[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pachniała odurzająco.
- Podobasz mi się w koronce. - Alec wsunął rękę pod brzeg koszulki. - Bez ko-
ronek podobasz mi się jeszcze bardziej. - Jego ręka powędrowała w górę ku piersiom
Charlotte, podczas gdy usta pieściły płatek jej ucha.
- Kochamy się czy śpimy? - zapytała.
- A co wolisz? - Alec wiedział, na co on ma ochotę, ale nie zamierzał wywierać
na Charlotte presji.
R
L
T
- Chcę tylko mieć pewność.
- A nie możemy zrobić obu tych rzeczy?
- Ostatnio mam problemy ze wstawaniem.
- Możemy to szybko załatwić i iść spać - zaproponował wielkodusznie.
Charlotte wybuchła śmiechem.
- Ale z ciebie dżentelmen.
Alec przycisnął lekko dłonie do piersi Charlotte.
- To co, spieszymy się?
Charlotte odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu głęboko w oczy. Wyglądała
tak niewiarygodnie pięknie, że Alec poczuł dziwny ucisk w sercu.
- Wręcz przeciwnie, cała noc przed nami. - Charlotte wsunęła swe delikatne dło-
nie pod materiał jego T-shirtu.
- Jak pani sobie życzy.
Alec ściągnął koszulkę. Pochylił się nad Charlotte i zaczął całować jej oczy,
usta, szyję, piersi i brzuch, każdy centymetr jej ciała. Pieścił ją powoli, delikatnie, aż
w obydwojgu zawrzała krew. Kochali się długo i namiętnie, poznając każdy centymetr
swoich ciał, wtapiając się w siebie nawzajem. Gdy o świcie, wyczerpani i spełnieni,
opadli na poduszki, Alec wciąż mocno tulił Charlotte. Nie mógł zasnąć, marząc o
czymś, co nie miało szans przetrwać poza czterema ścianami sypialni.
Charlotte spała do pózna i kiedy otworzyła w końcu oczy, była już sama w po-
koju. Pod jej oknem, na planie filmowym pracowano pełną parą. Silniki maszyn mru-
czały, ludzie pokrzykiwali, a z bufetu śniadaniowego dobiegał brzęk naczyń i zapach
smażonej jajecznicy na bekonie. %7łołądek Charlotte zareagował na ten aromat wyjąt-
kowo gwałtownie i już po chwili biegła do łazienki, by zwymiotować.
Siedząc na zimnej podłodze, postanowiła, że musi zacząć więcej sypiać. Nieza-
leżnie od tego, jak upojne były noce spędzone z Alekiem, jej organizm zaczynał się
buntować. Najwyrazniej w przeciwieństwie do Raine nie miała odporności dziewięt-
nastolatki. Charlotte wstała i opłukała twarz zimną wodą. Zamierzała wziąć kąpiel, ale
nagle dopadło ją uczucie wilczego głodu, postanowiła więc zejść na dół i coś przeką-
R
L
T
sić. Sięgając po szlafrok, zdała sobie sprawę, że takie poranne napady mdłości nękają
ją już od kilku dni. Wykonała szybko w myślach proste obliczenia i opadła ciężko na
brzeg wanny.
O nie! Tylko nie to! Przecież zawsze dbali o zabezpieczenie. Szanse, że prezer-
watywa zawiedzie, były minimalne. Mało prawdopodobne, nie znaczy jednak nie-
możliwe. Jej okres spózniał się już pięć dni.
W okienku testu ciążowego widniały wyraznie dwie kreski, jedna niebieska i
jedna ciemnoczerwona. Charlotte była w ciąży. Udało jej się za jednym zamachem
skompromitować w oczach dziadka, który uznał ją za godną reprezentantkę swojego
urzędu, i rozczarować, a może nawet rozzłościć Aleca, który nie brał pod uwagę ta-
kiego kierunku w rozwoju ich związku.
Co pomyślą o niej Hudsonowie? Miała nadzieję zdobyć ich uznanie, a skom-
promitowała się romansem z człowiekiem, którego ponoć tak skutecznie przekonała
do współpracy. A Lillian? Jej babka pochodziła z innej epoki. Taki skandal wstrząśnie
nią, zwłaszcza że ledwie co otrząsnęła się po ślubie Jacka z Cece, która przez dwa lata
ukrywała przed wszystkimi prawdę o ojcu Thea.
Po policzku Charlotte spłynęła gorąca łza. Otarła twarz i spojrzała na swój wciąż
płaski brzuch. Nosiła w sobie dziecko Aleca, małą dziewczynkę, która tak jak ona po-
trzebować będzie miłości i opieki. A może chłopca, który liczyć będzie na jej wspar-
cie i oddanie. Musi być silna dla dobra tego maleństwa. Ukryje ciążę tak długo, jak się
da. Praca nad filmem dobiega już końca, więc powinno jej się udać zachować wszyst-
ko w tajemnicy przed rodziną. Gdy już stąd wyjedzie, zrezygnuje z posady u amba-
sadora i zaszyje się gdzieś z dala od wszystkich, by wychować w spokoju swe dziec-
ko. Oczywiście, prędzej czy pózniej będzie musiała powiedzieć Alecowi.
Charlotte aż jęknęła z rozpaczy i ukryła zapłakaną twarz w dłoniach. Jak zdoła
okłamywać go przez tyle czasu? Przecież dziś w nocy na pewno zapuka znowu do jej
drzwi.
- Charlotte? - Z pokoju dobiegł ją głos przyjaciółki.
Charlotte chwyciła z podłogi test, nie wiedząc, gdzie go ukryć.
R
L
T
- Ja tylko... chwileczkę - stała bezradnie na środku łazienki, gdy otworzyły się
drzwi i ukazała się w nich Raine.
- Wszystko w porządku? Szukałyśmy cię z Cece... - Spojrzała na Charlotte i w
tej samej chwili dostrzegła plastikową płytkę w jej ręce.
Stanęła w miejscu tak gwałtownie, że idąca za nią Cece nie zdążyła zahamować
i wpadła na nią. Raine delikatnie wyjęła test z ręki bladej jak ściana Charlotte i przyj-
rzała się uważnie dwóm wyraznym kolorowym liniom. Gdy dotarło do niej ich zna-
czenie, chwyciła przyjaciółkę w ramiona i przytuliła ją mocno. Charlotte nie potrafiła
dłużej tłumić emocji i rozpłakała się głośno.
- Już dobrze. - Raine głaskała łkającą przyjaciółkę po głowie.
- To katastrofa - wykrztusiła Charlotte, szlochając.
- Dziecko nigdy nie oznacza katastrofy. To dar - stanowczo stwierdziła Raine.
- Alec nie chce mieć dzieci, on nawet nie chce stałego związku. Zależy mu tylko
na dobrej zabawie.
- Chyba nie doceniasz mojego brata.
Charlotte, pociągając czerwonym od płaczu nosem, spojrzała poważnie na swą
najlepszą przyjaciółkę. Wiedziała, że przez Raine przemawia siostrzana miłość i wiara
w doskonałość jej wspaniałego starszego brata. Nie miała jej tego za złe, ale też nie
czuła się na siłach tłumaczyć, na jakich zasadach opierał się jej związek z Alekiem.
- Wiem, co czujesz. Sama przez to przeszłam. - Cece odważyła się w końcu ode-
zwać. Pogłaskała Charlotte po ramieniu ze współczuciem. - Mimo wszystko Alec ma
prawo wiedzieć o dziecku.
- Nie muszę mu mówić od razu. - Charlotte aż zadrżała na myśl o konfrontacji z
ojcem dziecka.
- Nie masz wyboru. Im dłużej będziesz zwlekać, tym gorzej dla wszystkich.
Pózniej będzie chciał wiedzieć, dlaczego nie powiedziałaś mu o ciąży od razu.
- Przecież sama mogłam się zorientować pózno, prawda?
- Charlotte, spójrz na mnie. - Cece spokojnym głosem przemawiała do Charlotte,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]