[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowę z zamkniętymi oczami. - Cholera. A czemu by nie? I tak już sporo wiesz. My
wszyscy możemy kontrolować światło. Możemy nim manipulować, możemy się stać
niewidzialni, jeśli chcemy. Możemy rozpraszać cienie i tak dalej. Ale możemy też
gromadzić światło i używać je. I uwierz mi, nie chciałabyś być uderzona czymś takim.
Pewnie żaden człowiek nie przeżyłby takiego uderzenia.
Okay ledwo wydyszałam. Czekaj. Kiedy zobaczyliśmy niedzwiedzia, ja
widziałam rozbłysk światła.
To ja. I zanim zapytasz, nie zabiłem niedzwiedzia. Odstraszyłem go. Nie wiem,
czemu zemdlałaś. Byłaś blisko mojego światła. Myślę, że to mogło mieć na ciebie wpływ.
Poza tym wszyscy mamy zdolność uzdrawiania, rozwiniętą w różnym stopniu, ale nie
wszyscy są w tym dobrzy kontynuował i obniżył podbródek. Ja dobrze sobie z tym
radzę, ale Adam jeden z braci Thompson może uleczyć praktycznie wszystko, dopóki ta
istota żyje. I jesteśmy prawie niezniszczalni. Jesteśmy bezbronni, jeśli zostaniemy złapani w
prawdziwej formie. Albo po odcięciu głowy w ludzkiej formie. To by chyba zadziałało.
No tak, dekapitacja zazwyczaj skutkuje. - W głowie miałam kompletną pustkę, ja
jedynie przyswajałam to, co mówił, i co około minutę mogłam wytworzyć jakąś spójną
myśl. Przesunęłam dłońmi po twarzy. - Jesteś kosmitą.
Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
Nasze umiejętności rozwijają się podczas dojrzewania, a wtedy mamy często
problemy z kontrolowaniem ich. Czasami coś nam nie wychodzi, jak powinno.
To musi być... trudne.
I jest.
Opuściłam dłonie i objęłam się nimi.
Co jeszcze potraficie?
Przypatrywał mi się uważnie, gdy mówił:
Obiecaj, że znowu nie uciekniesz.
Okay zgodziłam się. A co mi tam, przecież i tak już byłam przerażona.
Możemy manipulować obiektami. Wszystko może zostać przesunięte, nie ważne czy
to rzecz ożywiona, czy nie. I możemy zrobić znacznie więcej. - Podniósł opadły liść i
przytrzymał go pomiędzy nami. - Patrz.
Od razu zaczął się nad nim unosić dym. Jasne, pomarańczowe płomienie wybuchnęły z
koniuszków jego palców i spowiły liść. Zniknął w przeciągu sekund, ale płomienie jeszcze
unosiły się nad jego palcami.
Pochyliłam się i zbliżyłam palce do ognia. Poczułam promieniujące ciepło. Cofnęłam
rękę i spojrzałam na niego.
Ogień cię nie rani?
Jak może mnie ranić coś, z czego jestem zrobiony? - Przyłożył palce do ziemi, które
już tylko się żarzyły, ale ziemia wydawała się nietknięta ogniem. Potrząsnął ręką. -
Widzisz? Zniknęło.
Przysunęłam się jeszcze bliżej z szeroko otwartymi oczami.
Co jeszcze potrafisz?
Daemon uśmiechnął się i potem zniknął. Odchyliłam się i rozejrzałam dookoła. Opierał
się o drzewo parę metrów dalej.
Jakim... cudem...? Chwila! Już to wcześniej robiłeś. Poruszałeś się już w ten cichy,
przerażający sposób. Ale tu nie chodzi o to, że jesteś cicho. Oparłam plecy o drzewo
zdezorientowana. Po prostu tak szybko się poruszasz.
Z prędkością światła, Kotek. - Pojawił się koło mnie znowu i powoli usiadł. -
Niektórzy z nas mogą manipulować formą, którą pierwotnie wybraliśmy. Na przykład
zmienić się w każdą żywą istotę.
To dlatego Dee czasami zanika?
Zamrugał.
Widziałaś to?
Tak, ale myślałam, że mi się przywidziało. Wyciągnęłam przed siebie nogi.
Wydaje mi się, że robiła to, gdy czuła się komfortowo. Jej ręka lub zarys ciała zaczynały
nagle zanikać.
Daemon pokiwał głową.
Nie wszyscy potrafimy kontrolować te umiejętności. Ale niektórzy świetnie sobie z
nimi radzą.
Jak ty?
Po prostu jestem taki wspaniały.
Wywróciłam oczami, ale nagle się wyprostowałam.
A co z waszymi rodzicami? Mówiliście, że pracują w mieście, ale nigdy ich nie
widziałam.
Jego wzrok opadł na ziemię.
Nasi rodzice tu nie dotarli.
Poczułam ukłucie z klatce piersiowej.
Przykro mi.
Przestań. To było dawno temu. Nawet ich nie pamiętamy.
To smutne. Ja ciągle miałam wspomnienia o tacie, mimo że minęło tyle czasu. I miałam
tyle pytań, chciałam wiedzieć, jak przeżyli bez rodziców, czy ktoś się nimi zajmował, gdy
byli mali.
Boże, czuję się taka głupia. Myślałam, że rzeczywiście pracują poza miasteczkiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]