[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głuchy, żeby nie usłyszeć sarkazmu w tym pytaniu.
 Zrezygnowałem z tej sprawy.
Wytrzeszcza oczy.
 Bez jaj! Jonas musiał być wniebowzięty.
 Rzuciłem pracę.  Wzruszam ramionami.
 Ha.  Caldwell mierzy mnie wzrokiem.  Nie interesuje cię czasem jasna strona
mocy? Moglibyśmy znalezć tu dla ciebie jakąś ciasną klitkę.
Zmieję się.
 Nie& Zamykanie ludzi nie jest w moim stylu. Piękna kobieta powiedziała mi
kiedyś, że z natury jestem& obrońcą.  Podchodzę do niego, wyciągam z kieszeni
wizytówkę.  Chciałem tylko zostawić to dla Sabriny Holten. Mój domowy numer oraz
komórka. Powiedz jej, że chcę pomóc.
Caldwell przygląda się wizytówce.
 Pomóc? W czym?
Wkładam ręce do kieszeni.
 W czymkolwiek.
Obracam się do wyjścia.
 Jake?
Ponownie na niego spoglądam.
 Tak?
Tom wydaje się wahać, po czym podejmuje decyzję.
 Rozmawiałem ostatnio z Chelsea, no wiesz, powiedziała, że nie czuje między nami
 iskry .  Palcami kreśli cudzysłów.  Zaszufladkowała mnie jako przyjaciela. 
Wzrusza ramionami.  Podejrzewam, że taka informacja cię zainteresuje.
Mam coraz lepszy nastrój.
 Interesuje. Dzięki, Tom.
 Na razie, Jake.
No proszę, proszę  mimo wszystko Caldwell nie jest skończonym kretynem.
28
Kiedy podjeżdżam, zastaję dzieciaki na trawniku przed domem. Riley trzyma Regan,
Rory goni krzyczącą Rosaleen, a Raymond ćwiczy triki na deskorolce.
 Załóż ten przeklęty kask, Raymond!
Dzieciak przewraca oczami, ale go zakłada.
 Jaaake!  piszczy Rosaleen, aż uszy mi krwawią.  Pomóż!  Rzuca się na mnie,
choć Rory depcze jej po piętach, machając trzymaną w palcach gąsienicą.  Rory mówi,
że włoży mi tego robaka do ucha, a on wejdzie do mojego mózgu, złoży jaja, a kiedy
małe gąsienice będą chciały wydostać się z mojej głowy, to ona wybuchnie!
Piorunuję szczeniaka wzrokiem.
 Co się z tobą dzieje?
Rory wzrusza ramionami, głaszcząc robaka.
 Musi się nauczyć, że nie można wierzyć we wszystko, co się słyszy.
Zanim mam szansę cokolwiek powiedzieć, z boku krzyczy Riley:
 Ja cię uratuję, Rosaleen!  Strzela wysoko w powietrze z dwóch pistoletów na
wodę.
 Tak, pistolety na wodę!  wrzeszczą Rory i Rosaleen niemal w tym samym czasie,
biegnąc w kierunku Riley.
Zwijam dłonie w trąbkę przy ustach i przypominam im:
 Nie podchodzcie do basenu!
Obserwuję ich przez chwilę. Aagodny uśmiech błąka się na moich ustach. Wchodzę
do domu. Chelsea jest w kuchni, wyciera blat. Ma rozpuszczone włosy, które spływają
na jej plecy miękkimi, lśniącymi falami, ma na sobie jeansy i koszulkę, co wygląda na
niej bardziej zjawiskowo niż jakakolwiek sukienka.
Unosi głowę, gdy wchodzę do pomieszczenia.
 Hej. Nie wiedziałam, że miałeś dzisiaj wpaść.
Nie waham się ani chwili, nie daję sobie czasu na przesadne analizowanie. Szczerze
mówiąc, i tak cholernie długo z tym czekałem.
Podchodzę do niej, obejmuję jej twarz i całuję w usta. Pieszczota jest miękka
i słodka, po czym mocna i wymagająca. Całuję ją, aż zaczyna jęczeć i przytrzymuje się
moich ramion, ponieważ miękną jej kolana.
Głaszczę palcami jej policzek, patrząc w te spektakularne niebieskie oczy. Mój głos
jest ochrypły i surowy:
 Kocham cię.
Chelsea patrzy mi w twarz, jej uśmiech jest wesoły i pełen nadziei.
Z początku.
Jednak wracają do niej wspomnienia i ten uśmiech gaśnie. Odsuwa się ode mnie,
stawia krok w tył. Opadają jej ramiona, twarz przybiera maskę obojętności.
 Kiedy o tym zdecydowałeś?
Może we mnie wątpić, ile tylko chce. Nigdzie się nie wybieram.
 Wiedziałem to już od jakiegoś czasu. Po prostu& postanowiłem przestać
zachowywać się jak kretyn. Przestać z tym walczyć.  Ruchem głowy wskazuję na
okno, zza którego dobiega pięć roześmianych głosików.  %7łeby było jasne, ich też
kocham. Są okropni, ale doskonali& kocham ich, jakby byli moi. Jakby byli nasi.
Chelsea przygryza wargę, jej oczy są wilgotne i błyszczące. Podchodzę bliżej. 
Proszę, nie płacz. Kocham&  Krztuszę się na tym słowie, gardło mnie pali, oczy
pieką.  Kocham cię.
Chelsea pociąga nosem, obejmuje się ramionami, pozując na twardzielkę.
 Mam tak po prostu zapomnieć o ostatnich tygodniach? O tych rzeczach, które
powiedziałeś& Jak zimny byłeś&
Pocieram kark.
 Właściwie, to miałem nadzieję, że& tak zrobisz.
Patrzy pod nogi.
Podchodzę jeszcze bliżej i unoszę jej podbródek.
 Chciałem cię chronić. Chciałem dla ciebie czegoś lepszego, Chelsea. Dla nich.
Dobrego mężczyzny. Nie sądziłem, żebym się nadawał. Nie uważałem, że jestem tym,
kogo potrzebujecie.
Spogląda mi głęboko w oczy.
 A teraz?
 Teraz wiem, że dam radę. Ponieważ& nikt nie mógłby cię kochać tak mocno jak ja.
Jesteś dla mnie wszystkim, jedynym, co się liczy.
Aza spływa jej po policzku. Chelsea leciutko się przysuwa.
 Już mnie nie krzywdz, dobrze?
 Nie skrzywdzę.
 Nie odsuwaj się znów ode mnie.
 Nie potrafię.
Tuli się do mnie, ściskając tak mocno, że wyciska mi z płuc powietrze. To najlepsze
uczucie na świecie. Mija jedynie chwila, zanim jej usta znów odnajdują moje.
Obejmuje mnie nogami w pasie, jakby nie była w stanie dostatecznie się zbliżyć.
Przechyla głowę, całując mnie intensywnie, jakby nie mogła wsunąć języka
wystarczająco głęboko. Wbijam palce w jej plecy, gdy nasze serca biją szybko
w jednym rytmie.
Sadzam ją na blacie, odsuwam się i unoszę jej koszulkę, ponieważ potrzebuję
dotknąć jej skóry.
 Dzieci  dyszy.
Całuję jej szyję, ucho, piękną twarz.
 Usłyszymy, że coś jest nie tak. Póki krzyczą na podwórku, wiemy, że nic im nie
jest.
Słyszymy je głośno i wyraznie przez okno. Bawią się i dokazują  to najlepszy
z możliwych dzwięków.
Nasze języki tańczą ze sobą, przy czym jęczę. Chelsea mówi zdyszana:
 Ale mogą tu wejść. Mogą nas zobaczyć.
Ma rację. Szlag.
Rozglądam się, gorączkowo przeszukując pomieszczenie. Spiżarnia! Niosę ją tam,
zatrzaskuję nogą drzwi i sięgam za siebie, żeby szybko zamknąć zasuwkę.
Chelsea skubie zębami moje wargi, ssie płatek ucha.
 Zawsze się zastanawiałam, po co w spiżarni zasuwka.
Jedyne, co jestem w stanie wydusić to:
 Zasuwki są fajne.
Zmieje się przy moich ustach. Staje na podłodze jedynie na tyle, żeby zdjąć nasze
ubrania. Ponownie ją podnoszę, opieram o ścianę plecami, więc znów obejmuje mnie
nogami w pasie.
Trzymając członek w ręce, sprawdzam jej wejście  jest cudownie wilgotne
i wyśmienicie gorące. Wchodzę w nią powoli i delikatnie, ponieważ wiem, że od
ostatniego razu minęło trochę czasu. Kiedy nie ma już nic między nami, a nasze ciała
są w pełni połączone, Chelsea szepcze:
 Tak bardzo za tobą tęskniłam.
Zaczynam poruszać biodrami w gładkim, niespiesznym rytmie. To takie cholernie
doskonałe i prawdziwe. Takie dobre. Nic nigdy w moim życiu nie było tak właściwe.
Chelsea odchyla głowę, więc zamykam oczy. Pieszczę ustami jej szyję, szepcząc przy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl