[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rządowi, mieszkających w tutejszej wsi, i powiedzieć, czy gdzieś w pobliżu znajdują się
żołnierze?
Gospodyni chętnie udzieliła informacji, a Oko Nocy przekazywał je przez telefon
komórkowy do Marca i Móriego, którzy utrzymywali telepatyczny kontakt z duchami. Tamte
zaś oddzielały ziarno od plewy, wyszukiwały "słusznie myślących bojowników czystości" i
usypiały ich tak, by Marco i jego współpracownicy mogli pózniej skierować ich myśli we
właściwym kierunku.
%7łołnierze zdaniem gospodyni przebywali w zachodniej części osady, tam znajdowały się
ich koszary.
A to tylko jedna z wielu wsi, myślała Indra przygnębiona. Minie trochę czasu, zanim
uporamy się ze wszystkim!
Ona jednak miała czasu pod dostatkiem. Byleby wolno jej było przebywać w pobliżu
Rama!
Oko Nocy otrzymał wiadomość, że Strażnicy już wyruszyli w stronę wojskowych koszar.
Czy on i Indra oraz ich młoda gospodyni nie mogliby rozprzestrzenić wiadomości we wsi,
wśród ludzi, którzy cierpieli pod dyktaturą?
Oczywiście, że mogli. Przemykali się od domu do domu i prosili radośnie zaskoczonych
mieszkańców, by przekazywali dobre wieści dalej. Tym sposobem szybciej załatwią sprawę.
Otrzymywali pomoc, o którą prosili. Mieszkańcy osady dzwonili do swoich znajomych z
innych wsi, ale tylko do tych, do których mieli zaufanie. Tak zaczynał się potajemny bunt.
Wszystkich ostrzegano, by unikali żołnierzy i nie szukali zemsty.
- W którymś miejscu to musi zazgrzytać - rzekł Oko Nocy w zamyśleniu. - Ktoś przekaże
ostrzeżenie niewłaściwej osobie. A wtedy znajdziemy się w nie lada kłopotach! Chodzcie,
wrócimy do bazy, która najwyrazniej znajduje się w pustym domu na wzniesieniu niedaleko
bramy w murze. A przy okazji chciałem powiedzieć, że przybyli Madragowie.
- Znakomicie! A żołnierze? Czy zostali unieszkodliwieni?
- Strażnicy zajęli koszary. Bez hałasu, bo wszystko zostało starannie zaplanowane.
%7łołnierze byli kompletnie nieprzygotowani i dali się zaskoczyć. Wielu z nich przeszło
natychmiast na właściwą stronę. Jak się okazało, zostali wcieleni do wojska siłą.
- Ale nie wszyscy?
- Nie. Część miotała przekleństwa na intruzów. Powiązano ich jednak i pozbawiono
jakiejkolwiek możliwości zawiadomienia władz. Chodzcie, idziemy!
Wierzyli, że droga jest wolna. Mimo to bardzo ostrożnie przemykali się z powrotem do
muru.
Widocznie jednak nie dość ostrożnie, bo nagle zostali zaskoczeni przez niewielką grupę
żołnierzy, która najwyrazniej nie miała pojęcia, co się dzieje.
Było ich zaledwie czterech czy pięciu, Indrze jednak, kiedy leżała na ziemi tuż obok Oka
Nocy wydawało się, że to cały batalion. Nad głową słyszała przekleństwa żołnierzy, którzy
próbowali związać pojmanych.
Oko Nocy zdołał wydobyć swój telefon komórkowy i w rekordowym tempie wysłać
wołanie o pomoc, określając dokładnie miejsce, w którym utknęli. Ram odpowiedział, że
grupa strażników znajduje się w pobliżu, i zaraz przekazał im polecenie. Strażnicy przyszli
rzeczywiście natychmiast, zanim żołnierze zdążyli zrobić cokolwiek poza związaniem Indrze
rąk na plecach.
Ona nie zwracała uwagi na to, co się z nią działo. Jej uwagę pochłaniało coś zupełnie
innego.
Wpatrywała się w Oko Nocy. Gdy Indianin leżał na plecach, zsunęła mu się na bok
grzywka, i na czole, które zwykle było ukryte pod opaską, Indra dostrzegała znak.
Wrodzone znamię, przypominające promieniste, Zwięte Słońce.
%7łołnierze zostali usunięci. Indra wstała, uwolniono jej ręce. Strażnicy pomogli też wstać
Oku Nocy.
- Na co ty się tak patrzysz? - zapytał.
Indra wyciągnęła rękę i pogładziła go po czole.
- Stapia się to ze skórą - wyrzekła powoli. - Znak Reno miał wyczuwalne brzegi.
Nie zauważyła, że wszyscy Strażnicy im się przyglądają, nie dostrzegła też, że przyszli
Ram z Talorninem.
- To jest prawdziwe wrodzone znamię - stwierdziła kompletnie zaskoczona. - Znak chłopca
musiał zostać w jakiś sposób wypalony. Ale mimo to nic się nie zgadza! W ogóle nic. Reno
urodził się przecież właściwego dnia, a w żadnym razie nie można powiedzieć, że jesteście
rówieśnikami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]