[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powodzi gorąca i światła, z jej włosami rozsypującymi się na jego
ramionach, a wokół nich powietrze pachniało słodko jak miód. Objął
dłonią jej pierś, żeby wyczuć, jak bije serce. Szybko, tak szybko...
Przytulił ją mocniej, jakby chciał zatrzymać sen.
- Nigdy więcej nie mów mi  do widzenia", Stevie.
- Nigdy - szeptała. - Nigdy, obiecuję.
Uniósł ją - ciężar, który nic nie ważył. Niósł przez kwiaty,
wysuszoną trawę i chłodne pokoje aż do sypialni, ciemnej z powodu ciągle
zamkniętych okiennic. Dzisiejszego ranka nie miał ochoty patrzeć na
słońce.
Posadził ją delikatnie na krawędzi łóżka, z którego prześcieradła
zwisały do podłogi. Nie chciało mu się dzisiaj również sprzątać.
Stevie dostrzegła zmarszczkę między brwiami Micka. Nigdy nie uda
mu się przed nią niczego ukryć. Jego oczy mówią wszystko.
- Co się stało? - spytała miękko.
110
RS
- Okropny bałagan. - Wyjaśnił rumieniąc się. - Nigdy nie ścielę
łóżka.
- Traciłbyś tylko czas na darmo.
Patrzył na nią rozkochanym wzrokiem. Drobne pyłki mlecza we
włosach, gładka skóra i przepiękna biała sukienka, teraz poplamiona
ziemią i śladami jego palców. Sporą ilością tych śladów.
Osunął się na kolana i złożył głowę na jej udach, rękoma obejmując
ją w talii. Stevie zaczęła pieścić jego włosy. Pomyślała o nim jak o
przyjacielu i poczuła nagle napływające do oczu łzy. Nic dziwnego, nie
poznała jeszcze miłości. Zawsze potrzebowała czegoś więcej niż tylko
namiętności: radości, zrozumienia mężczyzny, który umiał kochać kwiaty,
nawet jeżeli nie odwzajemniały jego uczuć.
- Miałeś rację - powiedziała cicho. - Kochanie nie jest tylko jedną z
tych rzeczy, których chcę od ciebie. To jedynie część tego, co mamy dla
siebie.
- Niemądra dziewczyno - mówił stłumionym głosem. - Zawsze mam
rację.
- Należymy do siebie - stwierdziła.
- Wiedziałem o tym od początku, Stevie-Stephanie. Czekałem tylko,
żebyś i ty to dostrzegła.
- Teraz już wiem - szepnęła.
Wstał i szeroko rozsunął okiennice, a potem otworzył okna. Pokój
wypełnił się światłem i pachnącym świeżym powietrzem. Mick uśmiechał
się, stojąc w słońcu i patrząc na góry. Ledwo mógł uwierzyć, że Stevie jest
z nim tutaj, w domu, który sam zbudował. Była mu tak bliska, jakby
stanowili rodzinę.
111
RS
- Muszę wziąć prysznic - powiedział. - Obiecaj mi, że nie odejdziesz.
Przyglądała się kształtnym, mocnym liniom jego ciała.
- Chodz do mnie - rzekła z uśmiechem.
- Nie powinienem - mruknął, rzuciwszy wzrokiem na pobrudzone
dżinsy. Podszedł jednak i podniósł ją z łóżka, przytulając do siebie.
Całowali się z taką namiętnością, że wcześniejsze postanowienie prawie
legło w gruzach. Wycofał się, dysząc.
- Zaraz wracam. Westchnęła.
- Poczekam.
Nie mógł od niej odejść. Jego ręce znów zaczęły wędrować po jej
ciele.
- Nigdzie się stąd nie ruszaj.
- Obiecuję. - Nagle przyszła jej do głowy urocza myśl. - Chyba, że
mogłabym ci pomóc.
Przymknął na chwilę oczy. Czekał na nią całe życie. Jego pożądanie
było tak silne, że nie chciał ryzykować utraty kontroli nad sobą. Zrobił
krok w tył, uciekając przed pokusą.
- Nie. Chcę wyjść z pewnością, że na mnie czekasz. Setki razy o tym
marzyłem.
Uśmiechnęła się i odrzekła:
- Masz szczęście. Przypadkowo specjalizuję się w bezbolesnych
porwaniach, a także w spełnianiu marzeń.
Patrzyła, jak Mick rozpina pasek spodni i wchodzi do łazienki. W
gardle jej zaschło. Jak grzeczna dziewczynka czekała do momentu, kiedy
usłyszała odkręcaną wodę. Wtedy - jak bardzo niegrzeczna dziewczynka -
bezszelestnie otworzyła drzwi łazienki i zajrzała do środka. Zobaczyła
112
RS
kłęby pary i matową szklaną ściankę oddzielającą prysznic. Widziała przez
nią sylwetkę Micka, smukłą, silną i piękną. Odchylił głowę do tyłu pod
strumieniem wody, przeczesując palcami włosy, a profil jego ciała rysował
się cieniem na szkle. Stevie wciągnęła powietrze i cicho zamknęła drzwi.
Kiedy wyszedł, siedziała na brzegu łóżka, z rękoma skromnie
złożonymi na kolanach. Miał na sobie krótki szlafrok kąpielowy luzno
przewiązany w pasie. Widać było, że włosy suszył ręcznikiem, ale ich nie
rozczesywał. Spieszył się - tak jak obiecał.
Jedno krótkie spojrzenie na jej twarz wystarczyło mu, żeby
stwierdzić:
- Oszukiwałaś!
Przytaknęła, zwilżając usta językiem.
- Oszukiwałam. Przepraszam.
- A co czujesz? - padło ciche pytanie. Słuchając jego głosu, zdała
sobie sprawę, że wcale nie był tak spokojny, na jakiego wyglądał. Ta
świadomość ją podniecała.
- Jestem zmęczona czekaniem - odrzekła. Wtedy podszedł do niej i
delikatnie zaczai całować.
Biała sukienka, nosząca ślady brudnych dłoni miała niezliczoną ilość
guziczków, maleńkich perełek, które biegły rzędem wzdłuż piersi i poniżej
talii. Rozpinał jeden za drugim, spragniony dotyku jej ciała. Każdy
centymetr skóry Stevie był dla niego objawieniem: piegi na ramionach,
niepokojący cień między piersiami, piękne, gładkie nogi. Miała ten sam
gorsecik, co ostatnio. Objął ustami twardą brodawkę widoczną przez
koronkę i długo pieścił językiem. Nie chciał się spieszyć. Pragnął
zapamiętać każdy szczegół.
113
RS
Jego szlafrok spadł na podłogę. Stevie z zachwytem patrzyła na
silnie umięśnione, nagie ciało mężczyzny. Sama chciała też jak najszybciej
pozbyć się krępujących ją rzeczy, więc pomogła mu zdejmować swój
gorsecik. Za chwilę nie było już niczego, co mogłoby ich powstrzymać.
Błękitne niebo za oknem wydawało się być bliskie, na wyciągnięcie ręki.
Nawet nie przyszło jej do głowy, żeby zamknąć okiennice. Jego dłonie
dotykały jej piersi.
Pod wpływem tych czułych pieszczot pożądanie Stevie stawało się
coraz gwałtowniejsze. Położyła się na pościąganych prześcieradłach, nie
uwalniając Micka z objęć. Po raz pierwszy spoczął na niej całym ciałem i
musiała przygryzć wargi, żeby zdusić krzyk. Oddychali głośno i
gwałtownie.
Usta Micka zatrzymały się tuż nad jej wargami.
- Kocham cię, moja piękna. To cudowne uczucie mieć cię blisko
siebie...
- Chcę bliżej - szepnęła, wtulając się w niego. Przygniatał ją teraz
swoim ciałem, tak że czuła go każdym skrawkiem skóry. Gwałtownymi
ruchami języka pobudzał ją do miłości - jej biodra same zaczynały
poruszać się naturalnym rytmem.
Powędrował ustami w dół ku jej szyi, zostawiając na niej ślady
pocałunków. Smakując ciało dziewczyny, wyczuł bijące w szaleńczym
rytmie serce. Jego usta zatrzymały się na jędrnych piersiach, delikatnie je
przygryzając i ssąc, pieszcząc jak można najsubtelniej. Czuła, że spada w
dół, głęboko, bez końca...
114
RS
Zadygotała, a on wiedział, że Stevie czeka już na ostateczne
spełnienie. Urywanym oddechem, zachrypniętym szeptem ciągle
powtarzała jego imię. Jego imię...
Widział ciepłe i zamglone spojrzenie jej oczu, czuł rozpalone ciało.
- Jak mogłem żyć bez ciebie? Jak udało mi się przeżyć tyle dni?
- Nie mogłam. Muszę...
- Wiem - odrzekł zdecydowanie, przesuwając językiem po jej ustach.
- Obydwoje musimy, moja kochana.
Odurzona wyczynami jego palców przestała nad sobą panować i
poddała się bezwolnie pieszczotom. Zresztą już nie chciała być ani
opanowana, ani ostrożna. Nareszcie nie.
Rozluzniła się pod nim i zainicjowała rytm rozkoszy, od którego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl