[ Pobierz całość w formacie PDF ]

między wami się nie układa. Wiedziałem, że to ta bezwstydnica Maren Grandseter tyle
napsuła swoimi fantazjami. Jakaś sfrustrowana dziewucha, pewnie nie mogła zdobyć żadnego
chłopaka, to go sobie wymyśliła. Prawdopodobnie kochała się w tobie. Ale proszę, wejdz do
środka, Gitte na pewno się ucieszy.
Mówił jak nakręcony. Simon nie miał szansy, by wtrącić choćby jedno słowo protestu.
Zresztą to i tak nic by nie dało. Poza tym Simon nie miał najmniejszej ochoty
roztrząsać swoich spraw uczuciowych ze Svendsenem.
- Jak czuje się twój ojciec? - spytał teść, gdy obaj znalezli się w hallu domu.
- Dziękuję, raczej bez zmian. Ostatnio jest bardzo ożywiony, ponieważ dwa z jego
koni znowu wygrały bieg.
- Sindbad i Alladyn, wiem, wiem. Byłem tam oczywiście. Szkoda, że ojciec nie może
już przychodzić na trybuny, bardzo mi go brak. Zawsze długo dyskutowaliśmy o koniach. Ale
właśnie idzie Gitte. Spójrz no, kochanie, kto nas odwiedził!
Chłodna blondynka w jasnej, eleganckiej sukience zbliżała się do nich przez hall.
Niewątpliwie jest ładna, ładniejsza od Mai. Ale jak mało w niej życia. Simon uważał, że
Maya mimo wszystko jest sto razy bardziej pociągająca.
Zdawało mu się, że dostrzegł w niebieskich oczach żony błysk zwycięstwa. Nie,
chyba był uprzedzony, widział tylko to, co chciał widzieć. Czyżby znajdował się aż pod tak
silnym wpływem Mai?
To nieprawda. Maya starała się przecież - co prawda nie zawsze ze skutkiem - tłumić
swą niechęć do Gitte. Próbowała być lojalna.
Boże drogi, jak on mógł ożenić się z kimś tak sztucznym?
Gdy po przywitaniu się Simon szedł za Gitte do jej pokoju, zastanawiał się nad
okolicznościami, które doprowadziły do ich małżeństwa.
Gdzie on ją spotkał pierwszy raz?
Ach, tak, to było wtedy, gdy na prośbę ojca towarzyszył mu do Ovrevoll. Ponieważ
choroba dawała się już staruszkowi we znaki, nie miał odwagi podróżować sam. Simon,
przeciwny hodowaniu zwierząt dla pieniędzy, spełnił jego życzenie bez entuzjazmu.
To właśnie tam, na torze wyścigowym, natknęli się na starego przyjaciela ojca,
Svendsena, i jego córkę. Gdy zjedli wszyscy razem obiad w restauracji, Simon poczuł się
oczarowany smukłą, delikatną i wielce ponętną Gitte. Ojcowie bez trudu to zauważyli i
dopomogli rodzącemu się romansowi. Ona zaś nie była mu nieprzychylna, wprost przeciwnie.
Młodzi zaczęli się zatem spotykać i już po miesiącu Simon się oświadczył.
Czy rzeczywiście on to zrobił? W tych nowoczesnych czasach nie ma przecież
znaczenia, kto pierwszy wychodzi z taką propozycją. Teraz jednak, kiedy się tak nad tym
zastanawiał, poczuł się nieswojo na myśl, że wtedy w restauracji wyraznie został
przechytrzony. Niewątpliwie to on wypowiedział potem słowa, które w rezultacie
doprowadziły do małżeństwa, lecz dopiero w tej chwili zrozumiał, że włożono mu je w usta.
Również teraz oczy Gitte żarzyły się ciepłym i wielce obiecującym blaskiem, lecz
Simon nie zamierzał dać się oszukać jeszcze raz. Możliwe, że go kocha, niewykluczone też,
że dojrzała od tamtego czasu, gdy nie pozwalała mu zbliżyć się do siebie, ale co z tego? Im
szybciej się z nią rozstanie, tym lepiej. A pózniej będzie trzymać się od niej jak najdalej. Gitte
budziła w nim bowiem jedynie niechęć - i obojętność.
- Zastanowiłeś się? - spytała z uśmiechem.
- Nie miałem nad czym się zastanawiać - odparł krótko. Twarz Gitte pojaśniała jeszcze
bardziej. Simonowi wydawało się, że słyszy jej fanfary zwycięstwa.
Pospieszył więc, by sprowadzić ją na ziemię.
- Chcę rozwodu.
Gitte zaczęły drżeć usta. W oczach pojawiły się łzy, co spowodowało, że przez ułamek
sekundy Simon poczuł wyrzuty sumienia. Może jednak nie jest sprawiedliwy? Może to
gwałtowna Maya jest osobą, którą należałoby pozostawić własnemu losowi, a nie Gitte,
skrzywdzoną niewinność? Zasłonił twarz rękami i dręczące myśli zniknęły. Dopiero teraz
pojął, jak nieprawdopodobna była jej zdolność tworzenia iluzji. Ona nigdy niczego mu nie
dała, zawsze jedynie brała. Dlatego któregoś razu powiedział o niej, że skąpi mu siebie.
- To moja wina - westchnęła, przyzwyczajona do tego, że zawsze ulegał jej łzom. -
Zachowałam się podle wobec ciebie. Lecz wierzyłam, że moglibyśmy zacząć wszystko od
początku. Byłam gotowa się zmienić pod względem, no... wiesz.
- Pod jakim? - spytał Simon. - O ile pamiętam, wiele wymagało zmian.
Podniosła na niego oczy błyszczące od łez.
- No, wiesz... Chyba nie byłam taką prawdziwą żoną. Odmawiałam ci... twoich praw.
Musisz wziąć jednak pod uwagę to, że byłam wtedy taka młoda i niedojrzała. Dziecinna i
wystraszona.
Simon nie odpowiedział. Pomyślał tylko, że Gitte wcale nie jest już taka młoda, ma o
siedem lat więcej od Mai.
Maya... już samo jej imię sprawiało, że robiło mu się cieplej na sercu.
- A plotki? - spytał obojętnym głosem.
- Byłam taka głupia! Nie rozumiem, jak mogłam w coś takiego uwierzyć? Przecież
kochałeś mnie tak gorąco!
Te pełne emfazy słowa napełniły go odrazą.
- To nie było tak - rzekł powoli. - To, że się mną interesowałaś, pochlebiało mi i
całkowicie mnie zaślepiło. Sądziłem, że jestem w tobie zakochany. Teraz wiem lepiej. Pragnę
być wolny. Natychmiast.
Gitte wykrzyknęła nieco za szybko:
- Ale ja tak bardzo bym chciała być przy tobie do końca! Umilić ci te ostatnie
miesiące.
- To ty wiesz? - zawołał gwałtownie Simon.
Gitte znowu zadrżały wargi.
- Dowiedziałam się od doktora Modina, kiedy był tu u nas przedwczoraj.
Simon był wstrząśnięty.
- Sten naprawdę...?
- To była nieostrożność z jego strony - bez wahania wyjaśniła Gitte, nieco
przestraszona. - Myślał, że sam mi powiedziałeś. Bardzo żałował, że się wygadał.
Simon nieco złagodniał.
- To dlatego odwiedziłaś mnie wczoraj?
- Już dawno zamierzałam to zrobić, ale brakowało mi odwagi. Ale kiedy usłyszałam o
tej twojej okropnej chorobie, od razu wiedziałam, że moje miejsce jest przy tobie.
Była naprawdę wzruszająca i słodka, gdy tak przed nim stała i prosiła. Wydawało się
nawet, że przez chwilę zastanawiała się, czy nie podejść do niego i nie pogłaskać go
pieszczotliwie po włosach. Jednakże na Simonie wszystko to nie robiło już wrażenia. W
każdym jej geście bowiem, nawet w tych najbardziej  spontanicznych , było coś sztucznego i
doskonale wykalkulowanego.
- Już za pózno, Gitte. W większym czy mniejszym stopniu ten nieznany plotkarz sam
pchnął mnie w ramiona Mai, czyli Maren Grandseter. Bardzo mi na niej zależy, a jej na mnie.
Chcemy się pobrać i być razem aż do końca. Dlatego właśnie proszę o zwrócenie mi
wolności.
Gitte znowu ukryła twarz w dłoniach. Zanosząc się płaczem, wybiegła na korytarz.
Simon, pozostawiony sam w jej pokoju, poszedł za nią i znalazł ją w hallu w ramionach ojca.
- Simon chce się rozwieść, tato. %7łeby ożenić się z tą... no, wiesz...
Svendsen, którego twarz przez ułamek sekundy przypominała chmurę gradową,
uspokoił się i rzekł:
- Simon, zastanów się, proszę! Gitte postąpiła głupio, przyznaję, ale to biedne dziecko
nie miało łatwo w życiu, w młodych latach stała się ofiarą gwałtu. Jako jej mąż masz
obowiązek się nią opiekować.
Sytuacja była wyjątkowo przykra. Simon nie wiedział, co powiedzieć.
Słysząc odgłosy jakiegoś zamieszania na dziedzińcu, spojrzał w okno. Od strony stajni
nadchodził jakiś mężczyzna.
- Ten człowiek... Gdzie ja go widziałem wcześniej?
- Andersen? - odpowiedziała Gitte, nieoczekiwanie rozpłomieniona. - Oczywiście, że
go widziałeś! Był przecież z nami w Ovrevoll, kiedy ty i ja spotkaliśmy się po raz pierwszy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl