wniosku, że
nie będę w stanie wychować samodzielnie dziecka.
- Nie bÄ™dziesz musiaÅ‚a. PamiÄ™tasz, co ci mówi­
łem? Chcę tu zostać i ci pomagać.
WbiÅ‚a wzrok w podÅ‚ogÄ™, żeby najwiÄ™ksze kÅ‚am­
stwo w życiu mogło jej przejść przez gardło.
- Wiem, że byś się starał, ale wychowanie dziecka
to wielka odpowiedzialność i myślę, że żadne z nas
nie chciałoby się wiązać w ten sposób. Na pewno
znasz wiele ciekawszych miejsc niż Dixie Ridge,
w których chciałbyś mieszkać.
Myślała, że serce jej pęknie, gdy Jeremy wzdrygnął
się, jakby dała mu w twarz. Poderwał się z krzesła
i zaczął chodzić w tę i z powrotem po poczekalni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl