[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Symfonii Beethovena, powiedział o mnie:
- No có\, Leon i tak nie skomponowałby IX Symfonii Beethovena.
Po raz trzeci widziałem tunel, kiedy stałem na bocianim gniezdzie - podczas sztormu na północnym
Atlantyku, wśród wodnego pyłu i deszczu ze śniegiem, z własną głową uniesioną wysoko w górze, jakby to
była piłka do koszykówki.
Pojawienie się tunelu oznaczało jedyne pytanie, na jakie potrafiłem odpowiedzieć: Czy wyczerpałem wreszcie
swoją ciekawość dotyczącą, ogólnie rzecz biorąc, \ycia? Je\eli tak, to wystarczy, abym wkroczył do wnętrza
czegoś, co porównałem do odkurzacza. Jeśli w tunelu, wypełnionym światłem podobnym do tego, jakie
wytwarzały elektryczne piece i kuchenki "Bahii de Darwin", była faktycznie jakaś ssawa, to najwidoczniej nie
stanowiła ona \adnej przeszkody dla mojego świętej pamięci ojca, pisarza science fiction Kilgora Trouta, który
potrafił stać u samego wlotu dyszy i gadać ze mną.
Pierwsze słowa, jakie usłyszałem od stojącego ponad rufą ojca, były takie:
- Masz ju\ dosyć tego statku głupców, mój synu? Powinieneś pójść teraz ze mną. Jeśli tego nie zrobisz, nie
zobaczysz mnie przez najbli\szy milion lat.
Milion lat! Mój Bo\e - milion lat! Stary nie \artował. Bez względu na to, jak kiepskim był ojcem, zawsze
dotrzymywał obietnic i nigdy świadomie mnie nie okłamał.
Zrobiłem zatem jeden krok w jego kierunku, ale tylko jeden. Zachowywałem się jak samica głuptaka
błękitnonogiego rozpoczynająca taniec godowy. I tak jak w tańcu godowym, ten pierwszy niepewny krok
stawał się początkiem czegoś niepohamowanego, był pierwszym tyknięciem zegara. Poprzednio zawsze się
wycofywałem, chocia\ do wlotu dyszy było jeszcze daleko. Warkot silników "Bahii de Darwin" ucichł, a
stalowy pokład stał się przezroczysty na tyle, \e mogłem zajrzeć do głównego salonu, gdzie kanka-bońskie
dziewczynki ogryzały kości swej niewinnej siostry Kazak.
Pierwszy krok w stronę ojca sprawił, \e pomyślałem o tych Indiankach, o Mary na bocianim gniezdzie, o
Hisako Hiroguchi i jej dziecku, o zdemoralizowanym Kapitanie, o niewidomej Selenie i o zwłokach w
zamra\arce: Dlaczegó\ miałbym przejmować się tymi obcymi ludzmi, tymi niewolnikami strachu i głodu? A
có\ ja mam z nimi wspólnego?
Poniewa\ nie mogłem zdobyć się na drugi krok, ojciec powiedział:
- Zmiało, Leonie. To nie pora na wahanie.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem moich badań - zaprotestowałem. Postanowiłem zostać duchem, poniewa\
Strona 78
2940
zajęcie to zapewniało - niejako na zasadzie przywilejów pracowniczych - mo\liwość czytania w ludzkich
myślach, poznania prawdy na temat przeszłości ró\nych ludzi, widzenia poprzez ściany, przebywania w
wielu miejscach jednocześnie, rozpoznania danej sytuacji a\ do najgłębszych przyczyn, jakie ją ukształtowały;
dawało w końcu dostęp do całej wiedzy, którą zgromadziła ludzkość.
- Ojcze - poprosiłem - daj mi jeszcze pięć lat.
- Pięć lat! - zawołał ojciec. Zaczął pokpiwać, przytaczając moje słowa z trzech poprzednich targów, jakich z
nim dobiłem: "Jeszcze tylko jeden dzień, tatku", "Jeden jedyny miesiąc, tatusiu", "Zaledwie pół roku, papo".
- Ale ja naprawdę się uczę, dowiaduję się, czym naprawdę jest \ycie, co jest do czego i co tak naprawdę jest
grane!
- Nie kłam - skarcił mnie ojciec. - Czy ja cię kiedykolwiek okłamałem?
- Nie, proszę ojca - odpowiedziałem.
- No to nie próbuj ołgać mnie.
- Czy jesteś teraz jakimś bogiem? - zapytałem.
- Nie - odparł. - Wcią\ jestem tylko twoim ojcem, Leon, ale nie próbuj mnie bujać. To całe twoje
podsłuchiwanie dostarczyło ci wyłącznie masy informacji. Równie dobrze mógłbyś być zbieraczem kapsli lub
zdjęć graczy w baseball Ze względu na po\ytek, jaki mo\esz odnieść ze zgromadzonych informacji, mógłbyś
równie dobrze być Mandaraxem.
- Jeszcze tylko pięć lat, tato, tatusiu, tatuniu, tatuńciu - błagałem.
- Nigdy nie będzie dość czasu na to, abyś nauczył się tego, czego masz nadzieję się nauczyć - powiedział. - I
dlatego, chłopcze, daję ci słowo honoru: Jeśli mnie teraz spławisz, nie pojawię się przez następny milion lat.
- Leonie, Leonie! - przemówił błagalnie ojciec - im bardziej będziesz poznawał ludzi, tym bardziej się będziesz
oburzał. Myślałem, \e jeśli rzekomo najmądrzejsi ludzie twojego kraju wysłali cię na niemal nieskończoną,
niewdzięczną, przera\ającą i w końcu bezsensowną wojnę, to dostałeś dość materiału do rozwa\ań na temat
ludzkiej natury - i to na całą wieczność.
Czy muszę ci przypominać, \e te same cudowne zwierzęta, o których chcesz najwidoczniej wiedzieć coraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl