[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Honey z wrażenia o mało nie oblała się winem. Powiedział do
niej  skarbie", a to dobrze wróży...
Powoli odstawiła kieliszek, podniosła dłoń do ust i oblizała
poplamione winem palce. Maksowi zabłysły oczy, ale pośpiesznie
spuścił powieki. Zamiast patrzeć na Elise, wolał już z dwojga złego
mówić o sobie.
- Z początku człowiek stara się osiągnąć jak najwięcej, rozwinąć
działalność i zarobić więcej pieniędzy. Dopiero potem odkrywa, że
cała satysfakcja z pracy gdzieś wyparowała - zauważył.
- Jaka satysfakcja?
- Na przykład przyjemność, jaką się odczuwa, dotykając
wypolerowanego własną ręką drewna.
- Albo kobiecej skóry?
- Nie to miałem na myśli.
- Wiem, i bardzo mnie to interesuje. Ale nie mogę się skupić,
kiedy widzę, jak się męczysz, żeby nie pokazać, jak bardzo ci się
podobam.
83
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To już szczyt wszystkiego! - obruszył się. -Gdyby któraś z
moich sióstr zaczęła wygadywać takie rzeczy, ojciec wziąłby pas i
wygarbował jej skórę.
- Gdyby mnie złapał. - Zarazem zadała sobie w duchu pytanie,
kim by dzisiaj była, gdyby ojciec choć raz  wygarbował jej skórę".
- Dałby sobie radę.
- Powinieneś zobaczyć, jak szybko umiem uciekać.
- Jak dotąd widzę tylko, jak mnie ścigasz. Nie wiem, co
musiałbym zrobić, żebyś zaczęła uciekać.
- Mógłbyś się dowiedzieć, gdybyś lepiej mnie poznał - odrzekła
nieopatrznie. Zaraz jednak pożałowała swoich słów.
Nie powinna go zachęcać do zawarcia bliższej znajomości, skoro
Joe ma być tylko przygodą. Jeśli próbuje go wysondować, to tylko po
to, by się upewnić, czy nadaje się na kochanka na jedną noc. On nie
powinien o niej nic wiedzieć, bo jeżeli zanadto się do siebie zbliżą,
wróci bum-bum-bum i cały misternie ułożony plan spali na panewce.
Zastanawiając się, jak zmienić kierunek rozmowy, popatrzyła na
morze. Nim jednak zdążyła cokolwiek wymyślić, całą jej uwagę
przykuł widok w porcie. Do motorówki Amanda wsiadali jej rodzice i
starszy brat Drew.
- Przepraszam, ale muszę lecieć! - zawołała, zrywając się z
krzesła.
84
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA SZÓSTY
Wybiegając z restauracji, zauważyła siedzącą przy stoliku
kobietę w słomkowym kapeluszu z szerokim rondem.
- Dam dziesięć dolarów za pani kapelusz - powiedziała szybko,
stając plecami do portu. Ojciec miał orli wzrok.
Sięgnęła do torebki, ale miała w niej tylko pięćdziesiąt dolarów.
Rzuciła banknot na stół, po czym, nie czekając na reakcję
towarzyszącego kobiecie mężczyzny, zerwała jej z głowy kapelusz, a
przy okazji chwyciła leżące obok talerza ciemne okulary.
- Dziękuję i przepraszam! - rzuciła na odchodnym, wybiegając
na ulicÄ™.
Max dogonił ją, nim zdążyła włożyć okulary i ukryć włosy pod
kapeluszem.
- Czy powiedziałem coś złego? - spytał.
Fakt, iż nawet w tak trudnej sytuacji wywołał uśmiech na jej
twarzy, musiał coś znaczyć, ale nie miała czasu, by się nad tym
zastanawiać. Zerknęła w kierunku nabrzeża. Motorówka jeszcze nie
odpłynęła.
- Chodz ze mną! - zakomenderowała, biorąc go pod ramię. - Ja
pójdę z tej strony - dodała, ustawiając się tak, by zasłaniał ją od strony
portu.
- Zachowujesz się jak wariatka - zauważył, posłusznie spełniając
jej życzenie.
85
Anula
ous
l
a
and
c
s
Joe nie może dowiedzieć się prawdy, myślała. A już na pewno
nie może poznać jej rodziców. Jeśli plan ma się powieść, ona musi
pozostać dla niego anonimową Elise. Była zbyt bliska osiągnięcia
celu, by teraz dopuścić do katastrofy. A poza tym przed opuszczeniem
miasteczka musi zajrzeć do komputera.
- Skąd wiesz, czy nie ściga mnie policja?
- Bardzo wątpię - odparł. - Może porzucony kochanek?
- Nie.
- Obecny kochanek?
- Też nie.
- Zazdrosny mąż?
- Kolejne pudło. - Zobaczyła wolną taksówkę i szybko podniosła
rękę.
Oszołomiony Max dał się wciągnąć do samochodu.
- Proszę mnie zawieść do najbliższej... urna biblotecal - rzekła
Honey do kierowcy.
- Do biblioteki? - zdziwił się Max. - Czy to jakiś kryptonim?
Prowadzisz narkotykowe interesy?
We wnętrzu taksówki Honey odetchnęła z ulgą.
Niebezpieczeństwo minęło. Poczuła się znowu wolna. Z
przyjemnością popatrzyła na Joego. Coraz bardziej jej się podobał. A
poza tym była w nim jakaś tajemnica. Zdjęła kapelusz i okulary.
- Wyrzuciłaś pięćdziesiąt dolców za okno - skarcił ją, a ona
wzruszyła ramionami. - No tak, stać cię na to.
- Tego nie powiedziałam.
86
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Ale łatwo się domyślić. Twój ojciec hoduje araby, a na Brunhii
mieszkasz u lokalnych bogaczy.
- No i co z tego?
- Do których od paru dni przyjeżdżają same grube ryby.
- To prawda. Chociaż co do Ethana Williamsa, to nie jestem taka
pewna - zastanowiła się Honey.
- Ethan Williams? Ten dopiero ma pieniądze... -Obecność
Williamsa zaniepokoiła Maksa. Obawiając się, by ktoś go nie
rozpoznał, przyjeżdżających na wyspę gości obserwował tylko
ukradkiem i nie mógł im się dokładniej przyjrzeć. - Co się tam
właściwie dzieje? - spytał z irytacją.
- Też chciałabym wiedzieć - odparła. - Po to jedziemy do
biblioteki.
Taksówka zatrzymała się przed okazałym budynkiem.
Biblioteka! Honey uwielbiała biblioteki. Już sama myśl o tysiącach
książek, które można przeczytać, wprawiała ją w miłe podniecenie.
Zapłaciwszy taksówkarzowi, wyskoczyła na chodnik i wbiegła na
schody. Dopiero przed drzwiami obejrzała się, by sprawdzić, czy Joe
przypadkiem nie dał dyla.
Nie, szedł za nią. Albo jest ciekawy, po co przyjechała do
biblioteki, albo polubił jej towarzystwo. Obie możliwości są do
zaakceptowania.
Weszli do chłodnego wnętrza, w którym unosił się nieuchwytny
zapach kurzu i starych pożółkłych ksiąg.
- Co, u licha, zamierzasz tutaj robić?
87
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Myślałeś, że jestem głupiutką blondyneczką? -spytała
zjadliwie, podchodząc do informacji. - Którędy do sali komputerów? -
zwróciła się do urzędniczki. - Computadores!
- Sim, ma'am. Estqo no quarto no alto das escadas.
- Dziękuję. - Szybkim krokiem skierowała się ku schodom, lecz
w połowie drogi ruszyło ją sumienie i poczekała na Joego. Winna mu
jest jednak jakieś wyjaśnienie.
- Na przystani zobaczyłam ludzi, których znam. Gdyby mnie
zauważyli, byłabym zmuszona wsiąść z nimi do motorówki i wrócić
od razu na wyspę. I nie dotarłabym tutaj.
- Przyjechali kolejni goście? Najwyrazniej to najbardziej go
interesowało.
- Tak, ale chyba ostatni - odparła. - Wszystkie sypialnie są już
zajęte.
- Ale mówiłaś, że szybko się rozjadą. Jesteś pewna?
- Absolutnie. Pomyśl, co to za ludzie. Doradca Białego Domu,
znany finansista, że już o moim... to znaczy o Ethanie Williamsie nie
wspomnę. Sami ważni ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na
dłuższe wakacje. Jasne?
Jasne, przyznał w duchu Max. Chyba że któregoś dnia zrobią to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl