[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i że udało się odrobić straty.
- Przepraszam... - odezwała się nagle Jessica cichym głosem.
- Za co? - zdziwił się.
- Przepraszam, że tak ci dokuczałam, wypytując cię, dlaczego tu
przyjechałeś. Miałeś ważny powód, a ja przypisywałam ci wszystko, co
najgorsze. Powinnam była wtedy ugryzć się w język. Tak brutalnie
weszłam z butami w twoje prywatne życie...
Uśmiechnął się weselej i pochylił nad nią. Wziął ją za rękę i
pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ….
- No, chodzmy już. To miał być spacer, a nie leniuchowanie -
powiedział.
- Czy jest coś, co mogłabym zrobić, żeby ulżyć ci w smutku? -
spytała, nie dając się zwieść jego wesołej minie.
- Już mi pomogłaś. To dzięki tobie poukładałem sobie wszystko w
głowie i wiem już, czego chcę od życia. Zaś co do wchodzenia w moje
prywatne życie... jestem ci wdzięczny, że to zrobiłaś. Wyrwałaś mnie z
letargu i pobudziłaś do działania.
79
RS
Po raz pierwszy poczuł, że zrzucił z pleców wielki ciężar, który
przygniatał go od lat. Rozmowa z Jessiką rozjaśniła mu umysł.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. - Przytulił ją mocno. - Z początku
nie wierzyłem, kiedy mówiłaś, że jesteś świetnym słuchaczem, ale to
szczera prawda. Jeszcze raz ci dziękuję.
Podniósł jej rękę do ust i pocałował zagłębienie dłoni. Ogarnęło go
rozczulenie, które rozrywało mu serce. Kłębiące się w nim uczucia to go
przerażały, to znów wprowadzały w stan euforyczny. Nie panował już nad
sobą i to go przeraziło.
Jak to możliwe, żeby ta drobna kobieta tak zmieniła moje życie,
myślał.
Nagle niebo pociemniało, a chmury zwiastowały kolejną burzę.
Przyspieszyli kroku, żeby jak najszybciej znalezć się z powrotem w domu.
Wiatr szalał teraz i wył. Gałęzie drzew szarpały im włosy, kiedy
przedzierali się przez gęstwinę. Dylan szedł pierwszy, osłaniając Jessikę.
Deszcz zaczął już mżyć i pogoda z każdą chwilą stawała się coraz mniej
przyjazna.
Wreszcie dotarli do domu. Weszli na ganek i usiedli na bujaku. Było
to już stałe miejsce ich spotkań. Przytulili się do siebie i bez słowa
patrzyli, jak deszcz obmywa pobliskie drzewa, a wiatr wyszarpuje z nich
liście. Było im jednak sucho i przyjemnie, więc nie spieszyło im się do
środka.
80
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Nawet kiedy deszcz zaczął wdzierać się pod dach werandy,
kochankowie, zapomniawszy o całym świecie, tulili się do siebie.
- Jess... Chyba już pora na nas. Zaraz będziemy zupełnie mokrzy -
zauważył Dylan po jakimś czasie.
- Tak... To niesamowite, jak szybko zmienia siÄ™ tu pogoda. Kiedy
wychodziliśmy na spacer, niebo było przecież zupełnie bezchmurne... -
dziwiła się Jessica. - A teraz tylko popatrz! Co za szaruga!
- Masz rację i dlatego właśnie lepiej wejdzmy do środka.
W korytarzu pozbyli się mokrych kurtek i butów. Szybko przeszli do
salonu, gdzie Dylan rozpalił w kominku.
- Wiesz, chyba przydałaby mi się gorąca kąpiel w wannie -
zauważyła. - Rozgrzałaby moje przemarznięte kości.
- Brzmi to bardzo interesująco. Czy mam rozumieć, że to było
zaproszenie?
- No, może... może... - Patrzyła na niego zalotnie. - To całkiem
praktyczny pomysł... i ekonomiczny. Razem w jednej wannie zużyjemy
mniej wody...
Zaśmiał się. Już czuł dreszcz podniecenia i nie mógł się
powstrzymać przed dotykaniem Jessiki. Każdy jej uśmiech czy słowo
wprawiały go w szampański nastrój. Wiedział,że zachowuje się jak wariat,
ale chwycił Jessikę na ręce i pobiegł z nią do łazienki. Tam szybko się
rozebrali i wskoczyli do wanny.
- Hm... A nie mówiłam, że gorąca kąpiel to świetny pomysł?
- Tak... Już czuję, jak mnie... rozgrzewa.
81
RS
- Hej! - zawołała wesoło, kiedy cisnął w jej stronę całą garść pełną
piany.
- Może namydlisz mi plecy? - zaproponował, podając jej mydło.
- No, nie wiem... A kto zadba o moje plecy?
- Zgłaszam się na ochotnika - powiedział szybko. - Pozwól zatem, że
ciÄ™ namydlÄ™.
Zabrał się z zapałem do tej czynności, namydlali się więc wzajemnie,
co pozwoliło im spędzić w wodzie cudowne pół godziny.
- Jeśli za chwilę nie wyjdziemy z wanny... - zaczął Dylan - to już
niebawem zaczniemy marznąć. Woda wystygła.
- Ale przecież jest tak miło - powiedziała Jessica z żalem.
- Wiem, ale popatrz na swoje palce, już bardzo ci się pomarszczyły.
- A ty masz sine usta.
W końcu, trochę się ociągając, opuścili łazienkę i usiedli przy
kominku.
- Teraz jest mi bardzo przyjemnie - wyznała Jessica. - Cieplutko i
mięciutko.
Oparła głowę na ramieniu Dylana. Siedzieli tak przez chwilę, grzejąc
się i patrząc na wesoło trzaskający ogień.
Za oknami szalała kolejna burza, ale oni byli bezpieczni i zadumani.
Jessica była już pewna, że kocha Dylana. Właściwie to
podświadomie wiedziała o tym już wcześniej. Poznawała go każdego dnia
z innej strony. Był czułym i fascynującym kochankiem, troskliwym i
uczciwym biznesmenem i psotnym chłopcem, jak przed chwilą w wannie.
Uśmiechnęła się lekko do swoich myśli. Dylan miał tak złożoną
osobowość, że nie była pewna, czy kiedykolwiek zdoła ją zgłębić do
82
RS
końca. Ale nawet gdyby jej się to nie udało, wiedziała, że przy takim
mężczyznie nie można się nudzić. Nieraz słuchała narzekań innych kobiet
na to, że życie w parze potrafi być okropnie monotonne. Z ich opowieści
wynikało, że każdy dzień jest z góry zaprogramowanym rozkładem zajęć,
w którym nie ma już miejsca na spontaniczność. Przy Dylanie każdy dzień
był inny i to ją fascynowało najbardziej.
- O czym myślisz?
- O niczym konkretnym - odparła. - Po prostu cieszę się, że tu
siedzimy i jest ciepło i przyjemnie...
- Ja też się cieszę. Zwłaszcza że mam tak świetne towarzystwo -
dodał szarmancko.
Zaśmiała się, dając mu kuksańca w bok. Przez chwilę łaskotali się
jak małe dzieci, a śmiechu było przy tym co niemiara. Pisków Jessiki zaś
nie powstydziłaby się żadna nastolatka.
- Puszczaj, potworze! - krzyczała. - To nie w porządku... Jesteś
większy i silniejszy - wołała, próbując umknąć jego palcom. Już w
dzieciństwie wszyscy zauważyli, że Jessica jest bardzo wrażliwa na
łaskotanie. Często więc wykorzystywali tę słabość. Zwłaszcza w szkole.
Teraz też kubła się cała ze śmiechem, a Dylan patrzył z radością na jej
dziewczęcą twarz.
- Wiesz, chyba nie zachowujemy się zbyt dojrzale - wyjąkała
zmęczona.
- A kogo to obchodzi? Najważniejsze jest to, że my się dobrze
bawimy.
- No, tak - potwierdziła z chichotem. - A wiesz, czego już dawno nie
robiłam?
83
RS
- Nie masz chyba na myśli...? - Puścił do niej oko.
- Nie o tym mówię - parsknęła śmiechem. - Miałam na myśli
jedzenie...
- Wiesz, ja też jestem głodny.
- No to do dzieła!
Dylan zobaczył, że ogień w kominku zaczął przygasać, więc wyszedł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]