[ Pobierz całość w formacie PDF ]

banknot dolarowy i wetknÄ…Å‚eÅ› mi go za dekolt.
A potem powiedziałeś, że mogę spróbować zapłacić
mojemu chłopcu, to może mnie pocałuje.
Zamilkła, przerażona, że wyrzuciła to wszystko
z siebie i jest jeszcze bardziej upokorzona niż przed
siedemnastu laty. Choć bardzo chciała, nie mogła
cofnąć tych słów. Nie miaÅ‚a jednak czasu, by za­
stanowić się, co mogłyby one spowodować, bo Carter
ujmując jej twarz w dłonie, spytał:
- I pocałował cię?
Potrząsnęła przecząco głową.
- To też jestem ci dłużny - wyszeptał i zanim
mogła zastanowić się, co ma na myśli, jego wargi
MARZENIE " 65
dotknęły jej ust. Próbowała się cofnąć, ale trzymał ją
mocno w objęciach, muskając jej usta delikatnie, aż
stały się miękkie i wilgotne. Wtedy ją pocałował.
Nie trwało to długo, a jednak Jessicę ogarnęła fala
gorąca. Jej oddech stał się płytki, serce waliło jak
młotem i przez chwilę nie była w stanie zebrać myśli.
Czuła zarazem przyjemność i niedowierzanie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała zdumiona.
- Nie wiem - odparł Carter, równie zaskoczony.
- Chyba miałem na to ochotę.
- Nie powinieneÅ› tego robić - oznajmiÅ‚a i stanow­
czo zaczęła się wysuwać z jego objęć. Puścił ją.
Natychmiast zrobiło się jej chłodno i szczelniej otuliła
się swetrem. Zbierając resztki godności, poprawiła na
nosie okulary.
- Myślę, że powinniśmy zabrać się do pracy. Nie
ma za wiele czasu.
Nie czekając na odpowiedz, ruszyła ścieżką na
tyÅ‚y domu. Z wysoko uniesionÄ… gÅ‚owÄ… i wypros­
towanymi ramionami, wydawała się dużo bardziej
pewna siebie, niż naprawdÄ™ byÅ‚a. Instynkt podpo­
wiedział jej, że trudno będzie udawać, iż nic między
nimi nie zaszło. Szła nie odwracając się, w obawie, że
zobaczy na twarzy Cartera triumfujÄ…cy uÅ›miech. Pe­
wnie uważa, że nie umiem się całować, pomyślała.
Za to on, sądząc po tych kilku sekundach, był
świetny. Nie, nie, to nie mogło się jej spodobać.
To niemożliwe, żeby lubiła całować się z Carterem
Malloyem. Czuła w głowie zamęt. Stanowczo musi
się wziąć w garść, jeśli nie chce wyjść na idiotkę.
Powinna skupić się na interesach. W stosunkach
z Carterem należy ograniczyć się do spraw związanych
z przebudowÄ….
66 * MARZENIE
Zatrzymała się na skraju łąki, a kiedy Carter do niej
dołączył, powiedziała:
- Tu powinniÅ›my zbudować kolejnÄ… grupÄ™ do­
mków. To oznacza, że trzeba będzie wyciąć trochę
drzew. ChciaÅ‚abym jak najmniej ingerować w natural­
ne środowisko.
- Jasne - powiedziaÅ‚ odruchowo Carter. W dal­
szym ciągu nie rozumiał, dlaczego pocałował Jessice
i dlaczego ten pocałunek wydał mu się tak słodki.
Tymczasem Jessica przyglądała mu się otwarcie.
DoszÅ‚a do wniosku, że to naprawdÄ™ przystojny męż­
czyzna. MiaÅ‚ na sobie wrzosowy blezer, luzne, spor­
towe spodnie, białą koszulę. Jednak nie strój czynił go
tak atrakcyjnym, ale ciało. Był świetnie zbudowany.
Szeroki w ramionach, wąski w biodrach, długonogi.
Miał ruchy zręczne, płynne, głowę dumnie osadzoną
na silnym karku. Jego uroda była zarazem męska
i tajemnicza.
Carter nie wydawał się speszony jej badawczym
wzrokiem. Prawdopodobnie, pomyÅ›laÅ‚a, byÅ‚ przyzwy­
czajony do kobiecych spojrzeń. Należał do mężczyzn,
dla których kobiety tracą głowę.
- Co myślisz o tej lokalizacji?
- Zwietne miejsce.
- A może wolałbyś sam pochodzić i rozejrzeć się
wokół? Spotkalibyśmy się w domu.
- Zimno ci? - spytał, widząc, jak starannie otula
siÄ™ swetrem.
- Nie, jest mi dobrze.
Carter popatrzył na łąkę.
- Chyba zobaczyłem dość jak na pierwszą wizję
lokalną. Gdzie wybrałaś miejsce na następne domki?
MARZENIE * 67
- Przy sosnowym zagajniku.
- Po drugiej stronie domu? - zapytał zdumiony.
- Jesteś pewna, że właśnie tam chcesz budować?
- Potrzebuję trzeciego miejsca. Ale jeśli przychodzi
ci do głowy coś lepszego, jestem otwarta na pro-
pozyjcÄ™.
- Należałoby wyciąć drzewa. Nie mogę pogodzić
się z myślą, że trzeba byłoby je ściąć.
Jessica westchnęła gÅ‚Ä™boko i powiedziaÅ‚a ze smu­
tkiem:
- Może teraz pojmiesz, jak się czuję, kiedy myślę
i rozmawiam o tym projekcie. Nie mam jednak
wyboru.
Rzeczywiście, po raz pierwszy Carter zrozumiał
stan ducha Jessiki. Rozmawiać o Crosslyn Rise w kate­
goriach interesu to zupełnie co innego, niż spacerować
wÅ›ród tego majestatycznego otoczenia, budzić wspo­
mnienia miejsc znanych z dzieciństwa i wiedzieć, że
można to wszystko zniszczyć.
Po powrocie do domu Jessice zrobiło się żal, że już
wrócili. Pod gołym niebem jego męskość nie była tak
absorbująca. W zamkniętej przestrzeni czuła się przy
nim dużo bardziej skrępowana i spięta.
-. Pewnie chcesz teraz obejrzeć dom - powiedziała,
gdy weszli do kuchni.
- Powinienem, ale kawa tak pachnie, że chyba
najpierw siÄ™ napijÄ™.
Jessica była zadowolona, że ma czym zająć ręce.
- Mleko? Cukier?
- Jedno i drugie.
ZaczÄ™li od parteru, który Carter oczywiÅ›cie pamiÄ™­
tał z dzieciństwa. Ale nigdy nie patrzył nań okiem
68 " MARZENIE
architekta. Wysokie sufity, rzezbione drzwi, maje­
statyczne kominki, to wszystko robiło wrażenie.
Przez cały czas, kiedy oglądał dom, Jessica czuła się
nieswojo. I to nie przeszłość kładła się między nimi
cieniem. To pocałunek Cartera zmienił coś między
nimi. Zwiadomość, że przebywa w towarzystwie męż­
czyzny, nie opuszczała jej ani na chwilę.
Przeszli na piętro. Carter oglądał sypialnię za
sypialnią, łazienkę za łazienką, część z nich nie była
używana od lat. Nie miał pojęcia, że jego matka
musiała aż tyle sprzątać. Popijał kawę i wszystko
notował w pamięci. Zadawał profesjonalne pytania.
Dopiero gdy doszli do ostatniej sypialni, spytaÅ‚ cie­
płym, osobistym tonem:
- Zpisz tutaj, prawda? - Nie musiał czekać na
odpowiedz, by wiedzieć, że zgadł. Mina Jessiki nie
zachęcała do wejścia, lecz nie mógł się powstrzymać.
Pokój byt mniejszy od wszystkich dotychczas
oglądanych. Miał kwieciste tapety i białe meble. Na
półkach dostrzegÅ‚ książki w obcych jÄ™zykach, klasy­
kÄ™. Na komodzie staÅ‚a kolekcja staroÅ›wieckich fla­
koników do perfum i fotografia w ramce. Przed­
stawiała Jessicę w wieku mniej więcej pięciu lat wraz
z rodzicami. WyglÄ…daÅ‚a dokÅ‚adnie tak, jak jÄ… pamiÄ™­
taÅ‚. Potem rzuciÅ‚ okiem na podwójne łóżko przy­
kryte białą narzutą, na którym leżała masa białych
koronkowych poduszek różnych kszÅ‚tałów i rozmia­
rów.
- To tu mieszkałaś w dzieciństwie?
- Nie - rzuciÅ‚a krótko, jakby chciaÅ‚a jak najszyb­
ciej wyjść z pokoju i znalezć się na bardziej neutralnym
gruncie. - Przeniosłam się tu, żeby zaoszczędzić na
ogrzewaniu. To najcieplejszy pokój w całym domu.
MARZENIE " 69
- Ponieważ znajduje się nad kuchnią.
- Zgadza siÄ™. - Jessica wyszÅ‚a na korytarz, da­
jÄ…c Carterowi do zrozumienia, że chce przejść do in­
nej części domu, lecz on ani drgnÄ…Å‚. W każdym in­
nym miejscu zostawiłaby go samego, ale to był jej
pokój i jego obecność stanowiÅ‚a naruszenie jej pry­
watności.
- Podoba mi się to zdjęcie - powiedział, wskazując
na komodę. Uśmiech zagościł mu w kącikach ust.
- Przypomina mi różne rzeczy z przeszłości.
- Mnie też. To był wyjątkowy dzień dla naszej
rodziny.
- Co za dzień?
- Zwięto Dziękczynienia.
- Co jest wyjątkowego w tym święcie? - zdziwił się.
- To, że ojciec wziął udział w świątecznej kolacji.
- Chcesz powiedzieć, że zazwyczaj nie jadał z wami
kolacji?
- Rzadko. Zwykle był zbyt zajęty i nie chciał sobie
przerywać.
- Nawet na świąteczną kolację?
- Nawet - odparÅ‚a spokojnie. - SkoÅ„czyÅ‚eÅ›? Mo­
żemy zejść na dół? - zmieniła temat.
- Niewiarygodne - powiedział, jakby nie słyszał
jej pytania. - Zawsze wyobrażałem sobie święta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl