[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mimo że Główka obruszył się, ciągnął:
 %7łebyś zrały był, co inszego bym ci rzekł; ale tak, jak stoi, na rozsądek wez. Juści że
przy klasztorze mógłbyś się przychować, boć i dla ślubów jeszcześ za młody. Ale mnichów
od Zwiętego Jakuba Tatarzy do nogi wycięli. Przyjdą nowi na ich miejsce i klasztor odbudują,
bo jest z czego, jeno że pewnikiem, jak po pierwszym najezdzie na Zląsku  sami Niemce.
Słychać, że naszych zgoła przyjmować nie chcą, chyba do grubej roboty. Wołem byłbyś,
któremu tyle żreć dają, by siły do niej miał, nie dorobisz się niczego.
 A gdzie ja się czego dorobię  westchnął Główka, a Wojan odparł:
 Nad tym ja myślę. Ktoś ci owe częda do swojaków odprowadzić musi. Tyżeś ich
wywiódł z Sandomierza, to im za opiekę starczysz. Może na poćciwych ludzi trafisz, którzy i
ciebie przygarną. A jeśli nie, może choć wynagrodzą...
 Nijakiej nagrody nie chcę  popędliwie rzucił Główka, Wojan jednak ciągnął:
 Nie bądz wiła14. %7łebyś ty konia i szłom wydolił nabyć, skoro za ścierciałkę15 mógłbyś
się zaciągnąć, bo tęgi z ciebie pachołek. Ninie łatwiej będzie niż kiedy, choć krakowskie
książę niewojenny pan. Ale nie będzie dziedziny bronił, to mu ją ze szczętem zniszczą, jako
ninie Tatarzy. A nie on, to ów zwadzca Kazko kujawski, który ze wszystkimi sąsiady zadry
szuka i nie z tym, to z owym cięgiem wojuje. Zresztą i biskupi ludzi do broni potrzebują, i co
możniejsze rody, bogdaj i do zbijania po gościńcach  zaśmiał się  któren to obyczaj pono
od Niemców przyszedł. Co rycerski zamek, to zbójeckie gniazdo. Dlatego i do nas Niemce się
pchają, bo im u siebie nijakiej ochrony od rycerskiej swawoli, a tu się panoszą, zła krew. Co
ta!  machnął ręką.  Jedno pewne, iże takowy czas jest, że jedni w górę idą, drudzy zasię
w dół, a orężem łacniej się czego dorobić nizli sochą.
Główce ulżyło, gdy zaświtała mu wątła wprawdzie nadzieja, że może uda mu się choć
jakiś czas pozostać przy Sławce, a przynajmniej że jeszcze w drodze będzie dzieciom
przydatny. Niemniej Wojan słuszność ma mówiąc, że winien o sobie pomyśleć. Jeśli nie z
dziećmi, to z nim chciałby pozostać. Zapytał:
 A ty co z sobą zamyślasz? Doma wracasz ze Smoleniem lubo zaciągniesz się? Ciebie
by i bez konia każdy wziął  dodał patrząc z zazdrością i podziwem na rozrosłą postać
towarzysza, który jednak zaśmiał się w odpowiedzi:
 Ni pierwsze, ni wtóre. Smoleń mi nijaki swojak, tu my się naszli. Może mu się i uda
na niemieckim prawie osiąść, bogdaj i sołtysem ostać. Niechaj mu się wiedzie. Ale ja z
rycerskiego rodu jestem, od Chrobrego czasów. Naddziad mój nad Nidą ziemi miał, że dziś
niejedno księstwo nie większe. Pustać była, ale jeńcami obsadzał, których z wypraw w
więzach prowadzili, obcych, ale nie swoich, bo wonczas Każdy wolny był. Ninie od nas jeńca
bierze każdy, komu wola, i Tatarzyn, i Litwa, i Ruś. A jakby tego mało było, potomkowie
Chrobrego, co się jako psy rozrodzili, jako psy między sobą się żrą, lud wzajem sobie
uprowadzają, a dziedziny pustoszą gorzej wroga. Rozerwali kraj, że na psy zeszedł, na psy
zeszły rody, które ongi wraz z nim wyrosły, przybłędy się panoszą nad tymi, co tu siedzą od
wieka.
Prasnął polanem w ognisko, aż rój iskier wyskoczył, i ciągnął:
 Ja za psa nie pójdę, co za misę żarcia gryzie tego, na kogo go poszczują.
 Mnie zasię doradzasz  bąknął Główka, ale Wojan odparł:
 Bo żreć musisz, a to lżejszy chleb nizli jakowego rataja lubo spudownika16.Zresztą
żenić się zamyślasz  zaśmiał się:  Może i dorobisz się z łaski książęcej, nadanie jakowe
na rycerskim prawie odzierżysz. Mnie zasię niczyja łaska niepotrzebna, by się przyżywić, ni
nadanie, ni żenić się zamyślam, by potomstwo na czynszowników zeszło lubo przypisańców
tam, gdzie oćce panami byli. Wolej ród sczeznie, nizliby potomstwo sługami było obcych,
jeśli nie zgoła pogańskimi niewolnikami.
Jasiek głęboko zadumał się. Dotychczasowe życie, choć twarde, zdało mu się proste:
starczy własne sprawy załadzić, by żyć w spokoju; nawet w szczęściu. Teraz uświadomił
sobie, jak niewiele brakło, by Sławka w powrozach poszła na targ jak bydlę, a on, sam pod
nóż. Ale niełatwo zaczynając dopiero życie wyzbyć się nadziei. Zrozumiawszy jednak, że
przyczyną zła jest rozbicie państwa, powiedział:
 Przeor Sadok prawił, jako proroctwo jest, że jak zrosło się ciało świętego biskupa, tak
i zrośnie się rozerwany kraj. Nie byłoby tego, co się stało w Sandomierzu.
 Iście bywają cuda i bywa, że się sprawdzi proroctwo  odparł Wojan.  Jeno gdyby
psi członki biskupa rozwlekli, toby się ciało nijak nie zrosło. A by się ziściło proroctwo, jeden
by w kraju musiał być nad wszystkimi, i tak ci Krzywousty pomyślał, krakowskie książę
zwierzchnikiem ustanawiając. Chciał było najstarszy z jego synów Włodzisław przyrodnich z
14
wiła  głupiec
15
za ścierciałkę  jako rycerz nieosiadły
16
spudownika  naganiacza
dziedzin zegnać i tyle z tego wyszło, że jego zegnali, on zasię pomocy przeciw nim szukał u
niemieckich pociotków, którym w to graj, bo pozór był do najazdu i mieszania się w nasze
sprawy. I jak się zaczęło, tak idzie, a z krakowskiego pierwszeństwa tyle, że się książęta o
stolec krakowski za łby wodzą, popleczników wzajem przeciw sobie szukają, do buntów
dając zachętę, od czego żadnemu ni powagi, ni siły nie przybywa. Iście cudu by trzeba, by się
to odwróciło.
Umilkł i zamyślił się. Główka po raz pierwszy uprzytomnił sobie, że gdyby nawet
spełniło się to, co sobie zamarzył, wszystko na wodzie będzie pisane. Nie starczy myśleć jeno
o sobie, ale co może wymyślić taki jak on wyrostek, gdy niczego nie wymyślił ani potężny
komes Piotr, ani mądry przeor Sadok, choć nie o sobie jeno myśleli. Przygnębiony, zapytał:
 Cóże nam tedy poczynać?
 Tobie? Jako rzekłem, częda zawiedz, może się przy nich zaczepisz. Gdy o ciebie nikt
nie dba, dbaj sam o siebie.
 A ty?
 Ja?  Wojan zamiast odpowiedzi ciągnął:
 Zwierz w boru nijakich praw nie ma, ale też i posłuchu nikomu nie dłużen.
 Ostaniesz tu? Wżdy mógłbyś na rodowej ziemi niemieckich osadników zasadzić, w
pieniądzu czynsz brać.
 Zaraza na nich  rzucił Wojan ze złością.  Słyszałem ci, jak na Zląsku sobie
poczynają. Najdę ja pieniądz indziej...
Urwał, widocznie nie chcąc wyraznie powiedzieć, gdzie go szukać zamyśla. Zakończył:
 Polubiłem cię. Może się ujrzym jeszcze kiedy. Ninie, skoroś się opiekunem onych
dzieci uczynił, odwiedz je, gdzie trzeba, bo tu nie wysiedzą niczego.
Przyroda, jakby wynagrodzić chciała srogość zimy i okrucieństwa najazdu, wiosnę
zesłała pogodną i ciepłą. Jeśli przeleciał deszcz, to jeno zieleń uczynił soczystszą i bujniejszą.
Gdzie kopyta tatarskich zagonów nie wdeptały zasiewów w ziemię, urodzaje zapowiadały się
dobrze.
Wędrówka o takiej porze w niczym nie przypominała zimowej ucieczki przed śmiercią,
zakładane co wieczór ognisko nie służyło do odstraszenia wilków ni ochrony przed mrozem.
W kociołku warzyła się strawa, o którą było łatwo, gniazda ptasie pełne jaj, strumienie i
stawki ryb, sól dodawała nie mniej smaku niż zdrowe zmęczenie całodzienną wędrówką;
niezbyt zresztą wielkie, bo Jasiek pod pozorem szczędzenia sił Sławki nie naglił, często
czyniąc postoje czy to dla posiłku, czy zaopatrzenia się w żywność, czy wreszcie by
wypluskawszy się w strumieniu wyleżeć się w słońcu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl