[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jestem Randall, a ty pewnie masz na imię Susan. Gabe
opowiadał mi o tobie. Powiedział, \e robisz najlepszy placek
agrestowy w Montanie.
Wyglądała na zachwyconą, lecz nie odezwała się ani
słowem, tylko nało\yła mu na talerz dwa razy tyle co innym.
Randall zauwa\ył, \e Dave pospiesznie zajął miejsce koło
Claire i wcią\ wodził za nią wzrokiem, gdy wstawała od stołu.
Randall nie miał mu tego za złe. Miała zaró\owioną twarz od
ciepła pieca, a włosy układały jej się w miękkie fale wokół
twarzy. Randall gapił się na nią, oczarowany, nieświadom, \e
się uśmiecha. Dopiero ostrzegawcze spojrzenie Claire
otrzezwiło go i zabrał się do jedzenia.
Dave szybko pochłaniał swoją porcję.
- Nie ucieknie ci ta miska, Dave - zaśmiała się Claire.
- Im szybciej zjemy, tym szybciej uporamy się z robotą -
powiedział. - Jeszcze mi zimno po pierwszym podejściu.
Spiorunował Randalla wzrokiem, jakby on ponosił za to
odpowiedzialność.
- Ostatnim razem, gdy tu gościłem, było lato - rzucił
Randall. - Ciekaw jestem, jak wygląda to wszystko zimą.
Próbował nawiązać uprzejmą rozmowę, ale podjął
niewłaściwy temat, jak pokazała reakcja Dave'a.
- Znieg nie jest tu dla ozdoby - prychnął pogardliwie. -
Utrudnia \ycie. Ale ty pewnie nie masz o tym pojęcia.
- W Anglii te\ mamy śnieg. Tu\ przed wyjazdem
zrobiłem zdjęcie Gabe'a, który odgarniał śnieg sprzed ganku
hrabiego.
- Hrabiego? - spytali chórem.
- Mojego dziadka. Nazywamy go hrabią, bo...
rzeczywiście jest hrabią.
Po ich minach zobaczył, \e znowu nie powiedział tego, co
trzeba. Ale właściwie co miał powiedzieć, \eby wypaść
dobrze?
- Mój dziadek był \ałosnym starym draniem - powiedział
Dave. - Ale nie nazywaliśmy go tak. Przynajmniej nie w oczy.
- Mo\e powinniście - rzucił Randall. - A nu\ by się
zmienił?
North parsknął śmiechem, Olly wyszczerzył zęby, a Dave
mruknął coś z wściekłością.
- Myślałem, \e hrabiowie mają słu\ących do czyszczenia
ganków - rzucił North.
- Owszem - potwierdził Randall. - Ale hrabia powiedział,
\e skoro ma dwóch leniwych wnuków, musi ich jakoś
wykorzystać. - Mając nadzieję, \e trochę rozluzni atmosferę,
dodał: - Przyniosę zdjęcia.
Znalazłszy się na schodach, oparł się o ścianę i westchnął.
Było gorzej, ni\ oczekiwał. No có\, przynajmniej \ycie będzie
bardziej interesujące.
Znalazł zdjęcia i ruszył na dół. Gdy schodził, usłyszał
śmiech, a potem głos Claire, która mówiła z naganą w głosie,
lecz i z pewnym rozbawieniem:
- Przestań, Dave, on nie jest taki zły.
Bezczelny rechot Dave'a wywołał grymas niesmaku na
twarzy Randalla. Przystanął na schodach i zaczął bezwstydnie
podsłuchiwać.
- Nie taki zły? Takiego ubawu nie mieliśmy od miesięcy!
Czuliście, jakie ma dłonie? Ani jednego odcisku.
- Jest lordem - zauwa\yła Claire. - Oni nie mają
odcisków.
- No to znalazł się w niewłaściwym miejscu - rzucił Dave.
- Długo tu nie posiedzi - dodał Olly. - Zało\ę się o
pięćdziesiąt dolarów, \e jutro wsiądzie do samolotu i odleci.
- Nie masz pięćdziesięciu dolarów - powiedział North.
- Nie szkodzi. Nie będą mi potrzebne.
- Dajcie mu szansę - odezwała się Claire.
- Pewnie, \e damy - szydził Dave. - Szansę na
przeja\d\kę na Nailerze - znowu zar\ał.
- Nie ma mowy - spokojnie, lecz stanowczo sprzeciwił się
North. - Claire, nie mo\esz mu na to pozwolić, chyba \e umie
dobrze jezdzić.
- Wszyscy arystokraci je\d\ą konno - zapewniła Claire. -
Ale masz rację, nie chcę tłumaczyć się Gabe'owi z tego, \e
kuzyn skręcił kark.
- Ten Gabe! - zachichotał Olly. - Tylko on mógł zrobić
nam taki kawał. Pewnie ma niezły ubaw!
- Słyszeliście, jak on mówi? - zarechotał Dave.
Tak się śmiał, \e a\ się zakrztusił i rozległ się odgłos
klepania po plecach.
Randall stał przez chwilę w zamyśleniu. Zanim zszedł ze
schodów, podjął pewną decyzję. Skoro tak chcieli z nim
pogrywać - dobrze!
Wrócił do stołu, udając, \e nie zauwa\ył, i\ na jego widok
rozmowa się urwała. Poło\ył z obojętną wy\szością zdjęcia na
stole. Dave mruknął coś pogardliwie, lecz pozostali rozło\yli
je z zainteresowaniem.
- Kto jest Zwiętym Mikołajem? - spytał North, wskazując
na wesołą postać o zaró\owionych policzkach.
- Mój dziadek, czyli lord Cedric, hrabia Stanton,
wicehrabia Desborough, baron Stomaway i Ellesmere,
dziedzic lordowskiego tytułu dworu Bainwick - odparł
chłodno Randall.
- Nie wygląda na hrabiego - zauwa\ył Olly.
- To nie jest konieczne - zapewnił Randall najbardziej
pogardliwym tonem, na jaki go było stać. - Wa\ne, by mieć
rodowód i \eby ludzie zdawali sobie z tego sprawę.
Claire skrzywiła się, nie rozumiejąc, dlaczego nagle zaczął
mówić z akcentem słyszanym tylko w kiepskich
przedstawieniach. Chciał do niej mrugnąć porozumiewawczo,
lecz North o coś go zapytał, a Claire tymczasem wyszła po
jajka na bekonie.
- Dobrze spałeś? - spytała, podając jedzenie.
- Zwietnie - zapewnił. - Tylko było mi trochę za gorąco.
Ale jak zrzuciłem parę koców, zrobiło się świetnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]