[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Następnie zakochała się w młodym Walijczyku, oficerze marynarki wojennej, i
przeniosła się ze swoimi seansami na walijską wieś. Powoli stawało się jasne
(dla każdego poza samą Hazel), że jej szalbierskie praktyki to autentyczny
talent.
W końcu Hazel, ku swemu przerażeniu, sama to zauważyła. Oszukiwała nadal, to
znaczy, starała się oszukiwać, lecz jej niesamowite przepowiednie sprawdzały
się& Hazel zawładnęła jakaś tajemna moc.
Owen, młody oficer marynarki wojennej, był dość mglistą postacią. Ostatecznie
okazał się kanalią.
Celia powracała do tej historii w każdej wolnej chwili.
Któregoś dnia pomyślała sobie, czy by nie przenieść jej na papier&
Przecież był to całkiem niezły materiał na książkę&
Kupiła kilka tanich zeszytów i mnóstwo ołówków (z ołówkami nigdy nie umiała
obchodzić się ostrożnie) i wystartowała&
Jednakże pisanie nie było sprawą prostą. Celia nieodmiennie wybiegała myślą
do przodu o około sześć akapitów, a potem gdzieś po drodze gubiła właściwe
sformułowania.
Mimo to czyniła postępy. To nie była dokładnie ta sama historia, jaka od
dłuższego czasu zaprzątała jej umysł, lecz tak czy inaczej powstawała prawdziwa
książka, z rozdziałami i całą resztą.
Celia dokupiła kilka kolejnych zeszytów.
Dermotowi nie wspomniała o niczym aż do chwili, kiedy przebrnęła przez
relację z religijnego mityngu w Walii, podczas którego Hazel miała widzenie .
Ten szczególny rozdział wypadł lepiej, niż się spodziewała. Była upojona
zwycięstwem. Czuła nieprzepartą potrzebę zwierzenia się komuś.
Dermocie powiedziała czy sądzisz, że mogłabym napisać książkę?
Och, to wspaniały pomysł rzucił zachęcająco Dermot. Na twoim miejscu to
właśnie bym zrobił.
Bo widzisz, chodzi o to, że ją piszę. Jestem w połowie.
Zwietnie odparł Dermot i wrócił do swojej książki o ekonomii.
To historia dziewczyny, która jest medium, choć sama o tym nie wie. Udaje
wróżkę i oszukuje podczas seansów. Następnie zakochuje się w młodym Walijczyku i
wyjeżdża do Walii, a tam zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
Przypuszczam, że to coś w rodzaju powieści?
Oczywiście, tyle że zle ją opowiadam.
Czy wiesz cokolwiek o mediach czy o seansach spirytystycznych i temu
podobnych rzeczach?
Nie powiedziała Celia, lekko urażona.
No więc czy to nie ryzyko, wdawać się w tego rodzaju wywody? No a poza
tym, jak mi wiadomo, nigdy nie byłaś w Walii.
Nie, nie byłam.
To czy nie lepiej pisać o czymś, co się zna? Powiedzmy o Londynie albo o
twoim hrabstwie. Wygląda mi na to, że sama sobie utrudniasz pracę.
105
Celia zmieszała się. Jak zwykle Dermot miał rację. Chyba pokpiła sprawę.
Dlaczego, u licha, wybrała coś, na czym się nie zna? Choćby te religijne
mityngi. Nigdy na żadnym z nich nie była. Dlaczego zatem miałaby je opisywać?
Wszystko jedno, nie mogła porzucić Hazel i Owena. Oni istnieją& Nie, nie
porzuci ich&
Przez następny miesiąc Celia czytała wszystko, co jej wpadło w ręce, o
spirytyzmie, seansach, zdolnościach mediumistycznych i wszelkich szalbierczych
praktykach. Potem, powoli i pracowicie, przepisała pierwszą część książki. Nie
cieszyło jej to, co robi. Wszystkie zdania zdawały jej się ułomne, a poza tym,
ni stąd, ni zowąd, wpadała w zdumiewające gramatyczne pułapki.
Kiedy przyszło lato, Dermot zgodził się bardzo usłużnie spędzić w Walii
swój dwutygodniowy urlop. Celia miała wejść w miejscowy koloryt . Przystąpili
do dzieła bardzo solennie, mimo to miejscowy koloryt zdawał się Celii jakiś
nieuchwytny. Wszędzie nosiła ze sobą kieszonkowy notes, aby w każdej chwili móc
zapisać to, co ją szczególnie zainteresowało czy uderzyło. Ale Celia nie była
spostrzegawcza: urlop Dermota skończył się, a w notesie nie została zapisana ani
jedna kartka.
Miała szaloną pokusę zostawić w spokoju Walię i zamienić Owena w szkockiego
górala o imieniu Hector.
Jednak Dermot zauważył, że w ten sposób spiętrzyłyby się przed nią kolejne
trudności. Celia o szkockich górach, podobnie jak o Walii, też nic nie
wiedziała.
Zrozpaczona, odłożyła całą rzecz na bok. Tkwiła w martwym punkcie. Poza tym
jej wyobraznia już się zapełniała członkami pewnej rodziny rybackiej z
Kornwalii&
Dobrym znajomym Celii stał się teraz Amos Polridge&
Nie zwierzyła się z kolejnego pomysłu Dermotowi. Czuła się winna. Nie
wiedziała nic o rybakach ani o morzu. Oczywiście nie zamierzała zabrać się do
pisania& Jaki z tego byłby pożytek& Lecz jakie to zabawne, myśleć sobie w
skrytości ducha o Amosie i o jego starej, bezzębnej i cokolwiek złowieszczej
babce&
Może kiedyś dokończy książkę o Hazel. Owen mógłby się wówczas wcielić w
postać zdemoralizowanego młodego maklera z Londynu.
Tylko czy on na to przystanie&
Owen dąsał się. Owen był niezdecydowany. Wreszcie postać Owena zaczynała
tracić kontury& Owen przestał istnieć.
3
Tymczasem Celia zdążyła się przyzwyczaić do oszczędnego i dość skromnego
życia.
Dermot spodziewał się, że pewnego dnia zbije fortunę. Właściwie był tego
całkiem pewien. Celia nigdy nie spodziewała się być bogata. Była zadowolona z
tego, co mają. Niechby tylko Dermot nie był rozczarowany.
Ale żadne z nich nie spodziewało się prawdziwej finansowej zapaści. Powojenny
boom skończył się. Nastąpił krach.
Zlikwidowano firmę Dermota, a on sam pozostał bez pracy.
Mieli pięćdziesiąt funtów rocznych dochodów Dermota i sto Celii, mieli
dwieście funtów w pożyczkach wojennych, no i Celia i Judy miały swój azyl, dom
Miriam.
Nastały ciężkie czasy. Celia odczuła to głównie z powodu Dermota. Dermot miał
pecha całkiem niezasłużonego (Dermot ciężko pracował). Zgorzkniał i zrobił się
nieuprzejmy. Celia odprawiła Kate i to samo zamierzała zrobić z Denman.
Powiedziała, że sama będzie prowadzić dom aż do czasu, kiedy Dermot dostanie
pracę. Denman jednakże nie chciała odejść.
Zostaję burknęła. To żaden argument. Z gażą mogę poczekać. Nie zostawię
w takich czasach mojego maleństwa.
I tak Denman została. Ona i Celia wspólnie sprzątały, gotowały i zajmowały
się Judy. Jednego ranka Celia zabierała Judy do parku, a Denman zajmowała się
domem, drugiego było na odwrót.
106
Celia była zajęta przez cały dzień, lecz znajdowała w ciągłej pracy dziwną
radość. Celia lubiła być zajęta. Wieczorami zabierała się do swojej Hazel. Po
pewnym czasie skończyła książkę i wysłała ją do wydawnictwa. To mogło przynieść
jakąś korzyść.
Książka jednakże została odesłana odwrotną pocztą. Celia wrzuciła ją do
szuflady. Nie próbowała szczęścia gdzie indziej.
Największym zmartwieniem w życiu Celii stał się Dermot. Był tak drażliwy, że
trudno było z nim wytrzymać. Irytował go dobry humor Celii (nie okazuje
dostatecznego zrozumienia dla jego kłopotów) i tak samo irytowało go jej
milczenie (nie podtrzymuje go na duchu, a jako żona powinna).
Celia czuła desperacko, że gdyby tylko Dermot wykazał się odrobiną dobrej
woli, mogliby swoją obecną sytuację potraktować jak coś w rodzaju pikniku. Z
pewnością nie ma lepszego lekarstwa na kłopoty niż śmiech.
Ale Dermot nie mógł się śmiać. Jego męska duma była urażona.
Dermot uprzykrzał Celii życie, ale jej nie ranił. Zranił ją kiedyś, po tamtym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]