[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jej mąż nic na to, bo siedzi i prędko nie wyjdzie. .. A, czekaj, bo ty nic nie wiesz... -
zorientowała się Ama i szybko streściła przyjaciółce perypetie Wandy. - No, ale teraz już Wacuś
trzaska dziobem, aż iskry idą, bo ma nadzieję, że mu wyrok zmniejszą - dodała na koniec.
- Co Wanda zamierza teraz zrobić? - przejęła się Iza. - Rozwiedzie się z nim?
- Matka ją do tego namawia - przyznała Ama. - Bo w końcu po co jej taki grzmot? Oszukiwał
ją przez tyle lat, głupa rżnął, a po cichutku zbierał szmal na beztroską starość. I mogę się założyć,
że Wandy w tych planach nie uwzględnił! - powiedziała ze złością.
- A co z gangiem? Rozbili go?
- Krzysztof mówił, że Niemcy już mają tego Kurta. %7ładen z niego Niemiec, egzystował tam
na lewych papierach. Ruski jak byk. Rozpoznali go podobno właściciele okradzionych sklepów
jubilerskich, bo osobiście wizytował każdy z nich przed skokiem. Nie kojarzyli go wcześniej, bo
robił zakupy. Myśleli, że to bogaty klient.
- A ten zabójca Jacusia?
- No, ten to ma więcej chyba na sumieniu - prychnęła Ama. - Na tym nożu, co nim Jacusia
skasował, znalezli DNA jeszcze kogoś innego, ale Krzysztof mówił, że na razie nie mają trafienia.
- A co z tym adwokatem? Mówiłaś, że...
- Protegowany pan mecenas pewnie przeżyje, ale wywalą go z roboty - powiedziała Ama z
satysfakcją. - Krzysztof mówił, że dał mu zgodę na widzenie z klientem i potem strażnik mu
powiedział, że się okropnie pokłócili. Jeden się domagał pieniędzy, a drugi wrzeszczał, że dopiero
jak wyjdzie z paki, to mu zapłaci. I jeszcze go straszył, że doniesie komu trzeba o lewych
interesach pana mecenasa.
- Strasznie dużo mówi ten twój Krzysztof - zauważyła Iza z naganą. - Wydawało mi się, że
prokurator powinien trzymać język za zębami.
- A co? - rozzłościła się natychmiast Ama. - Z megafonem latam? Zauważ, że opowiadam
wszystko, jak ta sprawa prawie się kończy. I nie byle komu, tylko tobie.
Iza doceniła komplement i porzuciła drażliwy temat.
- A jak sobie z nim radzisz prywatnie? - zapytała. - Będzie coś z tego? Bo, wiesz, on do
ciebie pasuje.
Ama wydała z siebie potężne westchnienie i skrzywiła się z niesmakiem.
- Nie wiem, jak sobie radzę - oznajmiła gniewnie. - I nie wiem, czy coś z tego będzie. On jest
cholernie męczący.
- W jakim sensie?
- Nie jestem w stanie przewidzieć, co mu za chwilę przyjdzie do głowy! - wypaliła z furią
Ama. - Zawsze mi się trafiali w miarę normalni, a ten... Jednym słowem wszystko wywraca do
góry nogami i szlag mnie od tego trafia! Rozmawiamy o jakichś pierdołach, a on nagle powie coś
ni z gruszki, ni z pietruszki, a ja potem myślę o tym pół dnia!
- Pewnie po to mówi, żebyś myślała - powiedziała uspokajająco Iza, ale osiągnęła odwrotny
skutek.
- Ale ja nie wiem, co mam myśleć! - wrzasnęła Ama desperacko. - Już mi od tego myślenia
łeb pęka! I nie wiem, czy to dobrze! Całe życie tak mam myśleć?!
- Całe życie to nie - pocieszyła ją Iza. - To się nazywa zakochanie. Po jakimś czasie
przechodzi i jest normalnie. Mogę być nietaktowna?
- Nie spałam z nim - powiadomiła ją Ama ponuro.
- To wiem. Gdybyś spała, to byłoby widać. Kiedy pierwszy raz przespałam się z Pawłem -
rozmarzyła się Iza - z lustra spojrzała na mnie zupełnie inna kobieta... A pocałował cię chociaż? -
Ama rzuciła jej złe spojrzenie. - Rozumiem, że nie. - Westchnęła. - To faktycznie masz zgryza. Ja
to wolę zaczynać od łóżka - wyznała uczciwie. - Bo od razu wiem, z kim mam do czynienia.
Egoista wylezie z niego natychmiast, nawet jeśli udaje, że zrobi dla ciebie wszystko.
- Skąd wiesz, że nie zależy mu tylko na tym, żeby cię przelecieć? - zainteresowała się Ama.
- To też wylezie. Facet w łóżku jest prawdziwy, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Wystarczy
wyciągnąć wnioski z jego zachowania. Ja na Pawełka zdecydowałam się po pierwszym razie.
- Jak ty taka mądra jesteś, to po co wyszłaś za tego pierwszego męża? - zapytała Ama
zgryzliwie.
- Bo nie od razu byłam taka mądra - przyznała się Iza. - Po pierwsze: chciałam wyjść za mąż
tak bardzo, jakby moje życie od tego zależało. Pewnie nawet King Kong by mi pasował. Wiesz,
nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, to ja im pokażę. No, i zrobiłam głupotę. Już po nocy
poślubnej doszłam do wniosku, że wyszłam za dupka. Wszystko wiedział najlepiej, a ja miałam się
tylko dostosować do tej jego wiedzy.
Ama westchnęła i zmarszczyła brwi.
- Mówiłam, że będę nietaktowna - Iza wróciła do tematu. - Założę się, że co wieczór myślisz
o nim przed zaśnięciem. I co? Do jakich wniosków doszłaś? Leci na ciebie tak na poważnie czy dla
rozrywki?
- Rozrywkowy to on chyba za bardzo nie jest. - Ama pokręciła głową. - Wanda powtórzyła
mi ich rozmowę. Któregoś wieczoru przy kolacji zapytała go, dlaczego jeszcze się nie ożenił. Bo,
rozumiesz, dom już ma, to kobieta by się przydała. Wanda jest bezpośrednia, nigdy nie owija w
bawełnę. Odpowiedział, że na studiach uczył się jak szatan, żeby zdążyć, bo jego ojciec chorował
na raka i on chciał, żeby jeszcze zobaczył jego dyplom...
- A matka?
- Matka mu zmarła, kiedy był mały. I...
- Sierotka - wzruszyła się Iza i westchnęła rzewnie, a po chwili namysłu dodała rzeczowo: -
Ty się nie zastanawiaj. Aap go. Pomyśl, jakie to szczęście nie mieć teściowej.
- Moja matka obstanie za całe komando - mruknęła Ama ponuro i kontynuowała: - Potem
podobno nie miał czasu na życie towarzyskie, bo chciał się wykazać w pracy. W końcu kupił dom i
też nie miał czasu, bo go chciał urządzić. Iza, nie wiem, czy to dobrze. Jak on nie ma praktyki, to
może ma jakieś ukryte braki i dopiero potem wszystko z niego wylezie...
- Jakie braki? - naskoczyła na nią przyjaciółka. - Powierzchowność więcej niż przyjemna,
inteligentny i nawet romantyk, bo mu się chciało szukać tego migdałowca. I mówiłaś, że nie kręci.
Same zalety!
- Musi mieć jakieś wady - uparła się Ama. - Ideały są w romansach.
- Jak się będziesz czepiać, to się w końcu zniechęci - postraszyła ją Iza.
- Do łóżka mam mu wlezć? - rozzłościła się Anna Maria. - Gdyby mnie chociaż trochę
zachęcał, to mogłabym ulec, ale sama? Nie jestem kurtyzaną.
- Postaraj się tak wykorzystać sytuację, żeby wyszło, że to jego inicjatywa - poradziła Iza z
figlarnym uśmieszkiem. - Nie powiesz mi, że nie umiesz!
Wanda Piecykowa zezwolenie na widzenie z zapuszkowanym małżonkiem dostała po
kumotersku. Prokurator Jerczyk, kompletnie zmiękczony smakołykami, jakie mu podtykała
podczas przymusowego pobytu u niego w domu, uznał, iż w tym przypadku nie zachodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]