[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zameldowała.
Matlock milczał. Podszedł do rogu kortu, gdzie leżała piłka i podniósł ją.
- Jesteśmy tylko dwojgiem nieświadomych niczego ludzi, którym się dostało. Nie
wiemy, o co chodzi i niezbyt się nam to podoba.
- Otóż to. Nie ma nic bardziej przekonującego, niż bezradna, poszkodowana ofiara,
która się wszystkim skarży. Niech pan zrobi lament wokół tych starych książek i wątpliwego
odszkodowania... No, muszę już iść. Nie ma tu znów aż tylu gaśnic. Coś jeszcze? Jaki jest
pana następny krok?
Matlock odbił piłkę o podłogę.
- Dostałem przypadkowe zaproszenie. Na przypadkowym spotkaniu przy paru piwach
w Afro-Commons. Zaproszono mnie na sceniczną wersję rytuału inicjacji plemienia Mau
Mau. Dzisiaj o dziesiątej w podziemiach Lumumba Hall... Niegdyś była to siedziba
korporacji Alfa Delta Fi. Z pewnością cała masa białych protestantów przewraca się teraz w
grobie na samą myśl, co się stało z tym budynkiem.
- Znowu pana nie rozumiem, doktorze.
- Nie odrobił pan chyba lekcji... Lumumba Hall to jeden z ważniejszych tematów na
waszej liście lektur.
- Przykro mi. Zadzwoni pan rano?
- Zadzwonię.
- A może mówilibyśmy sobie po imieniu?
- Obejdzie się bez całusów, ale zgoda.
- W porządku. Poćwicz jeszcze trochę. Wezmę cię tu na partyjkę, kiedy będzie po
wszystkim.
- Umowa stoi.
Greenberg wyszedł. Rozejrzał się po wąskim korytarzu, z zadowoleniem stwierdzając,
że jest pusty. Nikt nie widział, że był na korcie. Zciany dudniły echem odbijanych piłek.
Wszystkie korty były zajęte. Skręcając do głównego holu, Greenberg zastanawiał się,
dlaczego hala sportowa w Carlyle cieszy się takim powodzeniem o jedenastej przed
południem. Na jego uczelni tak nie było - przynajmniej piętnaście lat temu. O tej porze
odbywały się wykłady.
Usłyszał dziwny odgłos, który nie był uderzeniem twardej piłki o grube drewno i
szybko się odwrócił.
Nikogo.
Wszedł do holu i odwrócił się jeszcze raz. Ani żywej duszy. Szybko wyszedł z
budynku.
Dzwięk, który usłyszał był zgrzytem zasuwki, która się zacięła. Pochodził z drzwi
obok kortu Matlocka. Wyszedł z nich teraz mężczyzna, który, podobnie jak Greenberg przed
chwilą, rozejrzał się po wąskim korytarzu. Ale jego pustka nie ucieszyła go, tylko zirytowała.
Przez zaciętą zasuwkę nie zdążył zobaczyć człowieka, z którym spotkał się James Matlock.
Teraz otworzyły się drzwi kortu numer cztery i na korytarzu pojawił się sam Matlock.
Oddalony o parę kroków mężczyzna przestraszył się, podniósł ręcznik do twarzy i odszedł,
kaszląc.
Nie był jednak dość szybki. Matlock znał tę twarz.
Należała do sierżanta, który był w jego mieszkaniu o czwartej nad ranem. Sierżanta,
który nazwał go  doktorem i wiedział ponad wszelką wątpliwość, że wszystkie kłopoty na
terenie uczelni są dziełem  świrów i czarnuchów .
Matlock stał i patrzył za oddalającą się sylwetką.
9
Nad dużymi katedralnymi drzwiami nadal można było dojrzeć - jeśli patrzyło się z
bliska lub słońce padało pod odpowiednim kątem - zmurszałe greckie litery A . Widniały w
płaskorzezbie od całych dziesięcioleci i żadna erozja ani wybryki studentów nie zdołały ich
zniweczyć. Siedzibę korporacji Alfa Delta Fi spotkał ten sam los co inne podobne budynki w
Carlyle. Bogobojne grono zarządzających nie potrafiło poradzić sobie z nieuchronnością
przemijania czasu i budynek sprzedano - z całym dobrodziejstwem inwentarza, cieknącym
dachem i zadłużoną hipoteką - Murzynom.
Ci zaś sprawnie, a nawet nad wyraz sprawnie, wykonali czekające ich zadanie.
Zniszczony stary budynek został gruntownie odnowiony na zewnątrz i od środka. Wszystkie
ślady związków z poprzednimi właścicielami, gdzie tylko się dało, starannie zatarto.
Dziesiątki wyblakłych fotografii wybitnych wychowanków zastąpiono krzykliwymi,
agresywnymi portretami nowych rewolucjonistów: afrykańskich, południowoamerykańskich,
Czarnych Panter. W starych salach powieszono nowe hasła głoszone za pomocą plakatów i
sztuki psychodelicznej:  Zmierć świniom? ,  Na pohybel białym! ,  Malcolm żyje! ,
 Lumumba czarnym Chrystusem! 
Między tymi hałaśliwymi odezwami widniały repliki afrykańskich obiektów: maski
płodności, dzidy, tarcze, skóry zwierzęce zanurzone w czerwonej farbie, zawieszone za włosy
skurczone głowy - o niewątpliwie białym kolorze skóry.
Lumumba Hall nie próbował wywieść nikogo w pole. Emanował złością. Emanował
wściekłością.
Matlock nie musiał użyć mosiężnej kołatki umieszczonej obok groteskowej żelaznej
maski na brzegu framugi. Duże drzwi otworzyły się same i jeden ze studentów powitał go
szerokim uśmiechem.
- Miałem nadzieję, że pan przyjdzie! Będzie fantastiko!
- Dziękuję, Johnny. Za nic bym tego nie przepuścił. - Matlock wszedł i stanął
zdumiony morzem palących się świec w całym holu i w sąsiednich pomieszczeniach. -
Wygląda to, jak czuwanie przy zwłokach. Gdzie trumna?
- To pózniej. Niech pan trochę poczeka.
Podszedł do nich Murzyn, którego Matlock rozpoznał jako jednego z uczelnianych
ekstremistów. Adam Williams miał bujną fryzurę afro, przyciętą w idealnie kulisty kształt
wokół głowy. Rysy jego twarzy były ostre, wyraziste; Matlock miał wrażenie, że gdyby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl