[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pojęcia, jak mu wytłumaczyć, że nie możemy już być przyjaciółmi. - Zdałam sobie sprawę,
że... hm... mam mnóstwo twoich koszulek.
Cain rzucił okiem na zegar nad łóżkiem.
- Uznałaś, że powinnaś zwrócić mi koszulki w niedzielę o dziesiątej rano?
- Muszę - odrzekłam, jakby to wszystko wyjaśniało. - Na pewno jesteś zmęczony po
waszej wspaniałej randce z Ellen, więc już cię zostawiam i będziesz sobie spał dalej. -
Obróciłam się na pięcie, gotowa uciec.
- Zaczekaj! - powiedział Cain, zupełnie obudzony. - Czy możesz mi wyjaśnić, co się
dzieje? Nadajesz jakoś bez sensu.
Wbiłam wzrok w podłogę, zastanawiając się, co mu powiedzieć. Mój plan zerwania z
Cainem najwyrazniej miał jakieś braki. - Nie możemy być przyjaciółmi - oznajmiłam
wreszcie.
Nie mogłam powstrzymać łez. Cain zmarszczył brwi i wyglądał tak ufnie i
sympatycznie, że zapragnęłam zarzucić mu ręce na szyję i błagać, by się we mnie zakochał.
Ale potem mój wzrok spoczął na jego wargach i wyobraziłam sobie Caina całującego Ellen.
Prawdopodobnie podczas deseru nie przestawali się czulić. Ten obraz sprawił, że serce
przeszył mi przejmujący ból.
- Niby dlaczego? - zapytał Cain drżącym głosem.
- Między nami nie jest już tak jak dawniej - powiedziałam, wstrząsana łkaniem.
- Nie potrafię tego wyjaśnić.
Cain milczał, przypatrując mi się z szeroko otwartymi ustami. Zapragnęłam, by
rozstąpiła się pode mną podłoga, ale nic się nie stało, nie pojawiła się choćby najmniejsza
błyskawica.
- Ty i Ellen będziecie wspaniałą parą - powiedziałam. - Z całego serca, życzę wam
obydwojgu szczęścia.
- Ellen i ja? My nie...
- Nie mów nic więcej! - wrzasnęłam. - Nie chcę tego słuchać.
- Ależ, Delio, to nie ma sensu. - Cain wstał z łóżka i podszedł do mnie.
- Przykro mi, Cain. Zawiodłam jako przyjaciółka. Wiem. Ale proszę, nie mów nic
więcej. Po prostu daj mi spokój, na zawsze.
Wybiegłam z pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Azy, zalewające mi oczy, zupełnie
mnie oślepiły.
Zbiegłam na dół i ruszyłam do wyjścia, nie zwracając uwagi na zaniepokojone
spojrzenie pani Parsom Słyszałam, że Cain wykrzykuje moje imię, ale nie zatrzymałam się.
Wypadłam na dwór i popędziłam do brązowej toyoty mojej mamy, którą
zaparkowałam na podjezdzie. Obejrzałam się, by wycofać samochód, i zobaczyłam Caina,
stojącego w drzwiach. Machał rękami i podskakiwał w miejscu. Odwróciłam głowę.
Mknęłam ulicą, zostawiwszy za sobą serce.
Chociaż było bardzo zimno, opuściłam szybę i pozwoliłam, by owiewało mnie
lodowate powietrze. Było mi duszno. Jechałam bez celu, modląc się o to, by w miarę
oddalania się od Caina przybyło mi rozumu.
Włączyłam radio. Popłynął z niego cichy melodyjny głos spikera. Byłam zadowolona,
że słyszę ludzki głos. Przy odrobinie szczęścia zagłuszy on wołanie Caina wykrzykującego
moje imię.
- A oto stary złoty przebój Zakochajmy się , dla Rachel od Andrew, który mówi, że
spędził wczoraj wspaniały wieczór i cieszy się, że w końcu się odważył poprosić Rachel, aby
została jego dziewczyną - powiedział spiker.
Wyłączyłam radio, uśmiechając się gorzko. Ironia losu. Musiałam zatrzymać
samochód na parkingu, żeby zebrać myśli. Jakie było prawdopodobieństwo, że włączywszy
radio, usłyszę dedykację od Andrew Rice'a dla Rachel Hall? Wygląda na to, że wszyscy w
naszym liceum są szczęśliwie zakochani. Wszyscy z wyjątkiem mnie.
Oparłam głowę na kierownicy, oddychając głęboko. Nie pójdę na studniówkę. Nie
będę miała pary, żeby pójść na całonocny bal maturalny. Nie pójdziemy z Ellen w dwie pary
na karnawałową zabawę. Ja i Cain nie damy sobie prezentów pod choinkę i nie będziemy
razem jezdzić na sankach. Od jutra będę się snuła po szkolnych korytarzach jak cień dawnej
siebie.
Zaczęłam się zastanawiać, czy nie zrezygnować ze szkoły i nie zdawać matury
eksternistycznie.
Przeniosę się do innego miasta. Znajdę pracę i zacznę zupełnie nowe życie.
Wyobraziłam sobie, jak mieszkam w Nowym Jorku i tańczę w jakimś okropnym musicalu. A
potem wyobraziłam sobie nowe życie na Zrodkowym Wschodzie. Mogę się przenieść do
Nebraski i pomagać na farmie. Albo pojechać do Kalifornii i zostać hipiską. Może nawet
przybiorę inne imię. Będę się nazywała Tęcza albo Księżycowa Poświata.
Wreszcie się otrząsnęłam i otarłam łzy. Na razie wciąż byłam dawną Delią Byrne i
czułam się podle. Rodzice nie pozwolą mi wyjechać ze stanu. Zmuszą mnie, abym cierpiała
nędzny żywot, znosząc jeden samotny dzień za drugim.
Włączyłam silnik i wyjechałam z parkingu. Jechałam przed siebie nie wiem jak długo,
aż znalazłam się przed starym kinem Tivoli. W soboty i w niedziele wyświetlano tam stare
filmy. Zobaczyłam, że o pierwszej zaczyna się Casablanka i zaparkowałam samochód.
Casablanka to film, który we wrześniu oglądaliśmy, kontaktując się z Cainem przez
telefon. Wtedy nasze wzajemne uczucia były czyste i nieskomplikowane. Ach, gdybym tak
mogła cofnąć czas i wymazać wszystko, co zaszło po owej nocy.
Kiedy kupowałam bilet, pani w kasie spojrzała na mnie zdziwiona.
- Seans zaczyna się dopiero za trzy kwadranse - powiedziała. - Możesz się przejść.
Masz dużo czasu.
Pokręciłam głową, zdając sobie sprawę, że nie mam dokąd pójść. Pusta widownia kina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]