[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramionami. Przyciągnął ją bliżej do siebie, ofiarowując wygodę. Marie
sięgnęła koło lodówki i wyciągnęła zza niej olbrzymi bukiet róż wsadzony
do kryształowego wazonu. Poczuł szybki wdech Alexandrii. - Dla
ciebie - Marie powiedziała beztrosko, ignorując czarny grymas
niezadowolenia na twarzy Aidana. - Twój pan Ivan przyniósł je dla ciebie.
Alexandria odsunęła się od Aidana i przeszła przez pomieszczenie.
- Są piękne. Róże powiedziała na wdechu.
- Nigdy przedtem nie dostałam kwiatów, Marie. Nigdy. Dotknęła
jeden z płatków. Czy nie są wspaniałe? Marie kiwnęła głową i
uśmiechnęła się zgadzając się z nią.
- Pomyślałam, że możemy postawić je w pokoju dziennym, ale jeżeli
chcesz zaniesiemy je do twojej sypialni, tam też będą pasować. Aidana
świerzbiły ręce żeby udusić tą kobietę. Znał Marie od momentu jej
narodzin - od sześćdziesięciu dwóch lat - i nigdy nie przeszkadzały mu jej
słowa. Ale teraz miał ochotę ją udusić. Powinien rozszarpać gardło temu
Ivanowi. Kwiaty. Dlaczego nie pomyślał o kwiatach? Dlaczego Marie nie
wspomniała mu o tym pierwszemu? Dlaczego je przyjęła? Po czyjej ona
stronie była, tak poza tym? Kwiaty! Miał ochotę pozrywać te płatki z nich
jeden po drugim.
- Spójrz - Marie gruchała dalej nawet usunął kolce żebyś się nie
skaleczyła. Co za mężczyzna! - O której godzinie powiedziałaś policji,
że się z nimi zobaczymy? - Aidan przerwał, bojąc się, że zaraz wybuchnie,
jeśli tego nie zrobi. Nienawidził sposobu, w jaki Alexandria pieszczotliwie
dotykała płatków białej róży. Stefan odchrząknął i spiorunował żonę
wzrokiem.
- Prosili żebyś skontaktował się z nimi najwcześniej jak to będzie
możliwe. Wygląda na to, że Ivan bardzo na to nalegał, szczególnie po tym
jak znaleziono te nierozpoznane dwa ciała kilka mil stąd. Powiedziałem
policji, że wracałem ze sklepu, kiedy zobaczyłem ogień i wezwałem
pomoc z samochodowego telefonu.
Twarz Alexandrii zbladła, popatrzyła w górę na Aidana..
- Będą mnie pytali też o to? Aidan wyciągnął rękę, łagodnie
dotykając palcami jej jedwabistych włosów.
- Oczywiście, że nie, cara. Nie denerwuj się. Wierzą, że zabrałem cię
do szpitala wtedy. Jeśli będzie to konieczne, będziemy w stanie to
udowodnić. Policja chce tylko odpowiedzieć Ivanowi na niedorzeczne
pytania, bo ten nie zobaczył cię całej i zdrowej. Zapewniłem go, że byłaś
bezpieczna, gdy był tu ostatnio, ale najwyrazniej nie przejął się tym, co
mówiłem. Właściwie to mnie obraził. Pomimo swoich lęków,
Alexandria roześmiała się.
- Okłamałeś go, ty idioto. Nie byłam bezpieczna. Wampir mnie ugryzł,
pamiętasz? Uniósł brwi.
- Idioto? Przez wszystkie stulecia mojego istnienia, nikt nigdy nie
nazwał mnie idiotą.. - Cóż, to pewnie dlatego, że wszyscy się ciebie
boją. Thomas miał dobry powód żeby ci nie ufać. Nie działa tak jak jeden
z tych śmiesznych ludzi w jakimś tam wieku, który walczy w pojedynku o
honor. - Walczyłem więcej niż jeden raz w takim pojedynku. - Idiota -
powiedziała lekceważącą, ale z uśmiechem na twarzy. Alexandria ukryła
swoją twarz w kwiatach, wdychając ich słodki zapach. Potem podniosła
głowę i złapała Aidana na tym jak się jej przygląda, z tą zaborczą, męską
intensywnością, która powodowała, że jej serce drżało.
- Naprawdę muszę rozmawiać z policją? Ty nie możesz tego zrobić?
Było coś satysfakcjonującego w tym, że obwiniała Ivana, pomyślał Aidan,
ale nie pomagało to, że przyniósł te przeklęte kwiaty. Stefan potrząsnął
głową.
- Właściwie, Aidan, policja jest bardzo zaciekawiona tymi ciałami.
Sposób, w jaki się spaliły świadczy o tym, że płonęły od wewnątrz na
zewnątrz. Nic tam nie zostało prócz popiołu. Nie mogli nawet
zidentyfikować ofiar na podstawie kart dentystycznych. Myślę, że będą się
upierać przy tym, żeby przesłuchać was oboje. Aleksandria osunęła się
od ladę, i oparła się ciężko na Aidanie.
- Nie jestem dobra w kłamstwach, Aidan. Wszyscy zawsze wiedzą,
kiedy kłamie. - Była taka przygnębiona, jakby to, że nie umiała kłamać
było ciężkim grzechem, aż sam się uśmiechnął.
- Nie obawiaj się, cara. Poradzę sobie z policją. Wszystko, co musisz
zrobić to usiąść na krześle i wyglądać na kruchą i delikatną - zapewnił ją
Aidan. Spojrzała na niego z ukosa, jakby myślała, że nabija się z niej.
- Nie mogę wyglądać krucho. Albo delikatnie. Jestem mocnej budowy,
Aidan. Zaśmiał się. Nie mógł się powstrzymać. Dzwięk ten był tak
aksamitny, czysty, że nawet Alexandria zaczęła się śmiać, choć najpierw
trąciła go za to.
- Nie śmiej się, ty małpo. Przysięgam, Aidan, jesteś tak bardzo
arogancki, że coś strasznego. Zawsze taki był? - uśmiechała się do Marie -
jej pierwszy prawdziwy uśmiech do innej kobiety, dzielący kobiece
umysły. - Zawsze - Marie odpowiedziała poważnie, jej serce się
radowało. Nie zdawała sobie sprawy jak ten dom mógł się zmienić, że ona
i Stefan mogli nie być już tu mile widziani. Wiedziała, że Aidan nigdy nie
kazałby im się wynieść, ale gdyby napięcie pomiędzy Alexandrią a nią nie
zostało rozwiązane, prędzej czy pózniej ona i Stefan musieliby znalezć
swoje własne miejsce. A dom Aidana był jej domem przez jej całe życie.
Gdy poślubiła Stefana, on wprowadził się tu i pogodził z życiem, które
prowadziła, zaakceptował i pokochał Aidana Savaga, tak jak ona.
- Myślę, że pokój dzienny jest doskonałym miejscem, aby postawić tam
kwiaty - Alexandria zgodziła się. - gdy Tomas wpadnie, będzie mógł je
zobaczyć. Aidan złapał się na tym, że zaciska zęby. Aleksandria już
pomykała z kuchni. Złapał Marie za ramię zanim się oddaliła, pochylił się,
i przysunął usta do jej ucha.
- Mogłabyś skończyć z tymi bzdurami? słowa te brzmiały gdzieś
pomiędzy sykiem a warknięciem. I tak dla wyjaśnienia, pamiętaj, że Ivan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]