[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wzięła kanapkę z tacy i powąchała ją. Kto by przypuszczał, że indyk,
szwajcarski ser, pomidor i sałata mogą roztaczać tak niebiański aromat. I do
tego jeszcze delikatna musztarda? Kanapka pachniała równie pięknie, jak
świeżo upieczona szarlotka babci. Były jeszcze ciasteczka z masłem
orzechowym. Shannen odłożyła kanapkę, by powąchać ciasteczka. Prawie
zakręciło jej się w głowie z rozkoszy, choć na ogół nie przepadała za
masłem orzechowym. A do tego wszystkiego butelka mrożonej herbaty, z
cytryną. Na wyspie mieli do picia jedynie wodę, dostarczaną przez obsługę
z racji zdrowotnych, i raz wygrali dość paskudną kawę w jakichś zawodach,
gdzie nagrodę stanowiło jedzenie. Jed uparł się, że to on ją zaparzy, i
wszystko zepsuł, ku rozgoryczeniu całego klanu. A właściwie ona, Cortnee,
Rico i Konrad wyrazili głośno swe niezadowolenie z powodu zmarnowanej
kawy. Lauren i dwie dziewczyny, które odeszły wcześniej, Lucy i Keri,
broniły Jeda, twierdząc, że wstrętna breja jest pyszna.
- Jesteście fankami Jeda? - spytał szyderczo Rico, a Shannen boczyła się
na niego do końca dnia za to, że odezwał się tak do jej siostry.
Na wspomnienie tego incydentu Shannen skrzywiła się z niesmakiem.
Lauren twierdziła, że wzięła stronę Jeda tylko po to, by załagodzić konflikt,
ale Shannen nie do końca rozumiała jej motywację.
Teraz patrzyła tęsknie najedzenie, myśląc o blizniaczce. Nie mogła zjeść
tego, nie dzieląc się z Lauren, po prostu nie mogła. Ona jest tak samo
głodna.
Można by zabrać jedzenie do obozowiska, ukryć je gdzieś koło
strumienia, a potem obudzić Lauren i podzielić się z nią, kombinowała. A
jednak skorzystanie z poczęstunku Tynana byłoby oszustwem, a dzielenie
się z siostrą - wciąganiem jej w nieuczciwą grę. Poza tym musiałaby jej
wyjaśnić, skąd ma jedzenie, a więc opowiedzieć historię, którą zataiła w
przeszłości.
Shannen postanowiła oprzeć się pokusie. Wkrótce wrócił Tynan.
- Mam maść - powiedział i zanim zdążyła zareagować, ukląkł obok i
wysmarował wnętrza obu jej dłoni.
RS
34
Natychmiast poczuła kojące działanie leku.
- To nie fair - szepnęła, przygryzając dolną wargę. -Inni...
- A co mnie oni obchodzą - powiedział Tynan, obejmując ją. - Zatrzymaj
maść.
Shannen z trudem powstrzymała chęć przytulenia się do niego. To było
takie łatwe... zbyt łatwe. Poderwała się na nogi.
- Miałeś ze sobą jedzenie, kiedy przyszłam. To dlatego się ze mną
umówiłeś? Chciałeś dać mi kanapkę? - spytała, bo nagle wydało jej się to
oczywiste.
- A myślałaś, że chodzi mi wyłącznie o seks? - spytał drwiąco, również
wstając. - Oczywiście nadal jestem do twojej dyspozycji, jeśli zmieniłaś
zdanie. -Uśmiechnął się, a potem zobaczył jedzenie. - Nic nie zjadłaś -
zauważył z rozczarowaniem.
- Babcia by powiedziała, że dałam się skusić diabłu - odparła Shannen.
- Nie jestem żadnym diabłem, po prostu wiedziałem, że jesteś głodna, i
chciałem, żebyś coś zjadła...
- Dlaczego?
Odwrócił się i wpatrzył w milczeniu w morze. W czarnym bezmiarze
wody jaśniały gdzieniegdzie białe grzywy fal.
- A dlaczego nie?
- Nieładnie odpowiadać pytaniem na pytanie. Proszę o jasną odpowiedz.
Dlaczego chcesz mi pomóc w oszukiwaniu?
- Kto tu mówi o oszukiwaniu? To tylko pomoc...
- To jest oszukiwanie, więc nie chcę żadnej twojej pomocy, Tynan.
- Dobrze, nie będę się więcej narzucał - powiedział.
- Znowu robimy to samo, kłócimy się nie wiadomo o co, żeby dłużej być
razem. Poza tym sprzeczka powstrzymuje nas od dotykania się.
- Wcale nie! - zaprotestowała Shannen, szydząc w duchu z własnej
elokwencji.
- Jak nakręciło się tyle oper mydlanych co ja, wie się od razu, o co tu
chodzi. Napięcie seksualne i frustracja wynikająca z niezaspokojenia żądzy
- zdiagnozował kpiąco. - Jesteśmy w pułapce.
- Pracowałeś przy operach mydlanych?
- Tak, trzykrotnie, tam terminowałem. Nauczyłem się nie tylko, jak robić
najkorzystniejsze ujęcia, lecz także poznałem parę cennych prawd
życiowych.
RS
35
- Sądzisz więc, że jesteśmy parą żywcem wziętą z oper mydlanych? -
zaśmiała się Shannen.
- Moglibyśmy, skarbie. Aączy nas nawet obowiązkowy konflikt z
przeszłości - wyciągnął rękę i pogładził ją po smukłej szyi.
Shannen zadrżała, jakby ktoś poraził ją prądem. Szybko cofnęła się o
krok.
- Nie waż się mi wmawiać, że oczekuję twoich zalotów! - rzuciła z
wściekłością.
- Co za nieprzystępność! Kusi mnie, by sprawdzić, co będzie, gdy jednak
odważę się na te zaloty.
- Tego wieczoru było aż za dużo pokus - powiedziała surowym tonem
Shannen. - Wstydzę się, że w ogóle rozważałam możliwość zjedzenia tej
kanapki.
Ruszyła ścieżką w kierunku obozowiska, a on podążył za nią.
- Postąpiłaś bardzo szlachetnie, nie przyjmując mojego poczęstunku. Inni
nie mieliby takich oporów - powiedział z podziwem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl