[ Pobierz całość w formacie PDF ]

co mówią.
Lord i lady Pettigrew wstali.
- Teraz chcielibyśmy zaprosić państwa do wystąpienia w naszym kameralnym
wieczorku muzycznym. %7łyczeniem lady Pettigrew jest, by wszyscy wzięli w nim
udział.
Po sali przeszedł szmer. Panowie zaczęli nerwowo szukać cygar, ale w końcu
wszyscy zgodnie przeszli do oranżerii.
Występ rozpoczęło kilka dość dobrze śpiewających pań. Potem gości zachwycił bas
jednego z lordów. Po nim na środek wyszedł Ternberry. Zpiewał tenorem, ale od
czasu do czasu wyciągał nutę zbyt wysoką dla swojego głosu, co powodowało
wymianę znaczących spojrzeń między Calliope i Rothem.
- Esmeraldo, pani kolej! - zagrzmiał Pettigrew.
Calliope mogła odmówić, ale słuchanie śpiewu innych przywołało szczęśliwe
wspomnienia z dzieciństwa.
-Jeśli pani pozwoli, Esmeraldo, z radością będę jej akompaniował - oznajmił Roth ku
zaskoczeniu niejednego z gości. - Usiadł przy fortepianie. - Co będzie pani śpiewać?
- Zna pan  Miłość drozda"?
Roth spojrzał na nią spod oka, po czym kiwnął głową. Calliope zdziwiła się, że znał
nuty do tej smutnej piosenki, ulubionego utworu jej matki.
Roth uderzył w klawisze i rozpoczęła silnym sopranem. Szybko zapomniała o tym,
że ma publiczność, i oddała się przyjemności śpiewania. Oczami wyobrazni ujrzała
siebie jako małą dziewczynkę śpiewającą razem z matką. Uśmiechnięta matka
wirowała na parkiecie, a ojciec grał na fortepianie.
Rzadko udawało jej się przywołać wspomnienie szczęśliwego ojca.
Rozległ się ostatni dzwięk piosenki i Calliope wróciła do rzeczywistości.
Zapadła cisza, a po chwili zagrzmiały oklaski. Roth mrugnął do niej, ukłonili się i
wrócili na swoje miejsca.
- Gratulacje!
- Wspaniale!
Uśmiechali się wszyscy z wyjątkiem skrzywionej lady Flanders i Angelforda, który
miał nieprzeniknioną minę.
Wystąpiło jeszcze kilkunastu ochotników, po czym goście przeszli do dalszych
przewidzianych na ten wieczór rozrywek. W salonie bawiono się w szarady, a w
pokojach do gry czekały przygotowane karty i kości. James był zajęty rozmową z
Rothem, więc Calliope skorzystała z okazji i opuściła ich. Skierowała się do toalety
dla pań.
Gdy dotarła do bocznego korytarza, usłyszała podniesione głosy. Ostrożnie wyjrzała
zza rogu i zobaczyła, jak z jednego z pomieszczeń wychodzą Ternberry i Pettigrew.
Zajadle się kłócili.
- Takie sprawy załatwia się inaczej.
- Ja mam w tym więcej doświadczenia. Daj mi ten dokument, żebym...
Do lorda Pettigrew podbiegł służący, przerywając Ternberry'emu, i podał
gospodarzowi kartkę papieru. Pettigrew spojrzał na wiadomość i zaklął. Skinął swo-
jemu towarzyszowi, by poszedł za nim. Ruszyli prosto na Calliope, która w ostatniej
chwili ukryła się we wnęce.
- Wracaj do gości. Mam sprawę do załatwienia. Skończymy tę dyskusję, gdy wrócę.
Gdy ucichły ich kroki, Calliope wyjrzała na korytarz. Nie mogła stracić takiej okazji.
Powoli podeszła do pokoju, z którego przed chwilą wyszli mężczyzni. Starała się iść
jak najciszej. Gdyby ktoś zapytał ją, co tu robi, udałaby, że się zgubiła.
Zerknęła za siebie, ale w korytarzu nikogo nie było. Nacisnęła klamkę i otworzyła
drzwi.
W pokoju panował półmrok, światło rzucała jedynie mała lampka oliwna stojąca na
biurku. W rogu był kominek, do którego przylegał orientalny parawan. Wydawał się
zupełnie nie na miejscu w tym pomieszczeniu urządzonym w angielskim stylu.
Zamknęła drzwi i podeszła do stołu. Na blacie leżały porozrzucane papiery.
Zerknęła na zegar, przeglądając dokumenty, i dała sobie pięć minut. Pozostając tu
dłużej, naraziłaby się na niebezpieczeństwo.
Uwagę Calliope zwrócił dokument, który znalazł się pod jej lewą dłonią. Wyglądał
jak pismo z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Odwróciła stronę, by sprawdzić
jego treść.
Nagle rozległ się zgrzyt poruszonej klamki. Calliope upuściła dokument i schowała
się za parawanem.
Przez chwilę w pokoju panowała pełna napięcia cisza. Calliope poczuła, jak na
skórze tworzy jej się gęsia skórka. Wstrzymała oddech, słysząc, że przybysz za-
trzymuje się przed parawanem.
Czyjaś ręka chwyciła ją za ramię. Calliope dostrzegła zbliżającą się do jej głowy
zaciśniętą pięść, która zatrzymała się w ostatniej chwili zaledwie centymetr od
twarzy.
- Co pan tu robi? - syknęła na widok znajomej osoby.
James spojrzał na nią surowo i dał znak ręką, by zachowała ciszę, po czym razem z
nią ukrył się za parawanem. Przycisnął ją do podłogi, kucając obok.
Rozległ się trzask otwieranych drzwi, a potem czyjeś ociężałe kroki.
Calliope słyszała tylko szelest kartek papieru, mruczane pod nosem przekleństwa i
niemal ogłuszające bicie własnego serca. Zaryzykowała i zerknęła na Jamesa, który
zastygł w bezruchu.
Znów usłyszała zgrzyt drzwi, a potem głuchy odgłos, jakby czyjaś głowa uderzyła o
kant biurka. Calliope wzdrygnęła się przestraszona, a James natychmiast ścisnął ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl