[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Był dumny ze swoich osiąg-
W ZAOTEJ KLATCE 285
nięć, ale ją łączyły zbyt mocne więzy z jego rodziną. Nie chciał jej wciągać w nadchodzące
wydarzenia. Roane uznała to za brak zaufania, ale prawda była inna. Adam, który nigdy wcześniej tak
nie postąpił, ufał jej. Bał się raczej tego, że wiedza, której tak pragnęła, ją skrzywdzi. Z drugiej jednak
strony jego tajemniczość ją zabolała. Obawiał się, że przez to straci Roane. A nagle zaczęło mu na niej
zależeć. Ku jego zdumieniu i radości zdecydowała się wziąć tyle, ile mógł jej zaoferować. Jej błys-
kawiczna decyzja znów ukoiła jego niepokój, tym bardziej że Roane nie zdawała sobie nawet sprawy,
jak wielki ma na niego wpływ. Przez chwilę był zadowolony. Jeszcze nigdy tak się nie czuł. Nie
mogąc tego wysłowić, przez całą drogę powrotną marzył, żeby choć pokazać jej, ile dla niego znaczy.
Niestety, w domku gościnnym czekał już Jake. Adam ledwie zdążył puścić dłoń Roane, kiedy
dosięgną! go cios brata.
- Co ty wyprawiasz, Jake? - krzyknęła, stając między nimi.
- Nie wtrącaj się - powiedział Adam, odciągając ją na bok. - Pierwszy raz ci daruję, za każdy następny
będziesz musiał zapłacić - warknął do brata.
- Za co to? - dopytywała się zdumiona Roane.
286
TRISH WYLIE
- Niech on ci powie! - krzyknął wściekły Jake.
- O czym on mówi? - spytała Adama. Wiedział już, co się stało. Jake musiał odkryć
jego tajemnicę.
- Wyjdz - poprosił Roane, by nie włączać jej w bolesną konfrontację.
- Niech zostanie - syknął Jake. - W końcu bierze w tym udział.
- Roane nie miała z tym nic wspólnego - odparł Adam z gniewem.
- Czyżby? - Głos Jake'a ociekał sarkazmem. - Widziałem was w sklepie. Uwiodłeś ją, żeby jeszcze
bardziej mi dopiec.
- To kłamstwo! - odparował Adam
- Więc co chciałeś osiągnąć? - zapytał Jake, zaciskając dłonie w pięści.
Roane nic nie rozumiała z rozmowy braci, ale czuła ich rosnący gniew. Mimo swojego wzrostu,
odepchnęła Jake'a i Adama i zadarła wysoko głowę.
- Niech któryś z was wyjaśni mi, o co chodzi. Zachowujecie się jak dzieci!
Spojrzeli na nią z góry. Adam wiedział już, że wybrał sobie zadziorną partnerkę, ale i tak miał ochotę
się roześmiać, widząc, jak dzielnie stawiła im czoło, ale sytuacja była zbyt poważna.
W ZAOTEJ KLATCE
287
- Wyjdz, Roane. Proszę - powiedział.
- Miałabym pozwolić wam na bijatykę? Po moim trupie! Jesteście braćmi.
Adam zaklął, po czym przeniósł spojrzenie na brata i oznajmił:
- To, co zrobiłem, nie było wymierzone w ciebie.
- Wiedziałeś, że to ja zarządzam firmą i twierdzisz, że nie działałeś przeciwko mnie?
- Jake roześmiał się przez zaciśnięte zęby.
- Czego chciałeś dowieść? Ze jesteś lepszy? Zemścić się? Przejąć firmę? Wystarczyło, żebyś został.
Należała ci się jako pierworodnemu!
Adam widział to inaczej. Dla ojca okazał się rozczarowaniem, a Jake był tym synem, którego chciał
widzieć u steru. Adam mógł zrobić ze sobą, co chciał.
- Czy ktoś mi wreszcie wyjaśni, w czym rzecz? - wtrąciła Roane podniesionym głosem.
- Dobrze, powiem ci - zdecydował Jake, rzucając bratu wyzywające spojrzenie. - Od kiedy ojciec
zachorował, szerzą się plotki, że ktoś chce przejąć firmę. Ceny akcji spadły, gdy tylko objąłem
prezesurę. Potem wyszło na jaw, że ktoś po trochu skupuje akcje. W efekcie zaczęło to stanowić
poważne zagrożenie. Dlatego ściągnąłem Adama i chciałem przekonać go, żeby odsprzedał mi swoją
część udziałów.
288
TRISH WYLIE
Ojciec podzielił wszystkie rodzinne akcje po pół na nas dwóch.
Roane przeniosła zdumione spojrzenie na Adama. Bał się spojrzeć jej w oczy, żeby nie dostrzec w
nich zwątpienia.
- To ty skupowałeś udziały? - spytała z niedowierzaniem.
- A teraz ma większość. Patrzysz na tego Bryanta, który trzyma wodze. Pytanie tylko, czy zamierza
wsiąść na tego konia, czy go zastrzelić. - Jake obrzucił brata pogardliwym wzrokiem.
- Skąd miałeś pieniądze? - spytała Roane.
- Nie wspomniał ci? - Jake uśmiechnął się złośliwie. - Okazuje się, że mój brat jest multi-milionerem.
Może kupić naszą firmę z kieszonkowego.
W pokoju zapadła cisza, którą po chwili przerwał cichy głos Roane.
- Adam?
- Ostatnio woli, żeby zwracano się do niego AJ. Tak nas znienawidził, że nie chciał używać nazwiska
Bryant. Prawda, Jameson? - rzucił mu w twarz. - Co ci zrobiliśmy? Nie wystarczyło, że nas
porzuciłeś? Musiałeś spróbować nas pogrążyć, wykorzystać i zranić kogoś tak nam bliskiego jak
Roane? Co ona ci zrobiła? Dlaczego nie zostawiłeś jej w spokoju?
W ZAOTEJ KLATCE
289
Adam nie mógł tego zrobić. Po raz pierwszy w życiu miał poczucie, że postąpił słusznie. Wrócił na
wyspę jakby specjalnie do Roane. Ta świadomość uderzyła go jak obuchem. To było więcej, niż mógł
znieść. Odepchnął Jake'a i krzyknął:
- Nie mieszaj do tego Roane!
To stało się w mgnieniu oka. Jake wziął zamach, żeby uderzyć Adama, ale Roane uwiesiła się mu na
ramieniu. Kiedy się cofnął, straciła równowagę i upadła do tyłu z okrzykiem oburzenia. Adama
ogarnęła furia. Przeklinając straszliwie, uklęknął, żeby jej pomóc, ale się odsunęła.
- Nie dotykaj mnie! Nic mi nie jest! Ty też mnie nie dotykaj! - zawołała, kiedy Jake podał jej dłoń.
Masując pupę, niezgrabnie wstała i spojrzała na nich ze złością.
- Mam nadzieję, że masz teraz wyrzuty sumienia, Jake! Obaj jesteście żałośni! - wrzeszczała,
przenosząc wzrok na Adama. - Naprawdę jesteś milionerem?
- Tak - przyznał, usiłując się opanować.
- Od kiedy?
- Część pieniędzy odziedziczyłem po matce, kiedy skończyłem dwadzieścia jeden lat. Potem zacząłem
inwestować i grać na giełdzie. Okazało się, że jestem w tym dobry.
290
TRISH WYLIE
Jake zaczął nerwowo spacerować po pokoju, ale Roane nie odrywała wzroku od Adama.
- A akcje Bryant Corporation?
- Zacząłem je skupować, kiedy rozeszły się pogłoski, że ojciec sobie nie radzi. Potem zaczął rządzić
Jake i szeptano, że ktoś chce przejąć firmę. Kupowałem więc więcej, żeby uniemożliwić przejęcie
komuś obcemu.
- Co chciałeś dalej zrobić? - spytała, gdy zamilkł, jakby powiedział już wszystko.
- Nie mam już nic do dodania - oznajmił Adam, nie mając zamiaru tłumaczyć się przed młodszym
bratem, który uważnie mu się przyglądał.
%7łeby jednak wyjść, Adam musiał minąć Jake a. Wiedział, co będzie, kiedy się do niego zbliży.
Szykował się do konfrontacji, ale znów wtrąciła się Roane.
- Odejdz, Jake - poprosiła.
- Nie zamierzam.
- Owszem, zamierzasz. Będę bezpieczniejsza, rozmawiając z wami pojedynczo. Ale nie myśl sobie, że
z tobą skończyłam. Czeka cię sporo przepraszania, ale teraz muszę porozmawiać z Adamem, a on nie
odezwie się, póki tu jesteś.
Adam nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę, ale czuł, że jest to winien Roane. Ruszył
W ZAOTEJ KLATCE
291 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl