[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Znów skinął głową i Skaflok oddalił się pośpiesznie, pozostawiwszy upolowaną łanię jako dar
za otrzymaną radę. Kiedy mknął do domu wśród świstu powietrza i śniegu, zastanawiał się, jak
* Tyr  w mitologii skandynawskiej bóg wojny, prawa i sprawiedliwości.
* Asgard  w mitologii skandynawskiej siedziba bogów.
cenna była przestroga Tyra, gdyż pytanie, kim jest naprawdę, bez reszty zawładnęło jego
myślami i noc wydała mu się pełna demonów.
Jechał wciąż szybciej i szybciej nie zważając, że wiatr chłoszcze go bezlitośnie, lecz nie mógł
zrzucić ciężaru z serca i myśli. Tylko Freda, powtarzał w duchu, usiłując złapać oddech, tylko
Freda może uwolnić go od strachu.
Przed świtem ujrzał na tle nieba mury i wieże Alfheimu. Elfowy gwardzista zadął w róg, żeby
dać znać odzwiernym. Skaflok przemknął przez bramę na dziedziniec. Zrzuciwszy narty, wbiegł
po schodach do wnętrza zamku.
Imryk, który poprzedniego wieczoru powrócił do Elfheugh, rozmawiał na osobności z Leeą.
 I cóż z tego, że Skaflok zakochał się w śmiertelnej dziewczynie?  Wzruszył ramionami. 
To jego sprawa, w dodatku niewiele znacząca. Czy jesteś zazdrosna?
 Tak  przyznała otwarcie siostra.  Ale chodzi tu o coś więcej. Sam obejrzyj tę
dziewczynę i spróbuj wyczuć, czy jakimś sposobem może się stać bronią wymierzoną przeciwko
nam.
 Hm& tak.  Jarl brytyjskich Elfów podrapał się po podbródku i spochmurniał. 
Powiedz mi, co o niej wiesz.
 Nazywa się Freda, córka Orma, pochodzi z rozbitego rodu z południa, z krainy
Duńczyków&
 Freda& córka Orma&  Imryk stanął jak wryty.  Przecież to znaczy, że&
Skaflok wpadł do komnaty. Jego wymizerowana twarz i dziki wzrok zaskoczyły ich. Upłynęło
nieco czasu, zanim mógł mówić, potem zaś opowiedział im wszystko w jednym potoku słów.
 Co Tyr miał na myśli?  zawołał w końcu.  Kim jestem, Imryku?
 Wiem, co miał na myśli  odparł szorstko jarl  i dlatego twoje pochodzenie pozostanie
wyłącznie moją tajemnicą, Skaf  loku. Powiem ci tylko, że wywodzisz się z dobrego rodu i że
nie ciąży na nim żadna hańba.  Pózniej przywdział swą najlepszą maskę i za pomocą gładkich
słów uspokoił Skafloka i Leeę.
Lecz gdy oboje odeszli, Imryk jął chodzić po komnacie mrucząc do siebie:  Ktoś w jakiś
sposób zwabił nas na trudną, najeżoną niebezpieczeństwami drogę.  Zacisnął zęby.  Może
należałoby
pozbyć się tej dziewczyny& ale nie, Skaflok strzeże jej całą swą potęgą i gdybym znalazł na
nią sposób, na pewno dowiedziałby się o tym i& trzeba dochować tajemnicy. Nie chodzi o to, że
chłopak przejąłby się tym zbytnio, gdyż w sprawach miłości myśli jak Elf. Lecz gdyby poznał
sekret swego pochodzenia, wkrótce i dziewczyna dowiedziałaby się o wszystkim, a przecież
złamali jedno z najważniejszych ludzkich praw. Wpadłaby wtedy w rozpacz tak wielką, że nie
cofnęłaby się przed niczym, my zaś potrzebujemy Skafloka.
Imryk snuł najrozmaitsze plany, jedne przebieglejsze od drugich. Pomyślał o skierowaniu
uwagi Skafloka na inne niewiasty. Ale nie, jego wychowanek natychmiast rozpoznałby każdy
napój miłosny, a nad prawdziwą miłością nawet bogowie nie mają mocy. Gdyby jednak uczucie
to umarło śmiercią naturalną, sekret Skafloka straciłby jakiekolwiek znaczenie. Wszelako Imryk
nie odważył się zaufać tak nikłej szansie. A zatem należy jak najgłębiej pogrzebać tajemnicę
pochodzenia jego wychowanka i to jak najprędzej.
Jarl brytyjskich Elfów poszukał w pamięci. Jak mu się zdawało  gdyż właściwe
zapamiętanie wydarzeń trwającego tysiące lat żywota nie należało do najłatwiejszych rzeczy 
tylko jedna osoba poza nim znała całą tę historię.
Posłał więc po Ognistą Włócznię, zaufanego gwardzistę  choć tylko dwustuletniego
młodzika  lecz chytrego i znającego dobrze magię.  Jakieś dwadzieścia lat temu pewna
czarownica mieszkała w lesie na południe od Elfheugh  rzekł.  Mogła umrzeć lub wynieść
się stamtąd, ale chcę, żebyś ją wytropił  i jeśli jeszcze żyje  zabił ją na miejscu.
 Tak, panie.  Skinął głową Ognista Włócznia.  Jeśli wolno mi zabrać kilku myśliwych i
psy, wyruszymy wieczorem.
Imryk udzielił mu wskazówek:  Zabierz wszystko, czego potrzebujesz, i zacznij tak szybko,
jak możesz. Nie pytaj mnie o powody ani nie rozmawiaj pózniej o tej sprawie.
* * *
Freda z radością powitała ukochanego w ich komnatach. Choć oczarowana była wspaniałością
Elfheugh, mimo pozorów odwag drżała z lęku, ilekroć Skaflok ją opuszczał. Mieszkańcy zamku
wysocy, zwinni Elfowie i bosko piękne Elfiny, Niziołkowie, Goblinowie i inne, jeszcze bardziej
niesamowite istoty, które na nich pracowały, oraz wiwerny* używane zamiast sokołów na
polowaniu, lwy i pantery trzymane dla przyjemności, a także pełne wdzięku elfowe konie i psy
 wszystko to było dla niej zupełnie obce. Dotknięcie Elfów były chłodne, ich twarze
nieruchome jak oblicza posągów i zarazem nieludzko zmienne, a starodawna, odmienna mowa,
strój i obyczaje tworzyły między nimi przepaść nie do przebycia. Przesłonięty błękitną mgiełką
wspaniały zamek, który był równie nagą skałą, czary dryfujące w jego wiecznie ciepłym
półmroku, duchy nawiedzające wzgórza, lasy i wody  przygniatały ją swą niesamowitością.
Ale kiedy Skaflok był u jej boku, Fredzio wydawało się, iż Alfeim leżał na granicy Raju.
(Niech Bóg wybaczy jej takie myśli, szeptała do siebie, jak i to, że nie uciekła z tego pogańskiego
miejsca do świętego chłodu i mroku klasztoru!). Skaflok był wesoły, pełen życia i psocił tak
długo, aż w końcu Freda mogła tylko śmiać się razem z nim. Z jego ust płynęły pieśni, każda na
jej cześć, jego ramiona i usta budziły w niej szaleństwo trwające dopóty, dopóki radość nie
złączyła na chwilę ich ciał w Jedność, która Zawsze Zpiewa. Widziała go w walce i zdawała
sobie sprawę, że zarówno na ziemiach zamieszkanych przez ludzi, jak i w Krainie czarów
znalazłoby się niewielu lepszych odeń wojowników. Była z niego dumna, gdyż sama pochodziła
z rodu duńskiego wodza. (Czy jednak nie była złą córką i siostrą, skoro czar, któremu nie mogła
się oprzeć, tak szybko wygnał z jej serca smutek i zamiast tego napełnił je bezgranicznym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl