[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedy Karina pokazała się, całkiem ubrana. Podeszła do niego nieśmiało.
Muszę cię przeprosić Dionizy. Chciałam ci trochę dokuczyć. Ale potem zrozumiałam, że
to głupie. Działasz na mnie, wiesz... nie można się tak bawić... zachowałam się, jak
gówniarka,...sam powiedz..." Nie... westchnął Dionizy ale nie schodzmy na dół
razem, zejdę pierwszy, a jutro naprawię ci huśtawkę. Ale kiedy nie będzie cię w domu...
dobrze?" Dobrze wymamrotała Karina, blada i smutna nie gniewasz się?...
Nie, oczywiście, że nie."
Będziemy nadal przyjaciółmi?"
Tak, ciao..." Ciao..." odpowiedziała Karina.
Winda była zajęta i Dionizy, ciągle jeszcze podniecony i wzburzony, zszedł na dół
schodami. Lecz na dole, nieruchomo stojącą przy zamkniętych drzwiach portierni, zastał
panią Brunę Pigato. Miała na sobie zdecydowanie letnią, krótką sukienkę bez rękawów, z
kwadratowym dekoltem, a na stopach płaskie sandałki. Wyglądała na bardzo
rozwścieczoną.
Czy byłeś u kogoś w mieszkaniu, Dionizy?" zapytała tonem policjanta.
Nie, proszę pani, byłem na tarasie, naprawiałem huśtawkę pannie Brusati."
Ta odpowiedz zaniepokoiła panią Pigato.
Karina była z tobą?" Nie, byłem sam instynktownie skłamał Dionizy czym mogę
służyć?"
Muszę z tobą pomówić. Ale nie tu. Zejdzmy na chwilę do pralni."
Mózg Dionizego pracował na zwiększonych obrotach, kiedy schodzili do sutereny. Pani
Bruna szła przodem. Nagle odwróciła się.
Ty mnie podglądałeś, tak?"
Nie dała mu czasu na odpowiedz. To nie była Karina. To były oczy ciemne, jak twoje.
Coś widział? Grajmy w otwarte karty, Dionizy." Mierzyła go zimnym wzrokiem, śledząc
reakcje jego twarzy, lecz z neapolitańczykiem nie idzie tak łatwo.
Nie rozumiem, proszę pani. Bo jeśli to ja byłem, to sama pani wie, co mogłem zobaczyć,
a jeśli nie, to
skąd mam wiedzieć, co tam było do zobaczenia? Tak czy owak, nikogo nie śledziłem."
A jednak śledziłeś. Może nie chciałeś, może nie zamierzałeś, aleś się zaciekawił, słysząc
głosy. I zobaczyłeś. Posłuchaj mnie uważnie. Nie zamierzam kręcić. Jeżeli zobaczyłeś,
gotowa jestem dać ci coś za milczenie. Jasne? Coś, to znaczy... to co widziałeś. Bo
widziałeś, tak? Pewna jestem, że widziałeś. Tylko ty mogłeś tam być przed chwilą. Cie
kręć. Odpowiedz mi krótko i węzłowato: widziałeś towar, bierzesz?"
Towar jest pierwszorzędny" odparł Dionizy. Poczuł, jak podniecenie rozsadza go,
patrzył jej prosto w oczy, te kilka słów wystarczyło. Spostrzegł, że doznała ulgi.
Więc targ dobity..." powiedziała w końcu. Jednak na wszelki wypadek muszę
wiedzieć, coś widział, za darmo nie dam. No więc?"
No więc odparł Dionizy Nino to gówniarz. Zarozumiały, zepsuty, a kutasina pożal
się Boże i do tego chędożyć nie umie. Starczy?"
W slipach Dionizego fallus niecierpliwił się i naglił, w jego jądrach nasienie
niebezpiecznie wzbierało, trzeba było na to zaradzić jak najszybciej. Cel był już tuż.
Starczy."
Na jej ustach pojawił się uśmiech rozbawienia, choć sytuacja temu nie sprzyjała.
Powściągnęła go natychmiast.
Jest jeszcze jednia sprawa. Do ciebie mam zaufa nie, nie wyglądasz na świnię, zresztą
targ dobity.
Ale czy na pewno Kariny tam nie było? Tego muszę być pewna, Dionizy! Jedno jej
słówko, a jestem zrujnowana. Niech coś wspomni swojej matce, albo komuś z sąsiadów,
choćby tylko mimochodem, a mój mąż natychmiast wystąpi o rozwód. Karina wyszła o
pół do czwartej, przechodząc kazała mi naprawić huśtawkę. Czemu miałbym mówić nie-
prawdę?" Ulga, jakiej doznała Bruna, była aż nadto widoczna.
Może chcesz teraz zobaczyć mój towar?" zapytał Dionizy. I otwarł rozporek. Chwila i
wyciągnął fallusa. Bruna zareagowała jak przedtem Karina: otwarła usta ze zdumieniem.
Oblizała się bezwiednie.
Madonna, a cóż to za berło! Niesamowite..." Patrzyła, pełna podziwu. Neapolitańskie
dziewczęta nigdy go tak nie podziwiały. Brały go w siebie, w szparkę albo w usta, i tyle. W
Mediolanie zaś robił furorę. Toteż ciągle trapiło go pytanie, czy jest tak, bo
neapolitańczycy mają większego niż mediolańczycy, czy też tylko on ma wielkiego ponad
zwykłą miarę? Ale skoro okrzyk pani Bruny Pigato oznaczał podziw, to w porządku.
Dionizy... byłam gotowa na mały skok, ale skoro masz takiego, to chcę dłużej i w
spokoju, rozumiesz? Jest już pół do szóstej, za pół godziny mój mąż wychodzi z biura..."
Zdawało się, że mówi to szczerze, bo mówiąc, macała go, ściskała, gładziła, a w oczach
miała zachwyt i pożądanie. Ja muszę długo, rozumiesz?" wyjaśniła ciągle patrząc na
fallusa, jak urzeczona. Na to Dionizy:
Ale ja już dłużej nie mogę. Nie jestem taki królik, jak Nino, ale czuję że po tym
wszystkim wystarczą mi trzy minuty."
Objął ją. Natychmiast włożyła mu język w usta, a jego dłonie natychmiast zsunęły się w
dół aż na pośladki, które okazały się twarde, jak z marmuru. Tego się wszakże spodziewał:
że jej ciało to marmur owinięty w jedwab. Bruna odsunęła się. Daj mi w usta, chcesz?"
szepnęła wzdychając. Nie czekała na pozwolenie. Uklękła i ujęła w dłoń jego fallusa tak,
że Dionizy od razu pojął, z jakim ekspertem ma do czynienia. Ale nie tylko: widoczną
przyjemność sprawiało jej dotykanie fallusa równocześnie dłońmi i ustami. Zademons-
trowała to od razu. Okazało się, że ma swój własny sposób na pieszczoty, robiła to nie
tylko umiejętnie, ale i namiętnie, z pasją. Obejmowała fallusa palcami tak, że dłoń
posuwała się po rwim ruchem prawie okrężnym i widać było, jak ją samą to podnieca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]