[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Obaj jednak są synami rycerza. To wiele zmieniało.
- Teraz, kiedy już wiem, że nie jesteś po prostu To- - Jestem przerazliwie głodna - westchnęła.
kem, powinnam może mówić do ciebie  panie"? - spy­ - Ja także. NiedÅ‚ugo już bÄ™dziemy w Lesie MgieÅ‚, ale
taÅ‚a onieÅ›mielona. muszÄ™ przyznać, że okrężna droga skrajem wrzosowi­
ska jest bezsensownie długa.
- Nie, nie pozwolę na to - rzekł z uśmiechem. - To
przecież byłoby śmieszne! Nazywać panem kogoś, na Te słowa wypowiedział tak niewyraznie, że Vendelin
kogo wszyscy plują? zdziwiona podniosła głowę. W ostatniej chwili zdołała
podtrzymać Kola przed upadkiem z konia. Wyprostował
DzieÅ„ nie byÅ‚ ciepÅ‚y, Vendelin idÄ…c obok konia drża­
się zawstydzony i mogli podjąć mozolną wędrówkę.
ła z zimna. Mżawka przenikała na wskroś suknię na ra-
86
87
Vendelin marzÅ‚a, dokuczaÅ‚ jej głód, bolaÅ‚y nogi. A ser­
- Nie obchodzi mnie ta dziewczyna, chociaż rzeczywi­
ce Å›ciskaÅ‚ żal pomieszany z niepewnoÅ›ciÄ…. CzuÅ‚a siÄ™ na­
Å›cie jest Å‚adna. Nie mogÄ™ natomiast znieść jej bezczelno­
prawdÄ™ okropnie.
Å›ci i nieposÅ‚uszeÅ„stwa. Odnajdz jÄ…, Gormie, a bÄ™dzie two­
ja. Możesz ukarać ją, jak sam chcesz. Wiem, że potrafisz
wymyślić odpowiednie metody. - Pokręcił ciężką głową. -
Ale kto jej pomógł?
- Kto najlepiej zna zamek? Kto oÅ›mieli ci siÄ™ sprzeci­
wić, ojcze?
ROZDZIAA VIII
Rycerz poderwał się z krzesła.
- Varg Szalony? - wrzasnÄ…Å‚.
- Wtrąć go do wieży, ojcze - szepnął Gorm. - Może
Gorm Zły powoli kroczył ku swemu ojcu. Rycerz
stać się niebezpieczny, kiedy w grę wchodzi kobieta.
Gerhard siedziaÅ‚ na wysokim krzeÅ›le, milczÄ…cy, ale nie­
- Ten niepoprawny łobuz! - grzmiał rycerz Gerhard,
bezpieczny jak rozjuszony byk.
- Gdzie on jest? Przyprowadz go do mnie! SÄ… jeszcze in­
- Umknęła - oznajmiÅ‚ Gorm. SpoglÄ…daÅ‚ na ojca oczy­ ne sposoby niż wieża!
ma bez wyrazu, ale tak naprawdę czujnie śledził reakcje
- Nie przypuszczam, by znajdowaÅ‚ siÄ™ na zamku. Je­
rycerza.
śli się nie mylę, pewnie właśnie zmierza do Dąsu Mgieł.
- Wiem o tym - warknÄ…Å‚ rycerz Gerhard. - Pięćdzie­
NieartykuÅ‚owany dzwiÄ™k, w poÅ‚owie wrzask, w po­
siÄ™ciu ludzi na straży w zamku, a jej udaÅ‚o siÄ™ zbiec! Prze­
łowie westchnienie, wyrwał się z gardła rycerza.
klęta dziewucha, ośmieliła się sprzeciwić mnie, mnie!
- Moi ludzie! - krzyknął. - Zebrać moją drużynę!
Ostatnie słowa odbiły się od ścian zwielokrotnione
I twoją, Gorm. Wyruszą do Lasu Mgieł. Nadszedł kres
echem.
mojej cierpliwości!
Złośliwy uśmieszek wykrzywił nalaną twarz Gorma.
-Jeśli ją złapię... Czy dostanę ją pózniej?
Vendelin i Kol dotarli wreszcie do ślicznego domku
Ojciec spojrzał nań drwiąco.
w lesie, półżywi ze zmęczenia. Sztuka, jakiej dokonali,
- Gorm Zły interesuje się chłopskimi dziewkami? To
kiedy Kol miał zsiąść z konia, a Vendelin pomóc mu
dopiero nowina!
w tym, nigdy nie znalazÅ‚aby uznania w oczach wymaga­
- Chcę ją zniszczyć, podejrzewam bowiem, że ona jącego widza. Vendelin wyczołgała się spod ciała Kola
wiele znaczy dla pewnej osoby. z potarganymi włosami i ubłoconym ubraniem, a on
- Co chcesz przez to powiedzieć? udawał, że nie czuje gwałtownych bółi, jakie wywołał
- Dla osoby, która pomogła jej w ucieczce. upadek. Pozostawało im jedynie potraktować całą scenę
- Tak - w zamyÅ›leniu powiedziaÅ‚ rycerz gÅ‚osem peÅ‚­ z humorem.
nym nienawiści. - Ktoś musiał jej pomóc. Kto?
- %7łałuję, że nie ma tu z nami Varga - wyrwało się
- DostanÄ™ jÄ…?
dziewczynie. - CzujÄ™ siÄ™ taka bezradna!
Rycerz Gerhard zastanawiał się.
- W swoim poczuciu bezradności nie jesteś osamot-
88
89
niona - rzekł Kol zgnębiony tym, że Vendelin była - W tym miejscu, gdzie o mały włos nie spadłeś z konia.
świadkiem jego upokorzenia. To niedaleko, pobiegnę tam i poszukam.
- Poczujemy się lepiej, kiedy coś zjemy - pocieszała go Zawołał za dziewczyną, żeby uważała na siebie, ale
Vendelin. - Zawsze się złoszczę, kiedy jestem głodna. ona już zamykała drzwi.
- Poza tym Varg obiecał przyjechać najszybciej jak Ale z ciebie tchórz! łajała się w duchu. Nie potrafiła się
tylko będzie mógł - powiedział Kol, wspierając się na jednak przemóc, by rozebrać Kola, z jakiegoś powodu
dziewczynie i jednej nadającej się do użytku kuli. wydawało się jej to nieprzyzwoite. To dziwne, byli wszak
dobrymi przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi, ale może wÅ‚a­
- Naprawdę? - mruknęła. Wszystko w niej burzyło się
śnie dlatego nie umiała sobie z tym poradzić?
na tę -wieść. Tak przyjemnie było im razem z Kołem, nie
chciaÅ‚a, by zÅ‚y, nieopanowany Varg zakłócaÅ‚ im spokój. RzeczywiÅ›cie na skraju lasu przy wrzosowisku odna­
- Tak, ostatnio godne uwagi staÅ‚o siÄ™ jego zaintereso­ lazÅ‚a sakiewkÄ™. Zaraz ruszyÅ‚a w powrotnÄ… drogÄ™.
wanie moim losem - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Kol bez radoÅ›ci. - UsÅ‚yszawszy za plecami tÄ™tent ciężkiego konia od ra­
Nie podoba mi siÄ™ prawdziwa przyczyna jego odwie­ zu -wiedziaÅ‚a, kto go dosiada. Serce zabiÅ‚o jej mocniej. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl