[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w myślach, zapatrzony przed siebie. Miał o czym medytować. Twierdzenie Mary
Dove, iż około czwartej trzydzieści pięć widziała w ogrodzie mężczyznę, otwierało
nowe możliwości - jeżeli oczywiście Mary Dove powiedziała prawdę. Inspektor nigdy
nie zakładał z góry, że czyjekolwiek słowa zasługują na wiarę. Tym razem wszakże
nie potrafił wymyślić rozumnej przyczyny, dla której zarządzająca domem mogłaby
skłamać. Wobec tego przyjąć należy, że powiedziała prawdę i rzeczywiście widziała
w ogrodzie mężczyznę. Z pewnością nie był to Lancelot Fortescue, jakkolwiek
domysł panny Dove w tym względzie wyniknął logicznie z istniejących okoliczności.
Nie był to Lancelot Fortescue, lecz ktoś podobny doń z postawy i wzrostu, a
niewątpliwie wiele daje do myślenia fakt, że o tej właśnie porze jakiś mężczyzna
przemykał ukradkiem przez ogród, chowając się za żywopłoty.
Ale nie na tym koniec! Mary Dove słyszała również odgłos kroków w korytarzu
na piętrze, co z kolei zgadzałoby się z grudką błota znalezioną na dywanie w
buduarze Adeli Fortescue. Detektyw powędrował myślami do znajdującego się w tym
buduarze ozdobnego biureczka. Zliczny, podrabiany antyk. Nietrudna do odkrycia
sekretna szufladka. W szufladce trzy liściki do Adeli Fortescue, skreślone przez
Viviana Dubois. Niezliczone listy miłosne trafiały do rąk inspektora w trakcie jego
zajęć służbowych: listy namiętne, idiotyczne, sentymentalne, pełne żalów. Zdarzały
się również listy ostrożne i do tej kategorii wypadałoby zaliczyć trzy pochodzące ze
skrytki w ozdobnym biureczku. Nawet odczytane w sądzie, podczas sprawy
rozwodowej, mogłyby ujść za dowód czysto platonicznych uczuć.
Platoniczne uczucie! W takim przypadku! Bodaj to licho! pomyślał inspektor
Neele nie bez odrazy.
Kiedy znalazł listy, niezwłocznie posłał je do Wydziału Zledczego, gdyż
wówczas chodziło głównie o to, czy prokurator uzna poszlaki za wystarczające, by
wszcząć śledztwo przeciw Adeli Fortescue lub Adeli Fortescue i Vivianowi Dubois
łącznie. Wszystko zdawało się świadczyć, że Reksa Fortescue otruła żona przy
współudziale albo bez współudziału kochanka. Listy, chociaż ostrożne, jasno
wskazywały, że Vivian Dubois był kochankiem Adeli Fortescue, ale ich treść nie
zawierała niczego, co dałoby się podciągnąć pod termin zachęta do zbrodni .
Oczywiście zachęta mogła mieć miejsce w rozmowach, lecz pan Dubois to człowiek
zbyt przezorny, aby czemuś takiemu dać wyraz na piśmie.
Inspektor Neele wnioskował trafnie, iż Vivian Dubois prosił kochankę o
zniszczenie jego listów, ona zaś skłaniała, że zastosowała się lub zastosuje do tej
prośby. Co dalej? Nastąpiły dwa kolejne zgony, z których wynika albo co najmniej
powinno wynikać, że Adela Fortescue nie uśmierciła męża. Przeciwko temu może
świadczyć tylko jedna hipoteza. Adela Fortescue chciała się wydać za Viviana
Dubois, a Vivian Dubois pragnął nie Adeli Fortescue, lecz stu tysięcy funtów, które
miała odziedziczyć po mężu. Mógł żywić przekonanie, że śmierć Reksa Fortescue
ujdzie za naturalną, wywołaną zawałem serca czy też wylewem krwi do mózgu.
Ostatecznie rodzina niepokoiła się od roku stanem zdrowia starszego pana. (Neele
pomyślał nawiasowo, że tę właśnie kwestię należy zbadać bliżej, wyczuwał bowiem
instynktownie, że może ona mieć niepoślednie znaczenie.) Stało się inaczej.
Natychmiastowa diagnoza i rozpoznanie użytej trucizny pokrzyżowały plany
związane ze zgonem Reksa Fortescue.
Przyjąwszy, że Adela Fortescue i Vivian Dubois popełnili zbrodnię, należy
spytać, co działoby się z nimi w takiej sytuacji? Niewątpliwie on uległby panice, ona
kompletnie straciłaby głowę. Mogłaby robić albo mówić głupstwa, dzwonić do
kochanka, nieostrożnie rozmawiać przez telefon. On zaś zdawałby sobie sprawę, że
w Domku pod Cisami mogliby podsłuchać coś fatalnego. Jak postąpiłby w takiej
sytuacji Vivian Dubois?
Odpowiedz na to pytanie byłaby przedwczesna. Ale Neele postanowił wybrać
się zaraz do Golfa, by sprawdzić, czy pan Dubois wychodził z hotelu między czwartą
piętnaście a szóstą po południu. Jest wysoki i szczupły, wzrostem i postawą
przypomina Lancelota Fortescue. Drogą przez ogród i boczne drzwi mógł zakraść się
do domu, wejść na piętro i... I co? Szukać swoich listów i przekonać się, że ich nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]