[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Sean, proszę! Charlie, słyszysz? Maura, powtarzam!
Jonathan spojrzał znów na zegar i oblało go gorąco. Zaraz trafią w korki, zapcha się droga zwężona do
jednego pasa, nie zdąży rozmrozić kurczaka, Andrea będzie musiała czekać...
- T o m a s z e k , ja już idę!
W zamku przycichło, po czym znów rozległ się chichot. Jonathan odwrócił się na pięcie i zaczął
schodzić.
Był w połowie schodów, gdy usłyszał poruszenie. Najpierw pomruk, a po chwili krzyk - pojedynczy - do
którego po chwili dołączyły inne. Zmiech, który wcześniej unosił się w powietrzu, zamienił się w płacz.
Jonathan, usłyszawszy tupanie, odwrócił się - Tomaszek biegł za nim, gołe stopy uderzały o zimne
kamienie pochlapane jesiennym błotem.
- Zburzyli, zburzyli! - zanosił się płaczem.
Jonathan stanął nieruchomo, wpatrując się w wykrzywioną twarz synka.
- Co się...?
193
Tomaszek potknął się, Jonathan złapał go w ostatniej chwili, małe ciało przylgnęło do niego, smarki
rozmazały się po Jonathanowej kurtce.
- Tomaszku?...
Ale syn wyrwał się z jego ramion i młócił go teraz zapamiętale po kurtce, jasne włoski fruwały nad
mokrą twarzą.
- Zburzyli nam zamek, zburzyli - płakał, słowa rwały się, końcówki niknęły. - Weszli i wszystko nam
zepsuli, wszystko! A ciebie... A ciebie ze mną nie było!
W Psach P. Jonathan opisał rodzenie i wyszło to tak, że musiał wstać od laptopa i chodzić po pokoju,
chrząka-jąc, dopóki gula w gardle się nie rozpuściła, pozwalając mu znów oddychać. Nie przyznał się do
tego nikomu, nawet Megi, chociaż wiedział, że by go zrozumiała. To ona opowiadała mu, jak w niej
wezbrało, gdy położyli jej na brzuchu mokrą Antosię, jak oddech noworodka stał
się jej oddechem, i jak naraz, w jednej chwili - stała się czujna. Przygarnęła kurczowo trzy i pół
kilograma życia i rozglądała się wokół bacznie, niczym suka.
Jonathan wzruszył się narodzinami Antosi, chociaż potem miał jej ciut za złe, że wcisnęła pokrytą
nielicznymi włoskami głowę między niego a Megi. Patrzył, jak dziecko ssie pierś jego kobiety i czuł
dziwne mrowienie pod językiem. Bywało, że czuł się od nich oddzielony rosnącą ścianą zużytych pieluch,
nieprzespanych nocy i skrzeków tobołka, który nie miał rysów twarzy ani jego, ani Megi, chociaż
wszyscy wmawiali mu, że jest odwrotnie.
Po tym, jak syn wybiegł za nim na bosaka z przedszkolnej sali, Jonathan wziął go za rękę i razem wrócili
tam, gdzie poduszki, jeszcze przed chwilą tworzące malowniczy zamek, leżały porozwalane na podłodze.
Kilkulatki z chlipaniem krążyły wokół bezładnie, zakładały koszul-194
ki i buty. Jonathan, z ręką Tomaszka w swojej, pozbierał
resztki zamku i zabezpieczył w kącie pokoju rozrzuconą amunicję. Razem ułożyli zabawki w koszach, a
Tomaszek opowiedział mu o pomyśle na katapultę.
Z samochodu Jonathan zaesemesował do Andrei.
Przeprosił, ale musiał odwołać ich spotkanie - pierwszy raz od czasu, gdy się poznali.
3
Kołdra zamarzniętych patyków, liści i błota chrzęściła pod kołami rowerów, uginała się sprężyście.
Kryształki lodu pryskały z gniewnym  chrrt!", para buchała z ust, unosiła się nad głowami. Jadący za
Stefanem Jonathan spróbował go wyprzedzić.
- N i e d a l e k o jest niezła knajpa - ryknął. Myliły go nauszniki Stefana, sądził, że z ich powodu tamten
zle słyszy.
- Zapomnij - burknął Stefan. - Opiłem się piwa w tym tygodniu, muszę zrzucać.
- Zrzuciłeś dość, zjechaliśmy całe Tervuren! Parujesz tak, że przydałaby ci się derka.
Jonathan wyprzedził wreszcie Stefana i podstępnie wykierował go do knajpki. Oparli rowery o ścianę i
weszli.
W środku było dość tłumnie, starsze kobiety z głowami prosto od fryzjera błyskały oprawkami okularów,
młodsze pokolenie dyscyplinowało dzieci, kelnerzy roznosili czekoladowe desery i dorodne wafle.
- Dwa piwa. - Jonathan podniósł palce i przetarł zaparowane okulary.
Rustykalny wystrój był pułapką na tłuste myszy z klasy średniej, resztki luzu zachowały się w mrugającym
nad barem telewizorze, przed którym siedziało kilku opartych o blat starszych mężczyzn, popatrując na
mecz.
- Anglia przeciw Niemcom?
- Widziałem ją w telewizji - powiedzieli Stefan z Jonathanem w tym samym momencie i jednakowym
ruchem odchylili się, jak ludzie, którzy zderzyli się przypadkiem czołami.
196
- Masz szwedzkie kanały?
Usiedli przy kominku, Stefan ściągnął sweter i został
w podkoszulku, burząc harmonię niedzielnej estetyki ubraniowej.
- Wykupiłem ten z jej programem - odparł Jonathan.
Stefan popatrzył na niego bez słowa, a Jonathan dodał
szybko:
- Tylko na miesiąc! Zwietna jest - westchnął. - Profesjonalnie, no nie patrz tak, mówię obiektywnie, jako
były dziennikarz. Wpadnij zobaczyć.
Stefan wziął ze stołu szklankę piwa.
- Wiadomości po szwedzku? To nie dla mnie.
- Ona jest naprawdę dobra, taka profesjonalna, szpa-nerska.
- Aneta też jest niezła.
Jonathan znieruchomiał ze szklanką w pół drogi do ust.
- Aneta?
- No, ta stażystka.
- Bzyknąłeś ją?!
- Nie w tym rzecz... - zaczął Stefan.
- J a k a jest?
- Czy ja wiem? - Stefan zmarszczył czoło. - Jak drożdżówka z GS-u, z wierzchu lepka, w środku mdła...
Ale smakuje wakacjami.
- Nie boisz się, że poleci z jęzorem do Moniki?
- A po co? Ona ma faceta!
- Zapomniałeś już o swojej wariatce z egzemą?
- To nie była egzema, tylko łuszczyca - uściślił Stefan.
- Ponoć w stresie bardziej jej się rzucało.
- Wolę nie myśleć, jak wyglądała po rozmowie z M o niką...
- Zawsze masz coś za złe moim laskom - zaperzył się Stefan. - A u ciebie same madonny, tak? Zwięta
Megi, boska Andrea! A zresztą. - Machnął ręką i sięgnął
197
po papierosa. - Niech ci będzie! Widziałem, jak Andrea na ciebie patrzy, kiedy myśli, że nikt nie widzi.
- Ostatnio jest taka oddana. - Jonathan rozjaśnił się. -
Aż się czasem boję.
- Bać to się nie bój. Oficjalnie nic nie będzie chciała zmieniać, jeśli o to ci chodzi.
- Dlaczego myślisz, że nie? - nasrożył się Jonathan.
Stefan przechylił się przez stolik i zniżył głos, jakby obwieszczał coś ściśle tajnego.
- Bez obrazy, fajny jesteś człowiek, ale dla niej jesteś też... Polakiem.
- Każdy kimś jest. - Jonathan wzruszył ramionami.
- Nie masz w Brukseli układów zawodowych.
- Może to jej się właśnie we mnie podoba?
Na czole Stefana wykwitły kropelki potu.
- Orientujesz się, kim jest Simon, prawda? - zapytał.
- Owszem.
- ...no i jesteś Polakiem.
Jonathan pochylił się ku niemu, wyglądali teraz jak dwaj spiskowcy, dwa nastroszone koguty.
- Myślisz, że jesteś lepszy, bo kończyłeś szkoły za granicą, bo nie masz polskiego akcentu, wszędzie jak
ryba w wodzie? - wyrzucił z siebie Stefan. - A dla nich, tu, i tak jesteś jednym z nas, Polakiem, kuzynem
tego, co nosi cegły, facetem, który może dać namiar na polskie sprzątaczki, bo tanie i się starają! Masz
tyle atutów i nic z nimi nie robisz, nie zależy ci na pracy ani na stanowisku, nie chcesz pokazać, że my,
Polacy...
Jonathan patrzył na niego w milczeniu.
- Myślisz, że nam z tym dobrze? - żachnął się Stefan.
- %7łe łatwo się żyje, kiedy koledzy z pracy się śmieją, że u nas rządzi kler i blizniaki, a na lunch jest
wódka z kiełbasą? Jak kto ma siłę, to zaprzecza, jak nie, to ogląda polską telewizję i w kółko ściąga tu
rodzinę i kolegów.
198 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl