[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego szyi. Myszakowi przyszedł na myśl pocałunek Hisvet.
Nawigator minął z daleka maszt, rzucając tylko krzywe spojrzenie w stronę Myszaka i
kazał żeglarzom zawiesić lampy na urządzeniach dzwigowych i na przedzie rufy, marudząc
przy tym, aby zrobili to dokładnie. Z jego paplaniny wynikało, że światła można użyć jako
doskonałego środka obrony. Gadał także zawzięcie coś o okopach świetlnych i świetlnych
palisadach i miał właśnie zamiar posłać żeglarzy na poszukiwanie dalszych lamp, gdy z
kabiny z zakrwawionym czołem wypadł Slinoor i rozejrzał się dookoła.
 Odwagi, druhowie!  wrzasnął.  Na pokładzie nadal mamy przewagę. Aodzie na
dół! Będą potrzebne do wyławiania marynarzy. Biegnij no który po czerwoną lampę! Ty tam,
bij w gong na alarm!
Ktoś rzucił w odpowiedzi:
 Gong jest za burtą. Liny, które go utrzymywały, przegryzione.
Ze wschodu nadciągały fale gęstniejącej mgły, okrywając  Kałamarnicę srebrem
księżycowej poświaty. Gdzieś zajęczał któryś z żeglarzy. Dziwna to była mgła  raczej
zwiększała niż zmniejszała ilość światła rzucanego przez księżyc i latarnie umieszczone przez
nawigatora. Jeszcze odróżniało się kolory, ale wkrótce  Kałamarnicę otoczyła biała ściana.
Slinoor rozkazał:
 Leć po zapasowy gong, kucharzu! Dawaj swoje największe kotły, pokrywy, garnki i
cokolwiek, co nadaje się do bicia na alarm!
Dało się słyszeć dwa uderzenia, jakby dwie łodzie  Kałamarnicy rzucono na wodę. Od
strony kabiny rozległ się krzyk kogoś w agonii.
A potem dwie rzeczy zdarzyły się naraz. Główny żagiel odłączył się od masztu, padając na
prawą burtę jak sklepienie katedry podczas sztormu. Wszystkie liny i wiązania mocujące go
do masztu zostały albo przegryzione, albo poprzecinane małymi mieczami szczurów.
Rozpostarł się szeroko na wodzie, ciągnąc za sobą bom.  Kałamarnica przechyliła się na
lewą stronę.
Oprócz tego, przez drzwi od kabiny i zza relingu rufowego wyskoczyła horda czarnych
szczurów, prawdopodobnie przywiedziona przez światło na dziobie. Rzuciły się całą ławą na
ludzi, uderzając z jednakową siłą, niezależnie od tego, czy wylądowały na ostrzach dzid czy
też na gardłach i twarzach.
%7łeglarze zdołali się wyrwać i ruszyli do łodzi, ale szczury rzucały się im na plecy i gryzły
dotkliwie. Oficerowie także ratowali się ucieczką, ciągnąc za sobą Slinoora, który wzywał ich
do stawiania oporu. Skwee stanął na ramieniu Myszaka i zagrzewał swą szarańczę do walki,
wymachując szablą. Następnie zeskoczył na dół i dołączył do ich szeregów. Cztery białe
szczury uzbrojone w kusze, przyklękły na dzwigu. Zaczęły kręcić korbami, ładować i w
końcu strzelać z wielką precyzją.
Rozległ się plusk, najpierw jeden, potem drugi, trzeci, a potem pół tuzina w jednej chwili,
czemu towarzyszyły okropne wrzaski.
Myszak obrócił głowę i kątem oka zobaczył, jak dwóch ostatnich żeglarzy zeskakuje za
burtę. Gdy jeszcze bardziej wykręcił głowę dostrzegł Slinoora, jak biegnąc za żeglarzami,
mocował się z dwoma szczurami, siedzącymi mu na piersi. Cztery alabastrowe szczury
zeskoczyły teraz z dzwigu i popędziły objąć nową pozycję na dziobie. Z dołu dochodziły
krzyki i ludzie po chwili umilkli.
Na  Kałamarnicy zaległa cisza, przerywana tylko coraz rzadszym chrobotaniem.
Kiedy Myszak ponownie obrócił głowę, zobaczył stojącą przed nim Hisvet. Tym razem
miała na sobie ściśle przylegający do ciała czarny skórzany kostium. Wyglądała w nim
niczym szczupły chłopiec. Głowę jej okrywał czarny skórzany hełm  podobny do tego, jaki
wdział Skwee  spod którego zwisał koński ogon. Do lewego biodra przytwierdziła sztylet w
pochwie.
 Drogi, drogi szermierzu  przemówiła łagodnie, uśmiechając się małymi usteczkami.
 Chociaż ty mnie nie opuściłeś.
 Wyciągnęła do niego rękę i prawie już dotknęła palcami policzka, gdy ujrzała linę
krępującą mu ręce. Krzyknęła:
 Związany!  i cofnęła rękę.
 Byłbym bardzo zobowiązany, Biała Księżniczko, gdybyś mnie uwolniła  rzekł
pokornie Myszak, nie przestając jednak pocierać monetą o sznur. Choć nieco stępiona,
przecięła trzecią pętlę prawie do połowy.
 Musimy temu zaradzić  Hisvet odpowiedziała jakby nieobecna, wzrok mając
utkwiony nieco powyżej głowy Myszaka.  Ale moje palce są zbyt delikatne i nie
przyzwyczajone, aby poradzić sobie z tak potężnymi supłami. Teraz muszę wysłuchać
sprawozdania Skwee.
 Skwee! Skwee! Skwee!  zawołała niecierpliwie. Kiedy się obróciła i skierowała w
stronę rufy, Myszak zauważył, że wszystkie jej włosy wypływały przez otoczoną srebrną
klamrą dziurę w szczycie hełmu. Obok niego przebiegł Skwee i gdy dogonił Hisvet, stanął po
jej prawej stronie, o trzy szczurze kroki za nią, i przybrał pozycję niczym głównodowodzący
generał przed cesarzową  z przednią łapą na rękojeści miecza i wysoko zadartą głową.
Myszak skierował wzrok na Fafhrda, nadal przywiązanego do relingu. Ujrzał na jego karku
przykucniętego kota z najeżoną sierścią, który powoli drapał pazurami policzek Fafhrda,
podczas gdy tamten w najlepsze chrapał. Wtedy kot przechylił łepek jeszcze niżej i ugryzł
Fafhrda w ucho. Ten mruknął żałośnie, ale zaraz znowu zachrapał.
Niedaleko od nich pojawiły się dwa szczury, biały i czarny. Zatrzymały się, spojrzały
badawczo na kota i natychmiast popędziły na rufę, aby zameldować Hisvet lub Skwee o tym
incydencie.
Myszak zdołał się już prawie oswobodzić z pęt, gdy pojawiły się znowu te cztery
alabastrowe szczury, ciągnąc za sobą miedzianą klatkę z piszczącymi strzyżykami, które
Myszak widział przy koi żeglarza w forkasztelu. Zatrzymały się przy dzwigu i dały pokaz
strzelania do ptaków. Wypuściły jednego z nich, a gdy ten rozwinął skrzydła w locie,
sprowadziły go na dół jednym celnym strzałem z kuszy na odległość kilku metrów. Ani razu
nie chybiły. Raz lub dwa, jeden ze szczurów odwrócił się w stronę Myszaka i wymownie
dotknął ostrza strzały.
Z rufy, po drabinie zeszła Frix. Ubrana była tak samo jak jej pani, tylko zamiast hełmu
nadal miała srebrną siateczkę na włosach a z jej dłoni znikły bransoletki.
 Lady Frix  zawołał Myszak, prawie z radością.
 Podeszła do niego z uśmiechem.
 Samo Frix brzmi lepiej  powiedziała.  Lady to taki sztywny tytuł.
 Więc Frix  zawołał Myszak  czy po drodze mogłabyś zdjąć tego czarnego
wiedzmowatego kota z naszego zamroczonego makiem przyjaciela. Wydrapie mu przecież
oko!
Frix obejrzała się, ale nadal posuwała się w jego stronę, nie wykazując żadnego
zrozumienia dla jego słów.
 Nigdy nie mieszam się do przyjemności lub przykrości innych ludzi, jako że trudno
odróżnić jedne od drugich  poinformowała go, podchodząc blisko.  Wykonuję tylko
rozkazy mojej pani. Teraz mam ci powiedzieć, abyś był cierpliwy i dobrej myśli. Niedługo
skończy się dla ciebie czas próby. A to moja pani przesyła ci jako przypomnienie.  Po czym
złożyła pocałunki na jego powiekach.
Myszak zaskoczony odparł:
 Ten rodzaj pocałunków rozdają kapłanki bogini Djil, zamykając oczy opuszczającym
ten świat.
 Naprawdę?  zapytała Frix.
 Tak  potwierdził Myszak, czując jak przeszywają go lekkie dreszcze.  A teraz Frix,
rozsupłaj te więzy. Jest to zgodne z poleceniem twej pani. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl