[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jest nieczuła.
- Jest po prostu inna. - Odpowiedz Taja była szybka, lecz nieprzekonująca. Ujął twarz
siostry w dłonie. - Za to ty i ja jesteśmy tacy sami. Nie kryjemy uczuć. Jeśli chcemy krzyczeć,
krzyczymy. Jak musimy czymś rzucić o ścianę, robimy to bez namysłu. Niektórzy tego nie
potrafią.
- W takim razie są głupcami. Zmiech Taja tym razem był szczery.
- Kocham cię, Jess.
Zarzuciła mu ramiona na szyję i przytuliła się ze wszystkich sił.
- Nie zniosę twojego smutku. Dlaczego jej na to pozwalasz?
Taj zmarszczył czoło i poło\ył dłoń na włosach siostry. - Właśnie się nad tym
zastanawiałem. Mo\e... Mo\e potrzebuję impulsu, który pchnie mnie we właściwym kie-
runku.
Jess trwała przytulona do brata, szukając w myślach odpowiedzi.
Siódmy set. Dziesiąty gem. Emocje rosły i widzowie byli nastawieni jeszcze bardziej
entuzjastycznie ni\ na początku meczu. Chuck, Asher i Madge uwa\nie śledzili rozgrywkę
Taja.
- Niełatwa jazda, co, kowboju? - rzuciła \artobliwie Madge. Chuck miał się spotkać ze
zwycięzcą tego meczu w finałach.
- To najlepszy mecz, jaki widziałem w ciągu dwóch lat. Piłka mknęła nad siatką z taką
prędkością, \e chwilami zamieniała się w jasną smugę.
Asher się nie odzywała. Dawno przestała silić się na bezstronność. Była oczarowana
grą Starbucka. Wprawdzie obaj zawodnicy mieli niesłychany talent, czego zazdrościli im
koledzy po fachu, lecz tylko Taj przykuwał jej uwagę.
Czy gdyby nic nie łączyło jej z Tajem, nadal byłaby tak zaabsorbowana jego grą?
Poczuła złość, ale jak zwykle w porę ją stłumiła. Jak to mo\liwe, \e kobieta wychowana w
kulturalnym, odizolowanym środowisku dała się uwieść mę\czyznie do tego stopnia
nieokrzesanemu? Czy\by prawdą było, \e przeciwieństwa przyciągają? - zastanawiała się.
Nie, takie rozwiązanie byłoby zbyt proste.
Asher poczuła dreszcz po\ądania, jakby nie siedziała na zatłoczonej trybunie, lecz
naga tuliła się do Taja Nie czuła wstydu. Nie czuła strachu. To, co się zdarzy, jest naturalne i
nieuniknione. Lata zło\one z szarych dni nale\ały do przeszłości. Co za marnotrawstwo
czasu! Nie, raczej strata, poprawiła się. Wieczorem. Decyzja zapadła nieodwołalnie. Tę noc
spędzą razem. Je\eli poprzestaną na jednej, jeśli tylko tego chce Taj - trudno, będzie musiała
się tym zadowolić. Długie oczekiwanie dobiegło końca Roześmiała się głośno, radośnie.
Chuck zerknął na nią z niepokojem.
- Taj wygra - powiedziała, nie przestając się śmiać. Oparła ręce na poręczy i poło\yła
na nich głowę. - Na pewno wygra.
Do końca meczu został tylko punkt. Taj grał równie zawzięcie jak na początku
spotkania. Wymiany były długie i nu\ące. Piłka świszczała, pot kapał na kort. W ostatnich
dwudziestu minutach Taj zrezygnował z artyzmu na rzecz precyzji. Podziałało.
Grali w niemiłosiernym upale, więc Taj, \eby skrócić mękę, zdecydował się pokonać
Australijczyka sposobem. Kazał mu biegać w tę i z powrotem po całym korcie, posyłając
piłki w przeciwległe rogi.
Trzykrotnie ogłaszano równowagę. Wreszcie Taj zdobył przewagę, serwując asa.
Walczył teraz ze zdwojoną energią i z zimną krwią. Michael posłał piłkę po skosie. Silny
bekhend Australijczyka okazał się niefortunny. Piłka odbiła się od podło\a i wzniosła na
wysokość biodra Taja Kilroy wiedział ju\, \e gra jest skończona.
Gem i set.
Dopiero wtedy Taj poczuł upał i ogromne zmęczenie. O mały włos nie potknął się o
własne nogi. Miał ochotę paść tam, gdzie stał. Z trudem dowlókł się do siatki. Zawodnicy
uścisnęli sobie ręce i Michael poklepał Taja po ramieniu.
- Niech cię szlag, Starbuck - powiedział, z trudem łapiąc oddech. - Omal nie
wyzionąłem ducha.
Taj uśmiechnął się tylko.
- Ja te\, stary.
- Musimy się kiedyś wybrać razem na drinka. - Michael spojrzał pytająco na Taja.
- Chętnie.
Odeszli od siatki, zwycięzca i zwycię\ony, ka\dy w swoją stronę. Czekało ich
spotkanie z prasą prysznic i długi masa\. Taj zarzucił podany mu ręcznik na głowę,
odpowiadając lekkim skinieniem głowy na komentarze i gratulacje pod swoim adresem.
Denerwował go hałas i zamieszanie, lecz nie miał siły zareagować. Ktoś zbierał rakiety,
słychać było stukanie drewnianych rękojeści. Siła, która przed chwilą tryskała z niego jak z
wulkanu, ulotniła się gdzieś. Ręcznik zsunął mu się z twarzy i... spojrzał wprost w oczy
Asher.
Niebieskie, tak zimne i głębokie, \e mo\na by się w nich utopić. Taj poczuł się tak,
jakby ktoś otworzył na oście\ okno w dusznym pokoju.
- Gratuluję. - Gdy uśmiechnęła się do niego, zmęczenie ustąpiło jak ręką odjął. W jego
miejsce pojawiła się radość, prosta i dziecinna.
- Dzięki. - Wziął od niej torbę. Ich ręce otarły się o siebie.
- Prasa na ciebie czeka. - Asher przysunęła się bli\ej.
- Czy mogę cię zaprosić na kolację?
Taj uniósł brew. Była to jedyna oznaka zaskoczenia, jaką dało się dostrzec.
- Pewnie. - Spotkajmy się o siódmej w hotelu.
- Okay.
- Co było twoim zdaniem punktem zwrotnym meczu? - Reporterzy przypuścili atak.
- Jaką strategię obierzesz w finałach?
Taj nie odpowiadał na pytania, nawet ich nie słyszał. Patrzył, jak Asher znika,
przeciskając się przez tłum. Jess przyglądała się temu z trybuny. Przypomniała sobie, \e ju\
kiedyś widziała podobną scenę.
Taj wszedł pod prysznic w ubraniu. Reporter ze Zwiata Sportu zadawał pytania oparty
o ścianę, robiąc notatki. Taj powoli dochodził do siebie. Zrzucone ubranie wylądowało w
kącie. Nigdy nie obchodziło go, co o nim piszą, rozmawiał więc z dziennikarzami swobodnie.
Wiedział, \e matka wycina artykuły o nim, ale sam nigdy ich nie czytał. Chciał jak
najszybciej zmyć z siebie gryzący pot. Namydlił twarz. Ktoś podał mu kartonik soku.
Opró\nił go do dna. Słabość i ból stopniowo znikały. Po chwili, jeszcze mokry, znalazł się w
rękach masa\ysty.
Silne palce masowały mu plecy. Pytania nie ustawały, ale Taj nie miał ju\ ochoty na
nie odpowiadać. Zamknął oczy. Przy ka\dym dotknięciu czuł silny ból, lecz wytrzymywał,
wiedząc, \e po chwili mięsień się rozluzni. Pierwsze minuty nigdy nie nale\ały do
najprzyjemniejszych, ale stopniowo ból stawał się wspomnieniem. Taj myślał teraz tylko o
zwycięstwie. I o błękitnych oczach. Zadowolony i rozluzniony, zasnął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]