[ Pobierz całość w formacie PDF ]

10). Ale pamiętamy, jak bardzo był św. Jan Chrzciciel zaskoczony, a nawet jakby
zawiedziony postawą Chrystusa! (zob. Ak 7, 18-23). Zamiast "karczowania" zła i
ogłaszania wyroków potępienia, Jezus zajął
się opatrywaniem ran ludzi zranionych przez grzech. Ewangelie ukazują Jezusa jako
Dobrego Pasterza, który na swych ramionach zanosi zagubione owce do swej
owczarni, nie ukrywając przy tym swej radości z ich odnalezienia (por. Ak 15, 3-6). Z
postawy naszego Pana widać wyraznie, że Bóg obrał odmienną ekonomię
zbawienia, niż sądził św. Jan Chrzciciel, i najpierw, zanim wystąpi jako Sędzia przy
końcu świata, pragnie ukazać człowiekowi w swoim Synu swe ojcowskie oblicze -
miłosierne i przebaczające.
Ale świadkowie mają przed swymi oczyma inny "biblijny fundament", który im
towarzyszy podczas głoszenia dobrej nowiny o Królestwie Bożym. Zacytujmy więc
tylko pierwszy jego werset (wraz z w. 1 wprowadzającym), do którego dają taki
wstęp: "Od orędzia głoszonego przez Zwiadków Jehowy zależy życie ludzkie, nie
chcą więc nikogo pominąć (Sof. 2:2,3)" (P 351): "Zbierzcie się! Zgromadzcie się! -
narodzie bez wstydu pierwej nim zostaniecie odrzuceni jak plewa, co wnet ulatuje;
zanim przyjdzie na was dzień gniewu Pańskiego" (So 2, 1-2). "Tak więc Królestwo
Boże w wydaniu sekty - pisaliśmy na innym miejscu - nie niesie ludziom nadziei
zbawienia, lecz grozi... usuwaniem!"~9 Teraz też nie dziwimy się już słowom, które
świadkowie umieścili na drugiej stronie każdej "Strażnicy": "Pociesza ["Strażnica"]
wszystkich dobrą nowiną, że Królestwo Boże wkrótce usunie tych, którzy ciemiężą
bliznich [tzn. świadków, gdyż pozostali muszą zginąć w Armagedonie], a ziemię
przeobrazi w raj".
Czymże wobec tego jest, jak nie ogłaszaniem wyroku na ten świat, głoszenie
tzw. "dobrej nowiny" o Królestwie Bożym przez świadków? Można się też zapytać,
kto upoważnił świadków do sądzenia świata, jeśli tę władzę otrzymał od Ojca
niebieskiego tylko Jezus Chrystus? (zob. J 5, 27; 17, 2; Mt 28, 18; 25, 31 n).
Dostrzegają to nawet sami byli świadkowie. Jeden z nich tak pisał w tej sprawie:
"Chodzi tu również o coś gorszego - o przekreślenie zbawczego orędzia samego
miłosiernego Boga. Przedstawiano Boga [w literaturze świadków], który raduje się ze
stosu trupów i morza krwi. Natomiast Bóg `okazuje cierpliwość względem was, bo nie
chce, aby którykolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania'(2 P 3,
9). Zwiadkowie przekonują świat, że Bóg nakazał im ogłosić wyrok, sąd nad światem
i religiami. [A przecież] Ewangelia miała być `głoszona na świadectwo wszystkim
narodom', a sąd należy do Boga. Aniołowie, a nie świadkowie będą wypełniać nakaz
Boży i to w czasie przyjścia Pana. Pan Jezus to wyjaśnił w przypowieści o pszenicy i
kąkolu (Mt 13, 36-43)" ("Effatha" 14/1992, s. 29).
1. Zapracować na zbawienie?
Ryszard Solak po odejściu z organizacji stwierdził, że "Zwiadkowie Jehowy
pogardzają ludzmi innych wyznań", a następnie postawił sobie pytanie: "Co
powoduje nimi, że niezmordowanie chodzą po domach, by szerzyć [swe] idee?" I
odpowiada:
"Cała literatura Zwiadków, wykłady i zebrania kładą nacisk na głoszenie Ewangelii,
jako najważniejszej powinności chrześcijanina. Interpretuje się też tekst z Listu
Jakuba 5, 20 jako możliwość zakrycia grzechów przez nawrócenie jakiegoś
grzesznika. Wpaja się przekonanie, że kto gorliwie chodzi po domach, ten może
sobie pozwolić na ulgowe potraktowanie pod względem wydawania owoców Ducha.
Będąc bowiem w ciągłej walce z niewiernymi, nie może sobie znalezć czasu na
dokładniejsze poznanie wartości życia duchowego" (RS 45).
Dla Ryszarda Solaka cel chodzenia świadków po domach jest jeden: "Jest nim
pozyskanie jak najwięcej nowych członków dla `organizacji', a nie - jak zauważa - dla
Chrystusa" (tamże).
A ilu godzin chodzenia "od domu do domu" wymaga się od świadka miesięcznie? W
przeszłości było to 10 godzin na miesiąc dla zwykłego głosiciela. Nazywało się to
"kwantum". Jednak dla kierownictwa sekty było to zbyt mało, dlatego je zniesiono.
Ryszard Solak tak wspomina tamte czasy:
"Jeżeli ktoś już osiągnął ten cel 10 godzin, mógł być spokojny. Pamiętam taki
wypadek, gdy jeden z braci, któremu coś brakowało do kwantum, szukał kogoś z kim
mógłby udać się w teren. Miał pecha, bo do kogo się zwrócił, słyszał odpowiedz: `ja
już mam kwantum, bracie'. Zniesiono więc kwantum, by wyciskać z braci więcej
godzin. Mówi się teraz [w latach siedemdziesiątych], że każdy daje z siebie tyle, na
ile go stać według sumienia. Pamięta się jednak o tym, że kiedyś kwantum wynosiło
10 godzin, a więc obecnie wyniki powinny iść raczej wyżej tej liczby i do tego się
dąży z mizernym raczej skutkiem. Wielu bowiem Zwiadkom nie podobało się to
drobiazgowe prowadzenie sprawozdań z ich służby. Uważali, że Bóg dobrze potrafi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl