[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skomponowane przez Jo podczas jej obiadowych zmagań:
Tu drogi nasz Pipek March spoczywa,
Który zmarł był czerwca siódmego;
Gorzko będziemy go opłakiwać,
I nieprędko zapomnimy go.
Po zakończeniu uroczystości Beth z uczuciem ciężkości, jakie wywołał nadmiar wrażeń i
zjedzony homar, odeszła do swojego pokoju, ale nie było tam gdzie odpocząć, bo łóżka nie
zostały pościelone toteż smutek jej znacznie się rozwiał w trakcie ubijania poduszek i
doprowadzania wszystkiego do ładu. Meg pomogła Jo posprzątać resztki po przyjęciu co zajęło
im pół popołudnia i przyprawiło je o takie zmęczenie że postanowiły zadowolić się na kolację
herbatą i grzanką. Laurie zabrał Amy na przejażdżkę, co było aktem miłosierdzia, bo kwaśna
śmietana wywarła bardzo zły wpływ na jej humor. Wróciwszy do domu pani March zastała trzy
starsze dziewczynki przy ciężkiej pracy w pełni popołudnia, a jedno spojrzenie na kredens dało
jej pojęcie o sukcesie przynajmniej części eksperymentu.
Zanim gosposie miały chwilę na to, by odpocząć, pojawiło się kilka osób i należało się w
pośpiechu przygotować, by je przyjąć i podać herbatę, potem zaś załatwić sprawunki i nadrobić
jedną czy dwie krawieckie poprawki odłożone na ostatnią chwilę. Kiedy nadszedł zmierzch, a z
nim rosa i spokój, na werandzie, gdzie czerwcowe róże rozwijały pięknie swe pąki, zebrały się
jedna po drugiej dziewczynki i wszystkie po kolei usiadły z westchnieniem lub jękiem, jakby
czymś zmęczone czy zmartwione.
- Jakiż to był straszny dzień! - zaczęła Jo, która zwykle odzywała się pierwsza.
- Zdawał się krótszy niż zwykle, ale taki nieprzyjemny - powiedziała Meg.
- Ani troszkę nie jak w domu - dodała Amy.
- Nie mogło być inaczej bez Marmisi i małego Pipka - westchnęła Beth, spoglądając ze
łzami w oczach na pustą klatkę wiszącą nad jej głową.
- Tu jest matka, kochanie, a jutro, jeśli chcesz, dostaniesz nowego ptaszka.
Mówiąc to pani March podeszła i zajęła wśród nich swoje miejsce, wyglądając tak, jakby i
jej wakacje nie były wiele bardziej udane.
- Czy zadowolone jesteście ze swego eksperymentu, dziewczynki, czy może chcecie
spróbować jeszcze przez tydzień? - zapytała, podczas gdy Beth przytuliła się do niej, a
pozostałe zwróciły ku niej rozjaśnione twarze, tak jak słoneczniki obracają się ku słońcu.
- Ja nie chcę! - zawołała zdecydowanie Jo.
- Ani ja - zawtórowały jej pozostałe.
- Uważacie więc, że lepiej jest mieć nieco obowiązków i żyć trochę także dla innych?
- Odpoczywanie i wałkonienie się nie popłaca - zauważyła Jo, potrząsając głową. - Jestem
tym zmęczona i mam zamiar zabrać się natychmiast za robienie czegoś.
- A może po prostu nauczysz się gotować? Jest to pożyteczna umiejętność, która konieczna
jest każdej kobiecie - powiedziała pani - March, śmiejąc się niesłyszalnie na wspomnienie
proszonego obiadu Jo, gdyż. spotkała panią Crocker i wysłuchała dokładnej relacji.
- Mamo, czy wyszłaś zostawiając wszystko własnemu losowi, żeby sprawdzić, jak sobie
poradzimy? - zapytała Meg, która przez cały dzień coś podejrzewała.
- Tak, chciałam żebyście zobaczyły, że wygoda wszystkich zależy od tego, by każda
starannie wykonywała, to co do niej należy. Kiedy obie z Hanną pracowałyśmy za was,
dawałyście sobie radę całkiem niezle, chociaż nie sądzę, żebyście były bardzo szczęśliwe czy też
sympatyczne, toteż pomyślałam, że w charakterze małej lekcji pokażę wam co się dzieje, kiedy
każdy myśli tylko o sobie. Czy nie uważacie, że przyjemniej jest pomagać sobie i mieć
codzienne obowiązki, które czynią odpoczynek słodszym, gdy nadchodzi, a także znosić trudy,
aby dom był wygodny i ukochany dla nas wszystkich?
- Tak, mamo, tak uważamy! - zawołały dziewczynki.
- Więc pozwólcie, że poradzę wam, żebyście, podniosły znów swoje małe tobołki, bo mimo
że czasem wydają się ciężkie, to dobrze nam robią i stają się lżejsze, gdy nauczymy się je nieść.
Praca to zdrowie i jest jej dość dla każdego. Broni nas przed nudą i złymi uczynkami, jest dobra
dla ciała i dla ducha i daje nam poczucie siły i niezależności większe niż pieniądze czy moda.
- Będziemy pracowały jak pszczółki i to w dodatku z ochotą. Sama się przekonasz! -
zawołała Jo. - W ramach mojego wakacyjnego zadania nauczę się zwykłego gotowania i mój
następny proszony obiad będzie sukcesem.
- A ja, mamo, wyręczę cię przy szyciu kompletu koszul dla ojca. Umiem to robić i zrobię,
mimo że nie przepadam za szyciem. To będzie znacznie lepsze niż wydziwianie nad moimi
własnymi ubraniami, które są całkiem ładne takie, jakie są - powiedziała Meg.
- Ja będę odrabiała codziennie lekcje, zamiast spędzać tyle czasu nad moimi nutami i
lalkami. Jestem taka głupiutka i powinnam uczyć się, a nie bawić - takie było postanowienie
Beth, podczas gdy Amy podążyła jej śladem deklarując bohatersko: - Nauczę się jak obszywać
dziurki do guzików i poprawię się z gramatyki.
- Bardzo dobrze! W takim razie jestem całkowicie zadowolona z eksperymentu i mam
nadzieję, że nie będziemy go musiały powtarzać. Nie popadnijcie tylko w odwrotną skrajność i
nie harujcie jak niewolnice. Ustalcie sobie stałe godziny pracy i zabawy, sprawcie, by każdy
dzień był zarazem użyteczny i przyjemny i udowodnijcie, że rozumiecie wartość czasu poprzez
dobre wykorzystywanie go. A wtedy młodość będzie cudowna, starość przyniesie niewiele żalu,
a życie mimo biedy okaże się pięknym sukcesem.
- Będziemy pamiętały, mamo! - I pamiętały.
ROZDZIAA 12
OBÓZ LAURENCE
Beth została poczmistrzem, gdyż przebywając zazwyczaj w domu, mogła zajmować się tym
regularnie i bardzo lubiła swój codzienny obowiązek otwierania małych drzwiczek i
rozdawania wszystkim poczty. Pewnego lipcowego dnia przyszła do domu z całym naręczem i
chodziła dookoła zostawiając listy i paczki niczym prawdziwy listonosz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]