[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twarz pod poduszką, by nie widzieć, jak ten straszny księżyc na nią patrzy.
Chłopiec, który próbował ją pocałować na przyjęciu, gdy miała lat piętnaście... Wtedy
wyrwała się i uciekła. A to był jedyny chłopiec, jaki kiedykolwiek próbował... Teraz,
czternaście lat pózniej, żałowała, że mu na to nie pozwoliła.
Albo to, jak musiała przeprosić Olivię za coś, czego nie zrobiła. Olivia poskarżyła się,
że Valancy popchnęła ją do kałuży i zniszczyła umyślnie jej nowe buciki. Nie wierząc
tłumaczeniom, kazano jej prosić o wybaczenie i pocałować Olivię  na zgodę .
Niesprawiedliwość tej decyzji do dziś jeszcze sprawiała ból.
Latem Olivia nosiła przepiękny kapelusz, ozdobiony jasnożółtym tiulem i wiankiem
czerwonych różyczek, z małymi jedwabnymi kokardkami pod brodą. Valancy bardziej niż
czegokolwiek pragnęła takiego kapelusza. Prosiła o niego i została wyśmiana. Musiała nosić
brzydki, płaski kapelusz z brązowej słomki z gumką, która wpijała jej się w uszy. %7ładna
dziewczynka nie chciała się z nią bawić, bo wyglądała zbyt ubogo. %7ładna poza Olivią i
wszyscy myśleli, jakie to słodkie i wspaniałomyślne.
- Byłam dla niej po prostu znakomitym tłem - pomyślała Valancy. - Nawet wtedy o tym
wiedziała.
Valancy raz spróbowała uzyskać nagrodę w szkółce niedzielnej za pilność, ale
otrzymała ją OIivia. Zbyt często w niedzielę pozostawała w domu z powodu przeziębień...
Kiedyś chciała powiedzieć wiersz, ale się zająknęła i speszona nie potrafiła już skończyć. Za to
Olivia była dobrą deklamatorką i nigdy się nie zacinała.
Albo ta noc, którą spędziła z ciotką Isabel w Port Lawrence, gdy miała dziesięć lat. Był
tam też Byron Stirling, dwunastoletni, zarozumiały i sprytny kuzyn z Montrealu. W czasie
wspólnej porannej modlitwy uszczypnął ją w ramię tak mocno, że krzyknęła z bólu. Po
skończonej modlitwie ciotka Isabel wezwała ją do siebie. Próżno tłumaczyła co się stało, Byron
się wyparł. Powiedział, że podrapał ją kociak, z którym bawiła się w czasie modłów - i jemu
uwierzono. W klanie Stirlingów zawsze wierzono bardziej chłopcom niż dziewczętom. Ją
odesłano do domu w niesławie, a z powodu niewłaściwego zachowania ciotka nie zapraszała jej
do siebie przez wiele miesięcy.
No i dzień, gdy kuzynka Betty Stirling brała ślub... Valancy miała nadzieję, że Betty
zaprosi ją na druhnę i przeżywała w tajemnicy niezwykłe uniesienie. Dostanie na tę okazję
nową suknię, śliczną, nową suknię - różową. Betty chciała, aby druhny ubrane były na różowo.
Ale ostatecznie Betty jej nie zaprosiła. Valancy nie zdołała odgadnąć dlaczego, lecz
długo po tym jak obeschły łzy rozczarowania,  życzliwa Olivia jej to wyjaśniła. Otóż Betty po
namyśle doszła do wniosku, że Valancy jest taka niepozorna i  zepsułaby cały efekt . To było
dziewięć lat temu, ale jeszcze dzisiaj Valancy poczuła, zapierający dech w piersiach, żal z tego
powodu.
W wieku lat jedenastu, matka zmusiła ją do przyznania się do czegoś, czego nigdy nie
zrobiła. Odmawiała bardzo długo, aż w końcu  dla świętego spokoju poddała się i przyznała
do winy - nie popełnionej. Pani Fryderykowa potrafiła doprowadzić do takiego stanu, że trzeba
było skłamać. Gdy się już przyznała, matka kazała jej uklęknąć w salonie między sobą i
kuzynką Stickles i powiedzieć: - Boże, przebacz mi, że nie powiedziałam prawdy. - Valancy
powtórzyła to, ale wstając z klęczek wyszeptała: - Ty, Boże, wiesz, że mówiłam prawdę. -
Wprawdzie wtedy jeszcze nie słyszała o Galileuszu, ale ich losy okazały się podobne.
A ta zima, gdy poszła na naukę tańca... Stryj James uznał to za konieczne i zapłacił za
lekcje. Jakże wyczekiwała ich rozpoczęcia! I jak bardzo je znienawidziła! Nigdy nie miała
partnera, który wybrałby ją z własnej woli. Zawsze doprowadzał go do niej nauczyciel i zwykle
chłopiec dąsał się z tego powodu. A przecież była dobrą tancerką, poruszała się leciutko jak
piórko. Ciężkiej w tańcu Olivii nigdy partnerów nie brakowało.
Lub ta historia z guzikami. Wtedy wszystkie dziewczynki w szkole miały koraliki z
guzików. Olivia nosiła długi sznur z prześlicznymi guziczkami. Valancy też miała jeden, na
którym nanizane były głównie pospolite guziki. Lecz pośród nich znajdowało się sześć
prawdziwie pięknych, błyszczących, szklanych guzików, ozdobionych złotem, odciętych od
ślubnej sukni babci Stirling. Ich posiadanie wyróżniało Valancy. Wiedziała, że zazdroszczą jej
wszystkie bez wyjątku dziewczynki. Kiedy Olivia je zobaczyła, przyjrzała się im tylko
uważnie, lecz nic nie powiedziała, przynajmniej wtedy. Ale nazajutrz na Elm Street zjawiła się
ciotka Wellington i oznajmiła, że jej zdaniem Olivia powinna dostać kilka tych guzików. W
końcu babcia Stirling tak samo była matką Wellingtona jak i Fryderyka. Pani Fryderykowi
zgodziła się bez sprzeciwu.
Nie mogła sobie pozwolić na konflikty z bogatą rodziną, a po drugie sprawa była błaha.
Tak więc ciotka zabrała ze sobą cztery guziki, wspaniałomyślnie zostawiając Valancy dwa.
Wtedy ona gwałtownie ściągnęła je ze sznurka i rzuciła na podłogę. - W tym czasie jeszcze nie
wiedziała, że okazywanie uczuć jest naganne. - Za co została odesłana do łóżka bez kolacji.
Było też przyjęcie u Margaret Blunt. Wieczorem tak bardzo się starała ładnie wyglądać.
Był tam bowiem zaproszony Rob Walker, który dwa dni wcześniej, w czasie przyjęcia u stryja
Jamesa, wydawał się być nią prawdziwie zainteresowany. Lecz na wieczorku u Margaret ani
razu nie poprosił Valancy do tańca, nawet jej nie zauważył. Jak zwykle więc podpierała ścianę.
To naturalnie było wiele lat temu, lecz ona wciąż czuła upokorzenie doznane tamtego wieczoru.
Twarz jej płonęła, gdy przypomniała sobie, jak siedziała z tymi żałośnie poskręcanymi włosami
i policzkami zaróżowionymi tylko dlatego, że je przez godzinę szczypała. Na dodatek wynikła
z tego plotka, że Valancy przyszła na przyjęcie uróżowana. W tamtych czasach w Deerwood
coś takiego zupełnie wystarczyło do zniszczenia reputacji. Valancy jednak żadnej szkody nie
wyrządziło. Ludzie dobrze wiedzieli, że ona, nawet gdyby chciała, to nie umiała być rozwiązła.
A więc tylko się z niej śmiano.
- Całe moje życie to licha namiastka, wegetacja - zauważyła Valancy. - Wszystkie
wielkie uczucia i namiętności ominęły mnie. Nie przeżyłam nawet prawdziwej rozpaczy. A czy
kochałam kogoś prawdziwie? Nie kocham nawet matki. I to jest prawda, co by o tym myśleć.
Nigdy jej nie kochałam. I co gorsza nawet jej nie lubię. Nie mam więc żadnego pojęcia o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl