[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prześladował ją od samego przyjazdu do Rockley Park. W końcu było po wszystkim.
- Może po prostu się do tego nie nadajesz - powiedział pan Player z sympatią. - Niektórzy ludzie
nie są w stanie występować publicznie, chociaż mają w sobie wielki potencjał. Nie pozwalaj, żeby
rodzice pchali cię siłą na scenę, jeśli sama tego nie chcesz. Zamiast tego zapisz się do chóru. To
mniej stresujące niż śpiewanie solo.
Poczekał, aż upora się z żakietem, i otworzył przed nią drzwi.
- Nie przejmuj się, Chloe - poklepał ją po ramieniu. - Dziękuję, że do nas przyjechałaś. Do
widzenia.
Chloe powlokła się korytarzem. Przed sobą zobaczyła szeroko otwarte drzwi, przez które wpadały
promienie jesiennego słońca. Tłumiąc łkanie, wybiegła na maleńki dziedziniec i ciężko usiadła na
ziemi.
*^ * /
je się
- Hej! Jak leci?
Chloe uniosła głowę. W drzwiach stał mężczyzna z siwymi dredami i uśmiechał się do niej
przyjaznie. Widząc jej minę spoważniał.
- Hej - powtórzył. - Nie może być aż tak zle. Co się dzieje?
Chloe nic nie mogła poradzić. Po prostu zalała się łzami. Pomiędzy jednym a drugim chlipnięciem
wyrzuciła z siebie wszystko. Opowiedziała, że zawsze chciała być piosenkarką. I o swojej Wielkiej
Szansie, zmarnowanej przed chwilą. O tym, jak lakier do paznokci, który dostała w prezencie,
zaplamił jej żakiet.
84
I jak się zgubiła. I o najgorszym: o tym, że nie mogła śpiewać z powodu dławiącej guli w gardle.
- Wszystko poszło nie tak - szlochała, z trudem łapiąc powietrze. - Pan Player myśli, że nie chcę
być piosenkarką. Powiedział, żebym nie pozwalała rodzicom siłą pchać mnie na scenę. A przecież
oni robili wszystko, żeby mnie powstrzymać.
Chloe płakała tak bardzo, że nie wiadomo, jakim cudem jej towarzysz rozumiał, co do niego mówi.
- Masz! - wręczył jej wielką, niebieską chustkę do nosa. - Pozwolisz, że usiądę tu z tobą?
Kiwnęła głową, a on odłożył plastikową torbę, którą miał ze sobą, i rozsiadł się wygodnie obok
niej.
- Czasami zjadam tutaj lunch - powiedział. - Chociaż wolę siedzieć na ławce.
Pokazał jej starą, drewnianą ławkę stojącą w kącie. Chloe poczuła się winna, że z jej powodu siedzi
na kamieniach, ale jemu było chyba wszystko jedno. Oparł się plecami o ścianę budynku i unosząc
w górę pooraną bruzdami twarz zapatrzył się w skrawek nieba, który mieli nad głowami. Na
dziedzińcu było ciepło i cicho - z wyjątkiem chwil, kiedy Chloe z impetem wydmuchiwała nos w
chusteczkę.
85
Wielka szansa
- A swoją drogą, dlaczego tak bardzo chcesz być piosenkarką? - zapytał nagle.
- Zawsze chciałam nią być.
- Ale dlaczego?  Chciałam" to nie jest odpowiedz.
Chloe wytarła nos. Nikt jeszcze nie pytał jej dlaczego. Okazało się, że to wcale nie jest proste
pytanie.
- Chyba chcę być sławna - odezwała się w końcu. To nie był bardzo dobry powód, uświadomiła
sobie, słysząc własne słowa. Ale on wcale nie zaczął się z niej śmiać, tylko zadał następne pytanie:
- A dlaczego tak bardzo zależy ci na sławie? Chloe oparła się o ścianę tak jak on. Rozgrzane
cegły grzały ją w plecy. Myślała o wszystkich rzeczach, które może mieć, kiedy już zostanie
sławna. O podróżach samolotem dookoła świata, luksusowych hotelach, w których będzie
mieszkać, wielkich pieniądzach, które zarobi, i o ludziach, którzy będą ją rozpoznawać,
gdziekolwiek się pojawi. Oczywiście, że tego chciała, ale równie mocno chciała czegoś więcej.
- Chcę, żeby ludziom podobało się moje śpiewanie - powiedziała. - %7łeby nie mówili, że robię to na
86
'JkawdaucycA przyjaciół poznaje, się to bićbzie
pokaz, jak w mojej podstawówce. Bo jeśli naprawdę mnie polubią, to poczują się szczęśliwsi, kiedy
będą mnie słuchać. Bardzo bym tego chciała.
Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na nią uważnie. Naprawdę był stary. Na całej twarzy miał pełno
zmarszczek. Tylko oczy wydawały się całkiem inne. Młode i pełne ognia. Dodawały blasku całej
jego twarzy.
- Wiem, co masz na myśli - powiedział spokojnym głosem. - Muzyka to wspaniała rzecz. Ale nie
trzeba być sławnym, żeby ją uprawiać.
- Właśnie że trzeba - upierała się. Opowiedziała mu o swoim ciasnym pokoju, o Benie
i nauczycielce, która zabroniła jej śpiewać naturalnie.
- To musiała być jakaś stara, zazdrosna ropucha - stwierdził po prostu i Chloe zaczęła śmiać się i
płakać jednocześnie, tak że znowu musiała wysmarkać nos.
- Jaką piosenkę dzisiaj śpiewałaś? - zapytał, widząc że Chloe zaczyna powoli być sobą.
Smutnym głosem wymieniła tytuł, a wtedy on ryknął śmiechem. Długo nie mógł się opanować.
87
łOtiLka szansa
- O rany! Po co? Nie znam chyba głupszej! - Uśmiechnął się do niej szeroko. - Taka muzyka
zupełnie mi nie leży. Ciekawe, dlaczego chciałaś śpiewać akurat to?
- Nie wiem - pociągnęła nosem Chloe. Chciała się obrazić, ale jego śmiech był taki zarazliwy, że
nie mogła. - Jessie uznała, że to dobry pomysł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl